39. To ja jestem winnien jego romansu

759 63 4
                                    

"Wyrastamy z pewnych przyjaciół,

gdy wyrastamy ze wspólnych zachowań"

Sharon Stone


Przy każdych przemianach, czy zmianach przychodzi taki czas, że człowiek nie wie, czy robi dobrze, szuka sensu swoich działań i ich nowych konsekwencji i tak jest i z Luke'm w tym momencie, gdy siedzi na plaży, paląc jednego papierosa za drugim i intensywnie myśląc o rozmowie z Allison. Siedzę w ciszy naprzeciwko niego i z jakiegoś powodu sięgam po paczkę, aby odpalić jednego i w końcu się przekonać, o co tyle zamieszania, ale on praktycznie wytrąca mi ją z dłoni.

– Nie, Sharon – jest wściekły, tak jak bywa. Jestem do tego przyzwyczajona i szczerze nie oczekiwałam, że przez cały czas będzie pozytywnie nastawiony do życia.

– Powiedz to – chcę, żeby już to z siebie wyrzucił, żebyśmy mogli to przetrawić.

– Co mam powiedzieć, kurwa? – zdecydowanie przekleństwa są wtedy, gdy jest wkurzony. Im mniej jest wkurzony tym mniej nieuzasadnionych przekleństw.

– To co ci siedzi w głowie – pogoda nie jest zbyt ładna dzisiaj, a my siedzimy na tej plaży i wiatr wieje nam w plecy, rozwiewając mi włosy.

Jęczy sfrustrowany.

– Co, jeśli to wszystko moja wina? To zdecydowanie moja wina – stwierdza – Zniszczyłem mu życie, tak jak zniszczyłem życie moich rodziców – no i znowu w tym jesteśmy – Niszczę związek brata, zmuszając go do zostania tutaj, a ja ostatnio zastanawiałem się, czy może nie wyjadę gdzieś bliżej, żeby nie dzieliła nas ta absurdalna różnica czasu – warczy – On tu dla mnie, kurwa, został, a ja bym pojechał gdzieś indziej, byleby być bliżej ciebie – więc teraz to ja jestem temu winna? – Może ona ma racje. Gdyby nie ja, Jack już dawno byłby w Sydney z April i nie użerałby się z tą... – nie kończy, ale rzuca mi dziwne spojrzenie – Czemu ty się z nią przyjaźnisz? W ogóle nie jesteście do siebie podobne.

Coś w tym jest i chyba o to też chodziło. Podobało mi się to, że ktoś tak imprezowy, co tyle przeżył chce się ze mną przyjaźnić i pokazywać mi różne rzeczy. Nigdy nie myślałam, że ja działam na nią tak samo, że ktoś taki jak ja, zmieniał jej spojrzenie o niej samej. Nigdy mi tego nie powiedziała, a teraz wykrzyczała to w taki sposób, jakby mnie obwiniała. Luke chyba też w jakiś sposób to robi.

– On zboczył z dobrej drogi dla mnie, a ja chciałem zboczyć z drogi, którą razem z nim ustaliłem dla ciebie, to nie fair, kurwa – nie wiem, czy to ma sens, ale to chyba nie czas, żeby go podważać – Zrobił dla mnie wszystko..

–To były jego decyzje! – wrzeszczę w końcu – Jego decyzje! Podjął je świadomie! – bo taka mimo wszystko jest prawda – To co robi z Allison to także jego decyzje!

– Jest sfrustrowany, zmęczony i to wszystko moja wina.. – ciągnie się za włosy, a papieros zwisa z jego ust.

– Każdy ma własną moralność, Luke – bo taka jest prawda, jeśli się kogoś kocha to nie całuje się innej, nie tworzy się romantycznej relacji z inną osobą.

– Zawsze jesteś taka przemądrzała – warczy. Nie zamierzam tego tolerować, jeśli ma tak wybuchać w moim kierunku, nawet, jeśli miałoby się to zdarzać rzadko.

– Kto kazał mu wskoczyć do jej łóżka? – muszę z nią porozmawiać, przynajmniej chociaż spróbować – No kto, Luke? – powtarzam – April na pewno na to nie zasługuje, ale to nie twoja wina.

– On zrobił dla mnie wszystko, więc teraz ja muszę... – co to w ogóle według niego znaczy? Usłyszałam, co powiedział, że myślał o czymś innym, niż Sydney i siebie o to obwinia. Jak można siebie obwiniać o to, że chce czegoś dobrego dla siebie? Rozumiem, że czuje się winny, że musi się mu odwdzięczyć, ale jak to zrobi będąc w Sydney? Nie sprawi, że Jack naprawi relacje z April, ani nie sprawi, że April mu to wybaczy, o ile w ogóle się o tym dowie. Relacje międzyludzkie są wykańczające.

– April niesie na barkach wszystko – kontynuuje – Sama nie ma rodziny. Jest tylko ona i Jack i ich marzenia, a może jej marzenia i co? Niesie też ciężary Jacka, a on tym pogardził – chcę powiedzieć, że nie można być z kimś z wdzięczności i przez chwile zastanawiam się, czy może on także jest ze mną z wdzięczności, bo coś z niego wykrzesałam. Bo zdecydowanie jesteśmy razem, prawda? Skoro myśli o nas w przyszłości to musimy być razem.

– Nie będę niosła na barkach twojego życia – nie wiem, czemu czuję potrzebę powiedzenia tego – Będę pomagać ci rozwiązywać jego trudy, ale nie będę działać za ciebie – nauczyłam się tego przez ostatnie dwa miesiące, ale także zrozumiałam, że trzeba ich wspierać i że to napędza do działania.

– Rozmawiamy o nas, kurwa? – w pewien sposób tak i to przeraża mnie jeszcze bardziej.

– Nie jesteś winny sytuacji z Allison – rozumiem, czemu myśli inaczej – Twój brat został tu dla ciebie, ale..

– No właśnie! Przeze mnie stracił ten czas z April, a jesteśmy tylko przyrodnimi braćmi! Gdyby mną gardził tak, jak reszta rodziny jego życie dzisiaj byłoby w innym miejscu! Może rodzice zapłaciliby za jego studia, nie musiałby pracować, beze mnie nie byłby tak do tyłu.. – nie wiem, którego papierosa z kolei już pali, ale mam już dosyć tej niekończącego się schematu – Powinien mnie, kurwa, zostawić samego sobie..

– Słuchaj.. – powiem to tylko raz, bo nie mogę tego słuchać – On zrobił to wszystko, bo jest dobry, bo wie, ile jesteś wart i skoro widział i widzi to dobro w tobie i wie, że jesteś wart dobrego życia, to rozróżnia dobro od zła, więc wie, co robi. Inaczej by było, gdybyście stąd wyjechali, ale on właśnie się tego boi, że tam sobie nie poradzi, bo boi się, że to go przerośnie, więc wmawia sobie, że nie jest tego wart.

– Może powinnaś być psychologiem, co kurwa? – nie będę znosiła jego bycia chamskim.

– A ty może powinieneś odzywać się do mnie z większym szacunkiem, bo nie kupuję tego gówna – nie mogę obchodzić się z nim, jak z małym kurczaczkiem, którego wszystko rani. Wiem to – I się na nie nie zgadzam. Żaden z was nie jest taki, jakiego udaje, więc z tym skończcie.

Wiem, po prostu wiem, że na końcu języka siedzi mu, że ja nie rozumiem, bo mam dobre życie. Patrzy na mnie tylko wściekle, ale nic już nie mówi, a przynajmniej nic krzywdzącego. Wyciąga do mnie ręce, chcąc mnie chyba przeprosić, ale siedzimy pośrodku jego niedopałków, a ja nie zamierzam posadzić na nich tyłka. Wstaję, a on je na szczęście zbiera.

– Przepraszam – teraz daję się przyciągnąć do uścisku – Frustruje mnie bycie Luke'm Hemmingsem i ogólnie bycie Hemmingsem, a to wszystko sprawia, że czuję, jakbym się cofał.

– Raz na wozie raz pod wozem – i to cała konkluzja, którą mogę mu teraz dać. W szczególności, że sama mam nad czym myśleć. Nie myślałam, że coś poza Sydney jest w opcji, a okazuje się, że to rozważał. Chyba wolałam o tym nie usłyszeć.

– Nie chcę, żebyś musiała znajdować mnie pod tym wozem albo trafiać tam ze mną – ja też tego nie chcę, ale nie wiem, czy to możliwe. Jeszcze na dodatek nie miałam okazji przetrawić tego, że może moja przyjaźń z Allison, wcale nie jest przyjaźnią.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz