„Jeśli oddasz się w moje ręce,
plaster może nie wystarczyć"
LucasWychodzę przed domem. Ocieram koszulką jajka z twarzy, a gdy koszulka wraca na swoje miejsce dostrzegam przed sobą Ashtona, który gapi się na mnie, jakbym postradał rozum.
– Stary, gdzie masz buty? I czemu jesteś cały w jajkach? Co mnie ominęło? – nie może uwierzyć własnym oczom w to, co widzi.
– Samochód?
Wskazuje za siebie.
– Masz kasę? Pożyczysz mi na fajki?
– No dobra...
Wsiadamy do jego samochodu, który jest kompletnym gratem, ale jego ojciec stracił prawo jazdy, więc on nim jeździ.
– Powiesz mi, co się stało? – pyta, odjeżdżając z pod mojego bloku.
– Nie chcę o tym gadać – opieram głowę o szybę – A ty? Gdzie podziałeś? – nie widziałem go, od conajmniej połowy imprezy, a zawsze kończył w mojej łazience rzygając.
– Wyszedłem z Allison. Przyjaciółką Sharon – skurczybyk się uśmiecha, niewiarygodne.
– Spałeś z nią, kurwa?
– Nie! – odpowiada od razu – Zapaliliśmy trochę, wyluzowaliśmy na plaży, ale do niczego nie doszło..
– Wie, że mieszkasz w przyczepie? – obracam się w jego kierunku, aby sprawdzić, czy skutecznie ostudziłem jego zapał.
– Pierdol się – zaciska dłonie na kierownicy – Tylko ty możesz mieć coś dobrego w tym mieście? Pieprzona Sharon Stone, co? – mówi kpiącym głosem.
– Chyba sobie żartujesz. Ja i ona? – gula zbiera się w moim gardle – Myślisz, że mam w życiu za mało rozczarowań?
Mój przyjaciel wybucha śmiechem.
– Nazywasz ją rozczarowaniem? Czy w ogóle widziałeś, jaka ona jest śliczna? A nawet gdyby nie była, to z tego, co widziałem, to nie walczy z tobą, a o ciebie. Walczył ktoś o ciebie, kretynie?
Nie odpowiadam. Na szczęście miasto nie jest duże i szybko dojeżdżamy do sklepu. Ashton stwierdza, że lepiej będzie, jeśli to on wejdzie do środka.
– Hej, Ashton! – krzyczę za nim – Możesz kupić plastry?
Ściąga brwi, nie rozumiejąc, na co mi one, ale ostatecznie kiwa głową.
*
Ashton rzuca mi na kolana trzy rzeczy, paczkę fajek, plastry oraz gumę do żucia.
– Czuję, że nie myłeś zębów, koleś.
– Nie będę się już odzywał – otwieram paczkę i proponuję mu jednego, ale on nie ma ochoty. Tym lepiej, więcej dla mnie.
To właśnie z Ashtonem najczęściej nasze zdania są różne. On uważa, że, jeśli coś dobrego przychodzi do twojego życia, to trzeba z niego wycisnąć wszystko do ostatniej kropli. Ja kiedyś miałem dobre życie i chyba nie ma nic gorszego, niż stracić to, co dobre, więc lepiej go po prostu nie mieć.
*
Gdy docieramy pod mój blok, od razu dostrzegam Sharon siedzącą na schodach przed domem. Ashton nie zadaje pytań. Stwierdza, że nie ma ochoty w tym uczestniczyć i odjeżdża. Przypominając mi o długu. Jest tak samo brudna od jajek, jak ja. Aż stąd widzę, jak jej włosy się lepią. Jej twarz jest ukryta w jej dłoniach.
– Co robisz? – staję nad nią z papierosem w ręce.
Odsuwa ręce od twarzy i mogę dostrzec jej łzy. Jeszcze tego mi brakowało, płaczącej dziewczyny. Fantastycznie, kurwa.
– Zostawiłam kluczyki od samochodu do góry, a nie dam rady po nie wejść.
Dostrzegam jej wyciągniętą nogę. Leci z niej jeszcze krew.
– Cholera, nie wyjęliście tego szkła? Czy co? – pochylam się do jej nogi, a ona gwałtownie ją odsuwa – Daj spokój, kurwa.
Biorę jej nogę i kładę na swojej łydce, bo jak się okazuje, ja także postanawiam usiąść przed blokiem. Oglądam stopę i nie ma tam szkła. Gdy ją tak unoszę, kątem oka widzę, jak zasłania twarz włosami i próbuje zetrzeć ślady łez. Zdejmuję koszulkę przez głowę. Nie jest najczystsza, ale może to lepiej. Ocieram resztę krwi i jeszcze trochę zaczyna z niej lecieć. Nie wiedziałem, że stopy są tak ukrwione. Może to od chodzenia na niej.
– Dobre papierosy? – jej głos, aż ocieka złośliwością – To było takie ważne?
– Nie zaczynaj – rzucam jej na kolana plastry
– Podaj mi jeden.Krew w końcu przestaje lecieć, a ja prawdopodobnie wyrzucę te koszulkę, bo tego nie dopiorę.
Rzuca mi jednym, jakby chciała, żebym się jeszcze bardziej wysilił i go złapał. Ashton dał mi butelkę wody, więc przemywam stopę i ocieram ją, znowu swoją koszulką i dopiero naklejam plaster.
– Chyba nie dam rady dojechać do domu, a twój brat mnie nienawidzi – zakłada sobie włosy za uszy, a na jej twarzy pojawia się obrzydzenie, pewnie przez te jaja.
– Mówisz, że mam cię odwieźć?
– Skoro zabawiłeś się już w rycerza, to gdzie masz konia?
Rzucam jej na kolana tym razem papierosa i zapalniczkę.
– Zapal sobie dla rozluźnienia. Zioło byłoby lepsze, ale twoja Allison wypaliła z moim przyjacielem wszystko.
Robi wielkie oczy, jakby nie mogła uwierzyć, w to, co słyszy.
– Wracam za pięć minut – czochram jej włosy, a tym sposobem moja dłoń jest znowu lepka.
Nic nie idzie tak, jak planowałem. Na pewno nie planowałem pomocy potrzebującym, bo jakby nie patrzeć, sam taki jestem.
*
Wchodzę do swojego mieszkania, gdzie jeszcze siedzi większość moich przyjaciół.
– Jesteście do dupy. Wiecie, że ona siedzi na dole? Zapomniała kluczy do samochodu. Pewnie gdzieś tu są – mówię do nich – Czemu ją w ogóle wypuściliście z tą stopą?
Jest tu już zaskakująco często, oprócz kilku plam po jajkach.
– Niewiele mieliśmy do powiedzenia. W szczególności, gdy zaczęła sprzątać z tą stopą..
Jeden niemiły komentarz mojego brata, a ona postanowiła naprawić zło całego świata, poza swoją stopą.
– Gdzie masz koszulkę? – pyta mnie Mike.
– Odwiozę ją. Tylko wezmę szybki prysznic.
– Ja mogę ją odwieść – mówi szybko Scarlett – Nie powinniśmy jej, stąd wypuści...tylko gdzie są te kluczyki?
Calum znajduje je na stole w kuchni.
– Fantastycznie, kurwa.
To wszystko, co mam do powiedzenia. Niech zajmują się swoją przyjaciółką. Wcale nie chciałem jej odwozić.
CZYTASZ
WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}
FanfictionMission Beach to małe miasteczko w Australii. Mieszka w nim kilku złych chłopców, ale żaden nie ma tak zepsutej reputacji, jak Luke Hemmings. Jest też dobra dziewczynka, najlepsza uczennica, zapalona fotografka. Łączy ich to, że nic o sobie nie wied...