"Czy jest jakiś limit różnic,
po których przekroczeniu wszystko traci sens?"
Sharon Stone
Denerwuję się.
Sama go tu zaprosiłam, a teraz się denerwuję.
Czemu przekraczanie własnych granic jest takie trudne? Wiem, że nie wszystkie trzeba, że wcale nie trzeba otworzyć się na wszystkich ludzi, ale okropnie przeraża mnie to, że jeśli pozwolę sobie dostrzeganie wspólnej przyszłości, a nie walki o coś dla niego, dla mnie, dla kogokolwiek, to w tym utonę i nie pomoże mi nawet to, że całkiem nieźle pływam. Nie do końca boję się, że on zrani mnie, a ja zranię siebie wyobrażeniami, które są nierealne. Luke otwiera się na nowe, a ja zamykam. Może powinnam o tym porozmawiać z mamą, bo Allison w ogóle nie była pomocna. Odkąd „związała" się z Ashtonem trudno mi się jest z nią w ogóle porozumieć. Ale co powie mi mama? Wiem, że wszystko powinnam robić własnym rytmem, ale tak naprawdę to czuję, że dopiero muszę go odkryć.
Rozlega się delikatne pukanie do okna. Podskakuję na łóżku i niemal do niego biegnę, aby mu je otworzyć. Pochyla się przez okno, aby mnie pocałować. Uśmiecham się na ten gest, bo oznacza to, że jest niecierpliwy.
– Cześć – wchodzi do mojego pokoju, a w jego dłoni widnieje torba.
– Co tam masz? – chcę zajrzeć do środka, ale nie chowa ją za plecami.
– Może piżamkę? Albo szczoteczkę? – śmieje się ze mnie – W końcu przyszedłem na nocowanie.
Nie jestem z tych, co się w każdej sytuacji rumienią, ale tym razem to robię.
– Tylko nie wychodź drzwiami rano – przypominam mu.
– Wyszło z tego trochę dobrego, jakby na to nie patrzeć – jakby nie patrzeć to tak.
– To co tam masz? – mam nadzieję, że nie alkohol, ani zioło, ani tonę fajek. Fajki to jedna z tych rzeczy, o które nie chcę się z nim nieustannie spierać, a zarazem boję się, że kiedyś wybuchnę. Będę tak sfrustrowana własnymi granicami, że w końcu powiem coś, żeby odwrócić uwagę od samej siebie. To nie jest w porządku. No ale duszenie rzeczy w sobie tak się kończy. Tylko nie mogę z tym nic zrobić.
Siada na podłodze z torbą przed sobą i zaczyna wyjmować z niej rzeczy.
– Co to? – siadam obok niego, gdy on podsuwa mi jedno z pudełeczek pod nos.
– Mówiłaś kiedyś o sushi, a ja dostałam pierwsza wypłatę.
Teraz to mi się chce śmiać. Gdy ja nieustannie myślałam o seksie, na który nie jestem gotowa, on myślał, jak zrobić dla mnie coś dobrego. Nie jadam po nocach, ale to nie jest problem, wręcz to super, że to jest tą nielegalną rzeczą, którą będziemy robić. Notorycznie mnie zaskakuje, przy czym zaskakuję też samą siebie.
– No co, kurwa? – pyta – Takiego nie lubisz?
Nieustannie czytam o romansach, chcąc przeżyć podobne historie, powielić określone schematy, przeżyć określone rzeczy, ale nie myślę o tym, jak bardzo możemy to zrobić po swojemu i dla siebie i jak bardzo może mi się to podobać. Rzucam mu się na szyję, chowając twarz w jej zagłębieniu.
– To znaczy dobrze, kurwa? – w kolistych ruchach masuje moje plecy.
– Dziękuję – że to ty, że jesteś tu ze mną, że to mi pokazujesz inną twarz, że chcesz wszystkiego, co chcę ci dać i nic więcej, nawet, jeśli mógłby tego wymagać, bo ja nieustannie popychałam go do przodu albo do jego granic.
CZYTASZ
WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}
FanfictionMission Beach to małe miasteczko w Australii. Mieszka w nim kilku złych chłopców, ale żaden nie ma tak zepsutej reputacji, jak Luke Hemmings. Jest też dobra dziewczynka, najlepsza uczennica, zapalona fotografka. Łączy ich to, że nic o sobie nie wied...