Fred czuł się dość obco, gdy jadł obiad bez Lee, a co dopiero bez George'a. Co chwila zerkał w stronę stołu Slytherinu, zdziwiony nieobecnością Alex i tej drugiej Ślizgonki. Naprzeciwko niego Hermiona szkalowała Harry'ego za brak postępów w rozwiązaniu zagadki złotego jaja z poprzedniego zadania turnieju. Fred czasami zapominał, że turniej w ogóle się odbywał. Nawet bez głębszego zastanawiania się wiedział, co zaprzątało mu głowę - spotkania z Alex.
Tak naprawdę wcale już nie potrzebowali jej pomocy w pracach domowych - ich oceny poprawiły się, i choć daleko im było do Wybitnych, to udawało im się wywiązywać z umowy z matką. Jednak na samą myśl przerwania tych spotkań chłopak czuł tęsknotę. I chociaż był Gryfonem i powinien żyć w zgodzie z uczuciami, to dezorientowała go ta cała sytuacja z Alex. Nie taki miał plan, gdy prawie siłą nakłonił ją do pomocy.
Przecież na początku nawet nie wydawała mu się taka ładna - owszem, nie była brzydka i nawet wyróżniała się na tle większości dziewczyn, ale jej uroda pozostawała mu obojętna. Wystarczyło jednak, że spędził z nią więcej czasu i zaczął na nią więcej patrzeć, a zauważył te subtelne cechy, które czyniły ją piękną - delikatne piegi rozsiane po nosie i policzkach, oczy w kształcie migdałów, łagodnie zarysowane kości policzkowe, pełne usta... To ostatnie chyba najbardziej mu się podobało.
Cholera, tylko coraz bardziej się pogrążał.
Peszyła go też niepewność co do uczuć Alex wobec niego. Na pewno nie traktowała go już tak ozięble i lekceważąco jak na początku, gdy nadal miała bliźniaków Weasley za parę niepoważnych półgłówków, których głównym powołaniem było żartowanie, przepychanie się i próby ożywienia środowiska szkolnego. Chociaż to raczej się nie zmieniło - nadal o nich mówiła w ten sposób, ale z uśmiechem na twarzy.
Gdyby tylko wiedział, że to się tak potoczy...
- Patrz, Fred, przyszła... i ta jej nowa przyjaciółka też.
Chłopak zmusił się do powrotu do rzeczywistości i spojrzał na Angelinę zdezorientowany.
- O czym ty mówisz?
- O Fields, przed chwilą opowiadałam ci, jak prawie się na mnie rzuciła - prychnęła pogardliwie Angelina, patrząc w stronę wejścia.
Fred też spojrzał w tamtą stronę. Wcale nie słuchał opowieści Gryfonki.
Szybko ją wypatrzył - podążała za blondynką, jednak nie usiadła tam, gdzie zwykle. Bez słowa minęła Lizbeth i Anne i usiadła kilka metrów dalej, obok tej nieznanej mu Ślizgonki.
- Żałosna jest.
Fred poczuł, że robi mu się cieplej.
- Nie mów tak - powiedział, nieco agresywniej niż zamierzał.
Angelina przewróciła oczami i przysunęła się bliżej chłopaka.
- Freddie - Merlinie, jak obco brzmiało to zdrobnienie w jej ustach - wszyscy wiedzą, że ona jest jak druga Carrow. Wiem co mówię, kiedyś myślałam, że się zaprzyjaźnimy...
- Nie, wcale nie wiesz co mówisz - przerwał jej Fred. - Nie znasz jej.
Angelina wytrzeszczyła na niego oczy.
- A ty niby możesz coś o tym wiedzieć... - powiedziała lekceważąco. - Otrząśnij się wreszcie, spędziłeś z nią ledwie kilka minut w tym składziku. Chyba nie powiesz mi, że ciebie też owinęła sobie wokół palca?
Fred już miał na końcu języka niezbyt miłą odpowiedź, ale wtedy wciął się Ron:
- O kim mówicie? Z kim byłeś w składziku?
CZYTASZ
Nie chcę widzieć testrali
Hayran Kurgu"Najpierw zakochał się w wyzwaniu, którym dla niego była. A potem... zakochał się w jej dobrym sercu, które skrywała pod chłodną powłoką, w jej zawziętym charakterze, który dotrzymywał kroku dwóm przekornym Gryfonom, w jej zielonych oczach, które lś...