25. Następnym razem bądź sobą

880 65 27
                                    

"Nie możesz mnie do niczego zmusić, 

ale jednak w jakiś sposób to ty mi to zrobiłeś"

Sharon Stone


W domu panuje bardzo radosna atmosfera, bo dostała te prace, mimo, że nie miała żadnej konkurencji. Tata cieszy się z tej małej rzeczy i mówi, że to nawet idealna okazja do otworzenia wina. Nigdy nie chodziłam do szkoły, gdy mama w niej uczyła. Czy szkoła może być jeszcze trudniejsza? Czy ludzie będą teraz patrzyli na mnie przez pryzmat mamy? Dlaczego w ogóle nagle chce tej pracy? Nie mam ochoty dzisiaj z nimi siedzieć. Nigdy mi się to nie zdarzyło, żebym nie miała ochoty na wieczór z rodzicami. Nigdy nie dyskutowałam z mamą, a tym bardziej nie czułam się, jakby robiła coś przeciwko mnie.

– Mogę iść do Allison? – pytam, gdy oni rozmawiają o tym, że chyba będziemy potrzebować trzeciego samochodu.

– Co? – mama obraca się gwaltlwanie w moją stronę.

– No, chcę iść do Allison.. – nie chcę być przeciwko niej, ale nie uważam, że moja obecność coś tu zmieni.

– Po co, Sharon? – w większości książek nie istnieją rodzice. Pozwalają dzieciom na wszystko i są tylko po to, żeby wywieść dzieci z miasta. Moi chcą brać aktywny udział we wszystkim, co robię.

– Muszę z nią porozmawiać – idę do swojego pokoju po aparat. Ostatnio za często się z nim rozstaję. Ostatnie zdjęcia, jakie udało mi się wywołać to te Luke'a z naszej małej wycieczki – Potrzebuję mojej przyjaciółki.

– Nie możesz porozmawiać z nami? – pyta, nie chcąc, abym wychodziła.

– Proszę – może mój ton jest wręcz błagalny. Mama nie ma siły ze mną dyskutować, a może nie chce, żebym popsuła jej ten dzień, gdy wraca do pracy.

Praktycznie wybiegam z domu. Dobijam się do drzwi domu Allison. Powinna w nim być. Chyba, że jest gdzieś z Ashtonem. Ostatnio często się spotykają.

– Pali się, czy co? – na szczęście to ona otwiera drzwi z tym tekstem, a nie jej babcia – O Sharon, co jest?

– Muszę z tobą porozmawiać... – ciągnę ją za rękę wgłąb jej domu, aby skierować nas prosto do jej pokoju. Zamykam za nami drzwi.

– Mam się bać? – i tak brzmi już na przerażoną.

Opadam na jej łóżko, nie radząc sobie z własnymi myślami. W pierwszej chwili chcę zacząć od historii z mamą, ale tak naprawdę to nie jest ważne, to tylko dodatkowy powód do złości.

– Luke się dzisiaj zjarał – oświadczam to z takim dramatyzmem, że aż ją bawię – Jechał tak chyba samochodem i robił zakupy z wypłaty, a jego zakupy to były fajki i piwo. Zachowywał się, jak nie on... – próbuję to wszystko skrócić, ale nie wiem, czy w ten sposób ma to sens – Spotkałam go tam przypadkiem i to jest chyba najgorsze! – oburzam się – A on stwierdził, że pojedzie ze mną po Cama i w ogóle.. – naprawdę mam problem z doborem słów – Zapytałam go, czy na to wydaje pieniądze, które zarabia u mojego ojca, a on się wkurzył...

– Sharon.... – jej głos jest pełen współczucia albo wkurzenia – Boże, Sharon – Allison opada na swoje łóżko obok mnie - Czemu chcesz zmieniać tego chłopaka, a się trochę nie zabawisz? Masz szesnaście lat...

To mnie wkurza. W ogóle jestem wkurzona, na mamę, na niego, na wszystkich dookoła, że mnie nie rozumieją.

– A ty niby co? Co robisz z Ashtonem? –– jeszcze o tym nie rozmawiałyśmy, ani o tym, ani o mnie.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz