Natychmiast cofnęłam się zza drzwi, czując, jak jeszcze bardziej przyspiesza mi serce. Na korytarzu stali George i Johnson. Spojrzałam na Freda z przerażeniem, a ten już chciał się odezwać, gdy usłyszałam:
- Prefekt łamiący szkolny regulamin?
Nie, to się nie dzieje.
Oczy Freda zrobiły się okrągłe z zaskoczenia, gdy rozpoznał ten głos. Spojrzał na mnie pytająco, ale skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że ja się tym zajmę.
Na krótki moment przywarłam plecami do chłodnej ściany, ale od razu wiedziałam, co należało zrobić, żeby jakoś wyjść z twarzą z tej całej sytuacji.
Należało zrobić przedstawienie.
Postarałam się uspokoić i znowu przybrać wyniosłą postawę. Pewnym ruchem otworzyłam drzwi na oścież i wyszłam na korytarz, stając naprzeciwko Gryfonów. Zaraz za mną wyszedł Fred. George patrzył na nas z czymś w rodzaju samozadowolenia.
- Prefekt to pół biedy, gorzej z wami. Włóczycie się w nocy po korytarzach, tak? - powiedziałam oschle, ignorując drżenie moich rąk.
Przesunęłam spojrzeniem po ich twarzach, zatrzymując się odrobinę dłużej na George'u. Dlaczego pozwolił Johnson iść z nim? I skąd wiedział, gdzie byliśmy?
- Właściwie to tylko przechodziłem... liśmy. Jesteśmy w drodze do... pokoju Hufflepuffu. Żeby złożyć życzenia naszym kochanym Puchonom - powiedział szybko George, nieświadomie obracając w rękach podniszczony kawałek czystego pergaminu. Gdy zauważył moje spojrzenie, szybko schował go do tylnej kieszeni spodni.
- O, a ja chciałem zrobić to samo, droga pani prefekt! Właśnie zmierzałem do mojego przyjaciela Cedrika, no ale się kurczę spotkaliśmy - dodał Fred, podtrzymując historyjkę swojego brata.
Musiałam się powstrzymać od uśmiechu.
- Przecież wy nie lubicie Diggory'ego - prychnęła Angelina.
Bliźniacy spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Nawet ja miałam ochotę uderzyć się w czoło na te słowa. Mogłaby się chociaż nauczyć kłamać.
- Ostatnio się polu...
Wiedziałam, że z bliźniakami to nie miało sensu. Najpewniej próbowaliby jakoś nas wszystkich z tego wyratować, ale ja musiałam gadać z Angeliną.
- Wystarczy - ucięłam. - Weasleyowie, jazda do siebie, Johnson zostanie. Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia.
- Tak, musisz się wytłumaczyć z tego wszystkiego - odparła Gryfonka wyzywająco.
Przewróciłam oczami.
- Angelino, nie testuj mojej cierpliwości.
Fred i George spojrzeli jeszcze na mnie z powątpiewaniem, ale powtórzyłam, żeby wrócili do reszty Gryfonów. Gdy zamknęło się za nimi przejście przy narzekaniu Grubej Damy, podeszłam bliżej do dziewczyny przede mną.
Na chwilę zapadła głucha cisza, podczas której usłyszałam muzykę dobiegającą z pokoju wspólnego Gryffindoru. Nie powinnam tu w ogóle przychodzić o tak późnej porze.
- Czyli zmieniłaś upodobania i zaciągnęłaś Freda do jakiejś komórki na miotły? - zaatakowała Angelina.
Próbowała być agresywna, ale ją przejrzałam. Pod względem emocji była bardzo gryfońska. Przemawiała przez nią zazdrość o Freda, nawet jeśli nie wiedziała, co tak naprawdę się stało.
- Właściwie to on mnie tam zaciągnął - odparłam spokojnie. - Blaise dostał polecenie od profesora Snape'a, aby skontrolował wasz korytarz, ale niestety już przed północą nie byłby w stanie nawet trafić do Wielkiej Sali, więc go zastąpiłam i Weasley miał tego pecha, że się na niego natknęłam. Ślizgoni są wierni swoim, no a wiesz, kim dla mnie jest Blaise.
CZYTASZ
Nie chcę widzieć testrali
Fiksi Penggemar"Najpierw zakochał się w wyzwaniu, którym dla niego była. A potem... zakochał się w jej dobrym sercu, które skrywała pod chłodną powłoką, w jej zawziętym charakterze, który dotrzymywał kroku dwóm przekornym Gryfonom, w jej zielonych oczach, które lś...