13. Dwa dupki, jedno auto

915 79 29
                                    

„Jeśli oddasz się w moje ręce,
plaster może nie wystarczyć"
Lucas

Wychodzę przed domem. Ocieram koszulką jajka z twarzy, a gdy koszulka wraca na swoje miejsce dostrzegam przed sobą Ashtona, który gapi się na mnie, jakbym postradał rozum.

– Stary, gdzie masz buty? I czemu jesteś cały w jajkach? Co mnie ominęło? – nie może uwierzyć własnym oczom w to, co widzi.

– Samochód?

Wskazuje za siebie.

– Masz kasę? Pożyczysz mi na fajki?

– No dobra...

Wsiadamy do jego samochodu, który jest kompletnym gratem, ale jego ojciec stracił prawo jazdy, więc on nim jeździ.

– Powiesz mi, co się stało? – pyta, odjeżdżając z pod mojego bloku.

– Nie chcę o tym gadać – opieram głowę o szybę – A ty? Gdzie podziałeś? – nie widziałem go, od conajmniej połowy imprezy, a zawsze kończył w mojej łazience rzygając.

– Wyszedłem z Allison. Przyjaciółką Sharon – skurczybyk się uśmiecha, niewiarygodne.

– Spałeś z nią, kurwa?

– Nie! – odpowiada od razu – Zapaliliśmy trochę, wyluzowaliśmy na plaży, ale do niczego nie doszło..

– Wie, że mieszkasz w przyczepie? – obracam się w jego kierunku, aby sprawdzić, czy skutecznie ostudziłem jego zapał.

– Pierdol się – zaciska dłonie na kierownicy – Tylko ty możesz mieć coś dobrego w tym mieście? Pieprzona Sharon Stone, co? – mówi kpiącym głosem.

– Chyba sobie żartujesz. Ja i ona? – gula zbiera się w moim gardle – Myślisz, że mam w życiu za mało rozczarowań?

Mój przyjaciel wybucha śmiechem.

– Nazywasz ją rozczarowaniem? Czy w ogóle widziałeś, jaka ona jest śliczna? A nawet gdyby nie była, to z tego, co widziałem, to nie walczy z tobą, a o ciebie. Walczył ktoś o ciebie, kretynie?

Nie odpowiadam. Na szczęście miasto nie jest duże i szybko dojeżdżamy do sklepu. Ashton stwierdza, że lepiej będzie, jeśli to on wejdzie do środka.

– Hej, Ashton! – krzyczę za nim – Możesz kupić plastry?

Ściąga brwi, nie rozumiejąc, na co mi one, ale ostatecznie kiwa głową.

*

Ashton rzuca mi na kolana trzy rzeczy, paczkę fajek, plastry oraz gumę do żucia.

– Czuję, że nie myłeś zębów, koleś.

– Nie będę się już odzywał – otwieram paczkę i proponuję mu jednego, ale on nie ma ochoty. Tym lepiej, więcej dla mnie.

To właśnie z Ashtonem najczęściej nasze zdania są różne. On uważa, że, jeśli coś dobrego przychodzi do twojego życia, to trzeba z niego wycisnąć wszystko do ostatniej kropli. Ja kiedyś miałem dobre życie i chyba nie ma nic gorszego, niż stracić to, co dobre, więc lepiej go po prostu nie mieć.

*

Gdy docieramy pod mój blok, od razu dostrzegam Sharon siedzącą na schodach przed domem. Ashton nie zadaje pytań. Stwierdza, że nie ma ochoty w tym uczestniczyć i odjeżdża. Przypominając mi o długu. Jest tak samo brudna od jajek, jak ja. Aż stąd widzę, jak jej włosy się lepią. Jej twarz jest ukryta w jej dłoniach.

– Co robisz? – staję nad nią z papierosem w ręce.

Odsuwa ręce od twarzy i mogę dostrzec jej łzy. Jeszcze tego mi brakowało, płaczącej dziewczyny. Fantastycznie, kurwa.

– Zostawiłam kluczyki od samochodu do góry, a nie dam rady po nie wejść.

Dostrzegam jej wyciągniętą nogę. Leci z niej jeszcze krew.

– Cholera, nie wyjęliście tego szkła? Czy co? – pochylam się do jej nogi, a ona gwałtownie ją odsuwa – Daj spokój, kurwa.

Biorę jej nogę i kładę na swojej łydce, bo jak się okazuje, ja także postanawiam usiąść przed blokiem. Oglądam stopę i nie ma tam szkła. Gdy ją tak unoszę, kątem oka widzę, jak zasłania twarz włosami i próbuje zetrzeć ślady łez. Zdejmuję koszulkę przez głowę. Nie jest najczystsza, ale może to lepiej. Ocieram resztę krwi i jeszcze trochę zaczyna z niej lecieć. Nie wiedziałem, że stopy są tak ukrwione. Może to od chodzenia na niej.

– Dobre papierosy? – jej głos, aż ocieka złośliwością – To było takie ważne?

– Nie zaczynaj – rzucam jej na kolana plastry
– Podaj mi jeden.

Krew w końcu przestaje lecieć, a ja prawdopodobnie wyrzucę te koszulkę, bo tego nie dopiorę.

Rzuca mi jednym, jakby chciała, żebym się jeszcze bardziej wysilił i go złapał. Ashton dał mi butelkę wody, więc przemywam stopę i ocieram ją, znowu swoją koszulką i dopiero naklejam plaster.

– Chyba nie dam rady dojechać do domu, a twój brat mnie nienawidzi – zakłada sobie włosy za uszy, a na jej twarzy pojawia się obrzydzenie, pewnie przez te jaja.

– Mówisz, że mam cię odwieźć?

– Skoro zabawiłeś się już w rycerza, to gdzie masz konia?

Rzucam jej na kolana tym razem papierosa i zapalniczkę.

– Zapal sobie dla rozluźnienia. Zioło byłoby lepsze, ale twoja Allison wypaliła z moim przyjacielem wszystko.

Robi wielkie oczy, jakby nie mogła uwierzyć, w to, co słyszy.

– Wracam za pięć minut – czochram jej włosy, a tym sposobem moja dłoń jest znowu lepka.

Nic nie idzie tak, jak planowałem. Na pewno nie planowałem pomocy potrzebującym, bo jakby nie patrzeć, sam taki jestem.

*

Wchodzę do swojego mieszkania, gdzie jeszcze siedzi większość moich przyjaciół.

– Jesteście do dupy. Wiecie, że ona siedzi na dole? Zapomniała kluczy do samochodu. Pewnie gdzieś tu są – mówię do nich – Czemu ją w ogóle wypuściliście z tą stopą?

Jest tu już zaskakująco często, oprócz kilku plam po jajkach.

– Niewiele mieliśmy do powiedzenia. W szczególności, gdy zaczęła sprzątać z tą stopą..

Jeden niemiły komentarz mojego brata, a ona postanowiła naprawić zło całego świata, poza swoją stopą.

– Gdzie masz koszulkę? – pyta mnie Mike.

– Odwiozę ją. Tylko wezmę szybki prysznic.

– Ja mogę ją odwieść – mówi szybko Scarlett – Nie powinniśmy jej, stąd wypuści...tylko gdzie są te kluczyki?

Calum znajduje je na stole w kuchni.

– Fantastycznie, kurwa.

To wszystko, co mam do powiedzenia. Niech zajmują się swoją przyjaciółką. Wcale nie chciałem jej odwozić.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz