rozdział dwudziesty

460 32 0
                                    

 Do mojej grupy z zaawansowanych zaklęć dołączyła grupa uczennic z Beauxbatons, które - według Madame Maxime - były najlepszymi czarodziejkami z całej szkoły. Uczniowie Hogwartu, a nawet sam Flitwick, podchodzili do tej opinii dość sceptycznie.

- Moi drodzy, dzisiaj będziecie ćwiczyć zaklęcia powiększające i zmniejszające. Proszę podzielić się na czteroosobowe grupy. Każda czwórka otrzyma jabłko, które należy powiększyć, a następnie pomniejszyć, nie uszkadzając go. No już, do roboty!

 Westchnęłam i zatrzasnęłam ciężką książkę zaklęć, po czym szybko omiotłam spojrzeniem klasę. Większość już miała swoje grupki, więc nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nadal nie cieszyłam się zbyt dużą sympatią wśród uczniów innych domów.

Problem jednak rozwiązał się sam. Moją uwagę przyciągnęła jedna z Francuzek, która pomachała do mnie, a potem ruszyła w moim kierunku, a wraz z nią jej dwie przyjaciółki.

"Świetnie" - pomyślałam, ale zachowałam uprzejmą obojętność na twarzy. Cała trójka zatrzymała się przede mną, uśmiechając lekko.

- Cześć. Ja kojarzę ciebi, ale się chyba ni znamy? - odezwała się najwyższa, a nim zdążyłam zareagować, dodała - Jestem Josephine.

- Ja Noelle - to powiedziała najniższa, z włosami sięgającymi talii.

- A ja Antoinette - przedstawiła się ta średnia.

- O, ty... ze Slytherinu, prawda? - wtrąciła Noelle, przyglądając mi się.

- Tak. Alexandra - odpowiedziałam, siląc się na cierpliwy ton.

- Oui, Alexandra. Ty trzymasz się z taki słodki blondin. Jak on się nazywa?

Zamrugałam kilka razy, aż słowa do mnie dotarły. Nie ma co, przechodziły do swoich interesów z marszu. Słodki blondyn? Jedynym blondynem, z którym trzymałam, był Peter. Aż nie mogłam uwierzyć, że wile o niego pytają. Chociaż był jeszcze...

- Masz na myśli Malfoya? Dracona?

- Nie, on jest muodi, chyba czwarty rok. Ten, z którym rozmawiasz przy stole w sali. On i jego przijaciel tacy sportowani - Noelle pokręciła głową, aż jej platynowe włosy zafalowały.

Dukes padnie jak mu o tym powiem.

- Ach, ten to Peter Dukes. Siadacie czy będziecie nade mną stać?

- Och, oui, proffesore Flitwick dał zadanie - potaknęła Antoinette i usiadła obok mnie.

- Zapoznasz nas z tym Peter? - drążyła Noelle.

- Jeśli wam tak zależy - wzruszyłam ramionami.

- Oui, trzeba szukaci partnerów na bal. A ładnych chłopców nie macie za wiele.

 No tak, bal. Jakby to wyglądało, gdyby piękna i delikatna Josephine przyszła z kimś pokroju Flinta? Na samą myśl miałam ochotę się roześmiać.

- Przecież nawet nie wiadomo, czy ten bal się odbędzie.

 Wile naskoczyły na mnie za to stwierdzenie, a mi się odechciało dalszej dyskusji na ten temat. Zamieszanie ustało, na ławkach pojawiły się jabłka i zaczęliśmy ćwiczyć.

- Moi zacznie. My to już przerabiali w Beauxbatons - powiedziała Antoinette i wyciągnęła swoją długą, zdobioną różdżkę z jasnego drewna.

 Powstrzymałam się od komentarza i z założonymi rękoma przyglądałam się, jak dziewczyna odrzuca włosy do tyłu i od niechcenia rzuca zaklęcie. Czerwone jabłko powiększyło się do rozmiarów melona, a za kolejnym machnięciem różdżki powróciło do swojej wielkości.

Nie chcę widzieć testraliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz