Następny weekend był ostatnim przed Świętem Duchów, podczas którego Czara miała dokonać wyboru zawodników turnieju. Z tego powodu atmosfera w zamku zrobiła się bardziej napięta, a w powietrzu wisiała ekscytacja i oczekiwanie.
Przez cały piątkowy wieczór musiałam znosić opowieści Grahama o jego najlepszych manewrach w quidditchu. Patrol był wyjątkowo nudny, bo złapaliśmy tylko kilku Gryfonów na szmuglowaniu ognistej i jakąś parę z Ravenclawu w kącie korytarza.
- Clearwater, coś marnym przykładem świecisz - prychnęłam, gdy podeszliśmy bliżej i rozpoznałam jedną z nowych prefektów. - Obściskiwać się na korytarzu po dziewiątej? Chyba nie chciałabyś stracić swojej odznaki?
Tak naprawdę zupełnie mnie nie obchodziło, co kto robił, gdzie i o której, ale towarzystwo Grahama skutecznie wprawiło mnie w bojowy nastrój.
- Ravenclaw traci pięć punktów, a teraz spadać stąd - warknął Montague.
- Nie będziecie nam rozkazywać! - obruszyła się dziewczyna, a jej chłopak wstał, rzucając wyzywające spojrzenie Grahamowi. - Za kogo ty się uważasz?
- Ostrzegam cię, Catherine - powiedziałam, zniżając głos. - To, że jesteś prefektem nic nie znaczy. Wiedz, że jak się postaram, to... - stuknęłam znacząco w swoją odznakę.
Dziewczynę chyba bardziej zaniepokoił fakt, że zwróciłam się do niej po imieniu, niż cokolwiek innego. Posłała mi wściekłe spojrzenie, po czym chwyciła chłopaka za rękę i odeszła z nim bez słowa w stronę Wieży Północnej. Patrząc za nimi znowu poczułam się źle. Chyba już nie dało się naprawić mojej sytuacji.
- Lubię cię taką - usłyszałam głos Montague'a. - No wiesz... ostrą.
Rzuciłam mu zniecierpliwione spojrzenie, a on uśmiechnął się znacząco.
- Ale ja nie lubię twoich głupich komentarzy, więc bądź cicho.
Chłopak zaśmiał się, jeszcze bardziej mnie denerwując.
- Właśnie o tym mówię. Lizbeth tylko dużo szczeka, ale ty... masz nad nią przewagę. Zastanawiam się, czy w tych sprawach też taka jesteś.
Weźcie ode mnie tego kretyna, proszę.
Czując, że już dłużej go nie zniosę, ruszyłam w stronę schodów, żeby wrócić do lochów. Przecięłam przez pusty pokój wspólny i weszłam do dormitorium, zanim ten przygłup mnie dogonił.
- Cześć - mruknęła na powitanie Anne. - Jak patrol?
- Uuu, chyba nie najlepiej - wtrąciła się Lizbeth z mściwym uśmieszkiem na twarzy. - Wyglądasz na wściekłą. Co się stało?
Przez chwilę chciałam je zignorować, ale to i tak nie miałoby sensu.
- Graham - odpowiedziałam, ściągając szaty.
Zauważyłam, jak Anne i Lizbeth wymieniają spojrzenia.
- Co zrobił? - dopytywała się Madeleine.
- Był tam ze mną. To wystarczyło.
Opadłam na łóżko i nakryłam twarz dłońmi. Jak długo jeszcze wytrzymam?
- Wiesz, Alex, nam się wydaje... - zaczęła powoli Anne.
- ...że on coś do ciebie ma - dokończyła niecierpliwe Lizbeth. - On lubi się bawić w zdobywanie dziewczyn, a ty nigdy nie byłaś jakoś szczególnie na niego otwarta. To go chyba kręci. Więc uważamy, że jesteś jego nowym celem.
- Bardzo śmieszne, Liz - prychnęłam, siadając na krawędzi materaca. - Przecież on jest zainteresowany swoim kółkiem adoracji.
Lizbeth przewróciła oczami, wzdychając z irytacją.
CZYTASZ
Nie chcę widzieć testrali
Fanfic"Najpierw zakochał się w wyzwaniu, którym dla niego była. A potem... zakochał się w jej dobrym sercu, które skrywała pod chłodną powłoką, w jej zawziętym charakterze, który dotrzymywał kroku dwóm przekornym Gryfonom, w jej zielonych oczach, które lś...