rozdział trzydziesty szósty

438 33 1
                                    

- Angie, do balu zostały niecałe trzy tygodnie, zapytaj go w końcu!

- To nie jest takie proste... Wiesz, on chyba nie jest mną zainteresowany...

 Gryfonki zmierzały właśnie w stronę Wielkiej Sali, gdzie miały spędzić najbliższą godzinę z powodu odwołania Zielarstwa, odrabiając swoje prace domowe.

- Jak to nie jest takie proste? Po prostu go zapytaj, czy nie pójdzie z tobą jako przyjaciel.

- Dobrze wiesz, że nie chciałabym iść jako jego przyjaciółka - westchnęła z rezygnacją Angelina.

- No ale od czegoś trzeba zacząć, tak? Słuchaj, rozmawiałam trochę z Georgem przed ostatnim treningiem i...

 Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie.

- Chyba nie powiedziałaś mu... o tym? - powiedziała nienaturalnie wysokim głosem.

 Jej przyjaciółka wzięła ją pod ramię, nie patrząc na nią, i pociągnęła ją dalej korytarzem.

- No... nie powiedziałam mu tego wprost... ale dałam do zrozumienia, że byłabyś zainteresowana Fredem... o ile dobrze to wszystko odczytał... - odpowiedziała powoli szatynka, ignorując czarnowłosą, która ukryła twarz w dłoniach.

- Alicja... Nie wierzę... - jęknęła. - Jak on mu o tym powiedział, to koniec.

- Rany, Johnson, jesteś Gryfonką czy nie? Weź się w garść, bo ostatnio chyba zapoznali się z tą Fields.

- Z Fields? Nie zaprosiliby jej. Nie ma opcji - powiedziała stanowczo Angelina. - Gryfoni jej nie znoszą.

 Alicja uśmiechnęła się, zadowolona, że udało jej się trochę podburzyć swoją przyjaciółkę.

- No, w każdym razie chyba już nie traktują się jak powietrze. Zresztą, jeśli mi nie wierzysz, to sama zapytaj bliźniaków. Właśnie nadarza się okazja.

 Weszły do Wielkiej Sali, gdzie przy stołach, oprócz Gryfonów, siedziało również kilka grup Ślizgonów i Puchonów. Uczniów pilnował Snape, stojąc w swoich czarnych szatach przy ścianie. Od razu skierowały się do stołu Gryffindoru.

- O, zobacz, jest wolne miejsce niedaleko nich - szepnęła Alicja, i zanim ta druga zdążyła zaprotestować, pociągnęła ją w tamtą stronę.

 Szatynka śmiało podeszła i zajęła jedno z wolnych miejsc naprzeciw nich, tym samym nie dając Johnson wyboru, która usiadła bliżej bliźniaków. Gdy siadała, Fred podniósł głowę.

- Cześć, dziewczyny! - mrugnął do nich przyjaźnie, a Alicja gotowa była przysiąc, że zatrzymał wzrok o sekundę dłużej na Angelinie.

 Szturchnęła dziewczynę pod stołem i uśmiechnęła się do niej znacząco. Ta pokręciła głową ze zniecierpliwieniem, ale jej uśmiech zdradził, że w środku się cieszyła. Może była dla niej jakaś szansa?



- Odwołane Zielarstwo, cudownie - powiedziała z uśmiechem Madeleine, gdy po przeczytaniu informacji wyszliśmy z pokoju wspólnego. - Jak dla mnie to mogą je odwoływać przez całą zimę. Niezbyt mi się widzi łażenie tam i z powrotem przez śnieg do kolan.

 Zerknęłam za witrażowe okno, gdy weszliśmy do sali wejściowej. Za szybą wirował śnieg, a kożuch pokrywający ziemię był już gruby na dwie stopy. Zima w tym roku przyszła wraz z początkiem grudnia i zdawało się, że będzie wyjątkowo ostra.

 Poparłam ją krótkim "mhm", bo myślami byłam daleko od niej i Grahama trzymającego mnie za rękę.

Wciąż rozpamiętywałam miłe chwile spędzone w pokoju na drugim piętrze, których co prawda nie było jeszcze zbyt wiele. Było mi coraz bardziej szkoda, że nie mogłam pójść z którymś z bliźniaków na bal, jako znajoma. Obawiałam się jednak o zdrowie reszty uczniów, gdyby zobaczyli tę Ślizgonkę u boku Weasleya, którego przecież wszyscy lubili - z wyjątkiem Snape'a i dość sporej grupy Ślizgonów.

Nie chcę widzieć testraliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz