Z każdym krokiem, który oddalał mnie od biblioteki, narastała we mnie wściekłość. Nawet nie zorientowałam się, że zmierzam ku wieży Gryffindoru. W mojej głowie dzwoniła jedna myśl.
Zrównać Johnson z ziemią.
Nie obchodziło mnie, że rozmiary Hogwartu utrudniały mi znalezienie Gryfonki. Musiałam ją dorwać. Pogrążona w rozpaczy, złości i innych emocjach, których nie potrafiłam określić, nie zauważyłam Charlotte Hemmings przechodzącej obok. Ocknęłam się dopiero, gdy szarpnęła mnie za ramię.
- Czego znowu chcesz? - warknęłam, gwałtownie zatrzymując się naprzeciw jasnowłosej.
- Pytałam, co się stało. Prujesz przez korytarz i wyglądasz na wściekłą - powiedziała, przypatrując mi się badawczo.
- To świetnie się składa, bo akurat jestem wściekła.
- No dobrze, ale co się stało? Chodzi o ten list? Co w nim było?
Pokręciłam niecierpliwie głową. Nie miałam ochoty ani czasu na takie rozmowy.
- Słuchaj, dzięki za troskę i w ogóle, ale nie musisz się wtrą...
- Ale będę się wtrącać - przerwała mi stanowczo, a jej ton głosu sprawił, że zamilkłam. Do tej pory znałam ją z wesołej i energicznej strony. - Niańczę już Draco, to i tobą się zajmę.
Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę w napiętej ciszy. Uparcie dążyła do przełamania mojej skorupy. Po chwili stwierdziłam, że i tak Lizbeth już wie, więc Charlotte nie miałaby komu kablować. Już, już miałam odpowiedzieć, gdy zauważyłam - chyba dzięki łutowi szczęścia - ciemnoskórą dziewczynę przechodzącą obok.
Na nowo zalała mnie fala złości, a widok Gryfonki tak ją podsycił, że aż pociemniało mi w oczach.
- Może innym razem, Lotte - rzuciłam.
Ruszyłam za Angeliną, obok której - jak zawsze - szła Alicja.
- Johnson! Pozwól na słówko! - zawołałam i - ku mojemu zadowoleniu - zauważyłam, że dziewczyna lekko drgnęła.
Odwróciła się przez ramię i omiotła spojrzeniem korytarz.
- Nie mamy o czym gadać, Fields.
- Tak sądzisz? - odparowałam, podchodząc bliżej. Angelina też się zatrzymała.
Alicja obrzuciła nas zaniepokojonym spojrzeniem, jakby oceniając powagę sytuacji.
- Tak sądzę. I nie będę marnować czasu na ciebie.
Zaśmiałam się krótko i oschle.
- Ale nie było ci szkoda czasu, gdy szłaś na mnie kablować?
Dłonie dziewczyny zacisnęły się w pięści. Przez chwilę toczyła się walka na spojrzenia.
- Zrobiłam, co uważałam za stosowne, i nic ci do tego, jasne?
- W zasadzie to nie, niejasne. Co ci to dało? Nie znosisz mnie od drugiej klasy, powinnaś mnie olewać! A tymczasem biegniesz do Lizbeth Carrow, najgorszej Ślizgonki w tej szkole i mówisz, że widziałaś mnie z Fre... Weasleyem! Aż takim jestem dla ciebie zagrożeniem?
- Dajcie spokój, to nie... - próbowała załagodzić sytuację Spinnet, ale jej przyjaciółka ją zagłuszyła.
- Ty miałabyś być zagrożeniem dla mnie? Naprawdę masz wielkie ego.
- W takim razie dlaczego po pięciu latach znowu zaczynasz się wtrącać? Źle ci było, gdy po prostu się ignorowałyśmy? Ja nie widzę innego wyjaśnienia, ale proszę, oświeć mnie!
CZYTASZ
Nie chcę widzieć testrali
Fanfiction"Najpierw zakochał się w wyzwaniu, którym dla niego była. A potem... zakochał się w jej dobrym sercu, które skrywała pod chłodną powłoką, w jej zawziętym charakterze, który dotrzymywał kroku dwóm przekornym Gryfonom, w jej zielonych oczach, które lś...