44. Tak działa Sydney

794 69 16
                                    

"Bo zasługujesz na więcej, a nie na mniej"

Sharon Stone

Tyle się ostatnio dzieje, że uparłam się, abyśmy pojechali z April do Sydney. Luke musiał przekonywać brata, co do tego, ale chyba wszystkim ulżyło, gdy się zgodził i wsiedliśmy w jego samochód. Mama nie była zadowolona. Tata też nie był przekonany, ze względu na dużą odległość. Tym razem już muszę dzwonić, co kilka godzin i zostawiać wiadomości, co jakiś czas. Patrzą na fakt, że wśród znajomych Luke'a jestem jedyną osobą, której rodzice przejmują się swoim dzieckiem doceniam to, pewnie nawet bardziej, niż przyznam przed nimi. Nie muszę opiekować się samą sobą, mam obok siebie kogoś mądrzejszego, dojrzalszego i kogoś kto mnie wspiera.

Właśnie dotarliśmy do mieszkania April i muszę przyznać, że ta podróż jest nieco, jak policzek w twarz i to taki naprawdę mocny. Ponad dwadzieścia cztery godziny jazdy z jednym noclegiem po drodze, w jakimś szemranym hotelu. Wiem, że są samoloty, ale Luke'a nie będzie na to stać. Nawet nie wiem, czy chciałby latać do swojego przeklętego miasta. Współlokatora April pojechała do rodziców i zgodziła się, abyśmy spali z Luke'm w jej pokoju, ale teraz jesteśmy wszyscy w samochodzie.

– Ta podróż to był koszmar – mówi April, pokładając się na kanapie – Już zapomniałam, jaki to jest kawał drogi tym cholernym samochodem – podczas tej podróży dowiedziałam się, że to był pierwszy raz, odkąd odwiedziła Jacka w ich rodzinnym mieście – Dziękuję – zwraca się do Jacka – Że tak dla mnie jeździłeś – dodaje jakby to nie było jasne.

– To nic takiego – brat Luke'a wzrusza ramionami.

Zastanawiam się, ile razy tu jechał. Ile dni stracił na dojazdach, aby chociaż na chwile ją zobaczyć. Ile czasu stracili przy te odległość i niepewności. Oni mieli wybór, dokonali takiego, a nie innego, ale nie wiem, czy ja tak będę potrafiła. Co gorsze, rozstać się z kimś kogoś się kocha i tęsknić, czy być z kimś kochać i tęsknić? Teoretycznie, jeśli wszystko poszłoby dobrze, za dwa lata moglibyśmy być tu razem.

*

Zwiedzać Sydney decydujemy się dopiero następnego dnia, gdy jesteśmy całkowicie wyspani. Upieram się, żeby zobaczyć kampus, na którym w przyszłości może będę studiować i może Luke także, kto wie.

– Co byś chciał studiować? – nigdy o tym nie rozmawialiśmy, bo to nigdy nie było opcją, a przynajmniej on tak nie myślał.

– Myślisz, że mam w ogóle szanse pójść na studia? – ściska mocniej moją dłoń, za którą mnie trzyma.

– Myślę, że tak – uśmiecham się do niego – Wiem, że twój brat przychodzi z tego faktu różne problemy i kłótnie z April, ale dałbyś radę – gdyby tylko chciał – Więc, gdybyś dał radę, to co byś studiował?

– To głupie, kurwa – zatrzymuje się w miejscu i patrzy w górę w jakieś okna budynku – Nigdy o tym nie myślałem, zanim cię nie poznałem – to akurat mnie nie dziwi i to bardzo przykre – Myślę, że coś z budowaniem maszyn albo budowaniem w ogóle rzeczy. Lubię grzebać w samochodach, więc może jakaś mechatronika? – opuszcza głowę, jakby sprawdzał moją reakcję – Jestem na to za głupi, wiem – podsumowuje samego siebie i według mnie bardzo nietrafnie.

– Jesteś dobry z przedmiotów ścisłych – przypominam mu – Jeśli włoży się odpowiednią ilość pracy to ona się zwróci z nawiązką, więc..

– Nie wiem, czy chcę włożyć w coś tyle pracy i kasy, a potem nie być pewnym, czy to mi się zwróci. Tak samo jest z muzyką, na którą upiera się Calum – nie do końca rozumiem – To super niedochodowe, a on chce studiować muzykę.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz