27. Weź mnie na miło najlepiej

880 67 32
                                    

"Przekraczamy granice własnej godności, 

a potem dziwimy się, że jej w ogóle już nie mamy" 

Sharon Stone

Koniec końców to on się odsunął i powiedział, że pozwoli mi się umyć, dodał też coś na temat umycia zębów. Przyniósł mi ręcznik i swoje ciuchy. Teraz stoję przed małym, okrągłym lustrem, które jest zaparowane i muszę przetrzeć je ręką, aby siebie zobaczyć. Moje włosy wywijają się na wszystkie strony, wręcz się kręcą. Chłopaki nie posiadają suszarki, więc wszystko, co mam to swoje palce, aby je przeczesać. Mam na sobie jego koszulkę, która zwisa w moich ramionach, a jej rękawy sięgają do moich łokci. Z tyłka zwisają mi jego dresy, które nawet, gdy zaciągnę sznureczkami i tak nie chcą się trzymać. Wszyscy zawsze opisują, jak fantastycznie wyglądają w ubraniach swojego chłopaka, to chyba same je wybierają albo nie różnią się kilkoma rozmiarami. Moje piersi napierają na koszulkę, a ja czuję się głupio i zastanawiam nad ubraniem stanika, co byłoby chyba gorsze, bo wtedy miałabym tam mokre plamy. Czy to, źle, że nie czuję się komfortowo? To znaczy, kiedy jest ten moment relacji, że wszystko zaczyna być proste? Jego ubrania pachną proszkiem do prania, a nie fajkami. Zarzucam włosy do tylu i żałuję, że nie mam gumki, aby je spiąć. Wiecie, co pomija większość historii? Te chwile, gdy masz wyjść komuś na przeciw, po bardzo niezręcznej chwili. Najczęściej przechodzą do tego, co dzieje się kilka dni później lub wśród innych ludzi, a ja stoję w tej łazience i nie wiem, co się stanie, gdy stąd wyjdę, ponieważ przegięłam pałę, ale on też to zrobił. Nie dajemy sobie chwili wytchnienia i czasem tak jest właśnie w życiu, że nie mamy, gdzie uciec. Taplamy się w syfie po uszy, aby się z nim zmierzyć. Nie wiem, czy zostawanie w nim nam pomoże, czy może powinniśmy dać sobie czas. Ale czy uciekanie od kolejnej rzeczy pomoże? Wychodzę z łazienki, a on stoi w kuchni, opiera się dłońmi o blat, ma spuszczoną głowę. Cóż, przynajmniej mnie nie widzi, a przynajmniej jeszcze przez chwile.

– Łazienka jest wolna – wypowiadam to zdanie często w domu. Tak, jak oni mamy jedną łazienkę, a mieszka nas dwa razy więcej, no więc, wcale nie mieszkam w jakiś luksusach w porównaniu z nim.

Luke kiwa głową i idzie prosto do niej, bez zaszczycenia mnie chociażby spojrzeniem. Może to ten moment, gdzie powinnam wyjść. Nie wiem, jak długo będę się jeszcze nad tym zastanawiać. Zamiast tego idę do ich kuchni i zaglądam do lodówki. Trochę jajek, pomidor jeden, czy dwa, cała masa alkoholu, przez którą nie widzę jedzenia. Jest też ser, mleko, no lodówka zawiera podstawowe elementy. Nic z czego można by zrobić obiad. Chyba, że uznamy jajecznicę za wystarczająco pożywny posiłek. Nie mam, jednak ochoty stać nad nią, więc szukam telefonu, który powinien gdzieś być w moich mokrych ciuchach. Trochę wody chyba go nie zabiło, a przynajmniej nie na tyle, żeby zamówić pizze. No mam przynajmniej taką nadzieję. Nie wiem, jaką pizze lubi, ale wiem, że ma cholernie dużo problemów. Fascynująca kolej rzeczy. Na pewno też bardzo męcząca.

Luke wychodzi z łazienki o wiele szybciej ode mnie, jego włosy są także mokre, a jego własne ciuchy, zdecydowanie o wiele lepiej na nim leżą. Ma na sobie takie same dresy, jak ja i koszulkę, jakiegoś zespołu. Chcę zapytać, czy był na koncercie, ale może to nie właściwa chwila.

– Zamówiłem pizze – mówi dokładnie w tej samej chwili, w której ja mówię to samo.

Parskam śmiechem.

– Więc, jednak dowiem się, jaka jest twoja ulubiona – mówię to na głos, a on dziwnie na mnie patrzy.

Kieruje się w moją stronę, nie zrywając mojego spojrzenia. Całuje mnie czule w głowę, a mnie tak strasznie zaskakuje ten gest, że łapię go za koszulkę i wtulam się w jego pierś.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz