- Dlaczego ciągle do tego wracasz? Nie wystarczy wam to, że się zgodziłam? - odpowiedziałam, przewracając oczami. W środku jednak zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Niby tak, ale... Ślizgoni nie są... tacy. - odpowiedział kulawo George.
Spojrzałam na niego ze zniecierpliwieniem i nagle zrozumiałam.
- Już wiem. Zastanawiacie się, kiedy wbiję wam nóż w plecy, tak?
Pod naporem mojego spojrzenia młodszy z bliźniaków lekko się zmieszał, ale w naturze Gryfonów nie leżała uległość i strach.
Odetchnęłam, po czym kilka razy zabrałam się do kontynuowania, ale słowa jakoś nie chciały sensownie się ułożyć. W końcu wyrzuciłam z siebie:
- Powiem to tylko raz. Nie mam w planach niszczenia komukolwiek życia, nieważne, w jakim domu by ta osoba była. Jeśli jednak macie co chwilę rzucać mi podejrzliwe spojrzenia, to ja odpadam.
Tym razem odezwał się Fred.
- Ja ci ufam.
Trzy słowa, które sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu. Popatrzyłam na niego z zaskoczeniem.
- Przecież ty mnie nawet nie znasz... - wydukałam.
- No i co z tego? - odparł niedbale Fred. - George'a znam całe życie a i tak powierzyłbym mu co najwyżej kamień.
- Ja bym tobie nawet kamienia nie dał, Merlin jeden wie co byś z nim zrobił - odgryzł się jego bliźniak, uderzając brata w ramię.
W normalnych warunkach zaczęliby się teraz przepychać, ale George odwrócił głowę w moją stronę i zadał kolejne pytanie.
- No dobra, ty jesteś półkrwi, nie? Jak w Sly...
- Chwila, skąd wy wiecie takie rzeczy? - przerwałam mu, marszcząc brwi.
Fred rzucił szybkie spojrzenie bratu, ale ten uśmiechnął się szelmowsko i odpowiedział, powoli i wyraźnie.
- Fred sprawdził w kartotekach Filcha. Znalazł tam trochę informacji.
Przeniosłam spojrzenie na starszego z braci, który trzepnął George'a w głowę.
- No co, no co? Niech wie, z kim jej przyszło pracować.
- Grzebałeś w biurze Filcha? Po co? - zapytałam, zbita z tropu.
- A wiesz, to takie przyjemne miejsce. Dawno nas na niczym nie przyłapał, więc się trochę stęskniłem.
- Taak, nie ma to jak powrót na stare śmieci.
Czy oni kiedykolwiek byli poważni?
- No, to jak już to mamy wyjaśnione, to moje pytanie. Jak w Slytherinie traktują tych bez czystej krwi? - kontynuował George.
- Normalnie. Tylko mugole mają gorzej. Jeśli się natkną na kogoś takiego jak Lizbeth - wzruszyłam ramionami.
- Ta cała twoja psiapsi jest stuknięta. Tylko chodzi i wrzeszczy. Ewentualnie na odwrót - powiedział Fred, podpierając głowę na rękach.
Powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem na te słowa, które w zasadzie dobrze opisywały Ślizgonkę. Zakryłam usta dłonią, niby kaszląc.
- Oj, daj spokój, przy nas i tak nie wytrzymasz bez śmiechu - powiedział George, szczerząc zęby.
- Czyżby? Przekonamy się - odparowałam.
- Czy to jest wyzwanie? Bo jak tak, to już przegrałaś.
CZYTASZ
Nie chcę widzieć testrali
Fanfic"Najpierw zakochał się w wyzwaniu, którym dla niego była. A potem... zakochał się w jej dobrym sercu, które skrywała pod chłodną powłoką, w jej zawziętym charakterze, który dotrzymywał kroku dwóm przekornym Gryfonom, w jej zielonych oczach, które lś...