47 Stawiam na przyjaźń

643 62 7
                                    


Wróciliśmy do Mission Beach sami. To była długa podróż, podczas której zatrzymywaliśmy się wielokrotnie na różne rzeczy. Myślę, że ta podróż zostanie w nas na długo. Ale co przy Sharon nie zostaje ze mną na długo, wszystko jest warte więcej, niż chwile. Moja dziewczyna uznała, że skoro Jack postanowił urządzić się w Sydney, to ja muszę czuć się samotny i przesiaduje w moim mieszkaniu całymi dniami. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale Sharon oferuje dużo ciepła i z każdym jej dniem w tym mieszkaniu robi się ono, co raz bardziej prawdziwym domem, a nie czymś do egzystowania.

– Ależ się zrobiło tutaj przytulnie – komentuje Mike, gdy siada na kanapie, na której jest zbyt dużo poduszek – Może przygarniesz mnie i Ashtona? Będziemy mieli przedsmak wspólnego mieszkania - i znów jestem do dupy przyjacielem, że nie pomyślałem o tym wcześniej – Mam dosyć starych – a kto z nas nie ma? No może Sharon, ale jej tu nie ma.

Ashton nic nie mówi. Wgapia się w bębny, które kupiliśmy na spółkę na jednym z pchlich targów. Nie wiem, dlaczego ktoś chciał się ich pozbyć, ale na tym skorzystaliśmy. No i pod nieobecność Jacka zrobiliśmy sobie z tego mieszkania miejsce prób zespołu. Cały czas szukamy nazwy i zastanawiamy się, co właściwie chcemy zrobić z tym, co tworzymy.

– Co myślisz, Ash? – Mike rzuca w niego chrupką.

Mój przyjaciel, z którym moje stosunki są napięte i nie porozmawialiśmy, ani o Sharon, ani o Allison, ani tym bardziej o moim bracie, ani o ty, czy dalej jesteśmy przyjaciółmi. Dla mnie nic się nie zmieniło, nawet jeśli nie zawsze go rozumiem.

– Zapłacę swoją część czynszu z zioła, nic się nie zmieniło – wiem, że druga część tego zdania to przytyk do mnie. Może dlatego powinniśmy zainwestować w muzykę, aby to zmieniło się dla nas, aby mógł rzucić to głupie zioło i może zarabiać na graniu. Wiem, to całkowicie absurdalne. Jak my chłopaki z tej wiochy, mielibyśmy coś takiego osiągnąć.

– Czyli się zgadzasz?! – ekscytuje się Mike – I ty też się zgadzasz?! – zwraca się do mnie – Możemy razem zamieszkać!?

– Mam tylko dwa łóżka – przypominam mu.

– Mam to gdzieś. Mogę spać na kanapie – tak bardzo marzy o tym, żeby wyprowadzić się z tej przyczepy.

– On nie wróci? – Ashton rozgląda się po mieszkaniu, jakby szukał jej rzeczy i oceniał, czy może zająć jego miejsce. nie wiem, czy chodzi o to, że mógłby spać w jego łóżku, czy o dziewczynę, którą dzielili.

– A no tak! – Mike nie ma filtra – Pieprzyliście te samą dziewczynę, a teraz możesz spać w jego łóżku! – zdecydowanie nie powinien tego mówić.

Nigdy nie patrzyłem na te sytuacje, jako zero jedynkową, że muszę stanąć, po którejś ze stron, bo nigdy nie myślałem, że to oni są przeszkodą, tylko, że to ta dziewczyna nią jest. Tylko i wyłącznie ona. Ashton patrzy na mnie z wyrzutem, jakbym wiedział i mu nie powiedział. Nie znam szczegółów z tego, co się wydarzyło, pomiędzy Allison, a moim bratem, tak samo nie znam szczegółów, co do Ashtona.

– Sypał z nią? – zadaje mi to pytanie, jakbym był wyrocznią.

Mieszkając z nim, musiałem wiedzieć z kim sypia? No słuchajcie, łóżko, czy to mieszkanie to nie jedyne miejsce, gdzie można to robić, więc....

– Możesz zadzwonić i zapytać, kurwa – to naprawdę nie moja sprawa – Albo zapytaj ją, skoro rościsz sobie do niej jakieś prawa – nie wiem, jakie prawa rości się do takich chorych dziewczyn, jak Allison. Może lepiej, że nie wiem.

– Wezmę kanapę – mówi Ashton – Nie będę... – sam fakt, że nie wierzy w to, że z nią nie spał, powinienem mu wiele o niej powiedzieć – Kurwa, musiałeś sprawić, że to sobie wyobrażam? – rzuca w Mike'a pustą butelką.

– Dziewczyny nie powinny stanąć pomiędzy naszą przyjaźnią, Ash – przyjaźnimy się dłużej, niż zna Allison i mam nadzieję, że będziemy to robić jeszcze długo po niej. To nie tak, że ona nas podzieliła. Nie jest dobrą rzeczą, która by mogła to zrobić. Skoro Sharon i Scarlett nie sprawiły, że nasza czwórka trzyma się razem, to znaczy, że coś tam wiemy o wartości przyjaźni.

*

A skoro mowa o Sharon, to właśnie wpada do mieszkania. Trzyma w dłoniach laptopa, co jest nieco dziwnym widokiem.

– O cześć – mówi, gdy dostrzega, że nie jesteśmy sami – Przeszkadzam?

– Nie, ale te dwa dupki się wprowadzają – wskazuję palcem na Ashtona, a potem na Mike'a – Nie mogą znieść, że mieszkałbym sam.

Mike pokazuje mi środkowy palec.

– To koniec waszego biegania nago – cóż, rzeczywiście to robiliśmy, więc trafił w samo sedno, wywołując rumieniec Sharon, jakby właśnie przyłapał ją nago. Cóż, może nie powinienem się na to zgodzić, a na cieszyć się Sharon. Tylko ja i ona do mojego wyjazdu.

– Okej, to skoro tu będziecie mieszkać to mu pomożecie się przygotować – stawia laptopa na kuchennym blacie – Znalazłam całą aplikację i wszystko czego potrzeba do tego, aby ubiegać się o to stypendium muzyczne – mówi przy nich wszystkich. Nie za wiele rozmawialiśmy o moich przyjaciołach i o tym, jakie są nasze relacje, a na pewno nie o fakcie, że trudno nam cieszyć się ze swoich dobrych rzeczy.

– Stypendium muzyczne? – odzywa się Mike.

– No, Luke jest naprawdę dobry w te klocki od czegoś trzeba zacząć – Sharon uśmiecha się do nich, ale oni są sceptycznie nastawieni.

– W Sydney? – pytanie pada z ust Caluma, który do tej pory nie brał udziały w dyskusji.

– Tak – odpowiada za mnie moja dziewczyna.

Calum patrzy na swoją i ich spojrzenia są naprawdę dziwne.

– Co, kurwa? – przerywam im tę milczącą zmowę – O co chodzi? – nie reaguję na Sharon, bo ona jest teraz w swoim świecie. Nie rozmawialiśmy o tym, ale ona się nakręciła. Uważa, że mam spróbować, a jak nie wyjdzie to będę szukał czegoś innego. Pozwalam jej robić to, co robi, bo w ogóle w to nie wierzę.

– Złożyłem o nie wniosek – mówi Cal, który odwraca wzrok od Scarlett, żeby spojrzeć na mnie.

Mam ochotę zapytać, czemu nic mi nie powiedział, ale ja też mu nie powiedziałem.

– Co, kurwa? – powtarzam po raz drugi. Nie jest to złe „co kurwa", co najwyżej bardzo zaskoczone.

– Nie trzeba spełnić dużo warunków, a trudna sytuacja ma pomagać, a nie dyskwalifikować.. – tłumaczy mi – Wiesz, że jestem zakręcony na punkcie muzyki – tłumaczy się dalej, jakby miał co, ale tak naprawdę to nie ma – Podjęliśmy taką decyzje ze Scarlett, że to dobra droga..

– Przestań się tłumaczyć – proszę go – Zrobiłeś, co chciałeś i co dla ciebie dobre – kręcę głową z niedowierzaniem – Nie wiedziałeś, że Sharon też ma taki pomysł – może sam fakt, że to pomysł Sharon, a nie mój powinien mnie dyskwalifikować. Nie będę walczył z najlepszym przyjacielem. Patrzę na Sharon, która za pewne może to wyczytać z moich oczu. Zamyka komputer, ale nie sądzę, że odpuści.

– Też powinieneś złożyć – mówi do mnie – Skoro mam konkurować z ludźmi to lepiej, żeby byli tak utalentowani, jak ty – w jego oczach widzę, co innego, niż mówi.

– Pieprzę to – naprawdę. Nie zależy mi na tym, a mu ewidentnie tak. Znajdę, jakieś inne rozwiązanie.

– Mogłem ci powiedzieć – Calum drapie się po karku – Mogłem w ogóle wam powiedzieć, że będę studiował – więc, będzie to robił mimo tego, czy mu się uda, czy nie – Chcę tego – nie musi się tłumaczyć.

– Zawsze byłeś jebanym farciarzem – rzuca w jego kierunku Ashton – Muszę iść – nie mam pojęcia, gdzie idzie, ale na pewno nie wyniknie z tego nic dobrego. Nie wiem, jakim cudem czuję to w kościach, ale tak właśnie jest.

Dołączam do Sharon w kuchni, a ona od razu przytula się do mojego boku.

– Jest dużo uczelni – może to znak, że nie mam tak daleko od niej wyjeżdżać? Cholera, a co jeśli to naprawdę taki znak? Od kiedy, kurwa, wierzę w znaki. 

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz