22

1K 47 13
                                        

*Pov Perrie*

Obudziłam się równo z głośno dzwoniącym budzikiem. Przeciągnęłam się ziewając, następnie wyłączyłam to ustrojstwo i zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam wieszak z uszykowanym kompletem ubrań. Po drodze zgarnęłam jeszcze kilka rzeczy i weszłam do łazienki się przygotować.

Po jakichś 30 minutach byłam całkowicie gotowa, dlatego zabrałam swoją torebkę i zbiegłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie, czyli płatki z mlekiem i wyszłam z domu. Podeszłam do swojego samochodu, następnie wsiadłam do niego i ruszyłam do szkoły, do której dotarłam w ciągu 15 minut.

Zaparkowałam na szkolnym parkingu najbliżej wejścia. Złapałam swoje rzeczy i ruszyłam do środka. Po drodze ktoś pociągnął mnie za ramie, odwróciłam głowę i zobaczyłam szczerzącego się w moją stronę Malika.

- Czego chcesz? - zapytałam niezbyt przyjemnie.

- Pogadać i dać Ci to. - odpowiada, wyciągając zza pleców bukiet róż. Zerkam na niego i po prostu prycham. - Pezz no weź, pogadajmy chociaż.

Kolejny dzień z rzędu to samo. Malik lata za mną, jak opętany. Nie daje mi spokoju, cały czas pisze, dzwoni lub mnie zaczepia. Chyba w końcu dotarło do niego, jak się zachowywał i co stracił, ale w sumie to już nie mój problem, że tak późno się ocknął...

- Nie.

- To weź, chociaż te piękne, jak ty kwiatki. - ciągnie dalej.

Podchodzę bliżej i zabieram od chłopaka bukiet, który następnie rzucam na chodnik i jedną nogą depczę.

- Lepiej dla ciebie będzie, jak przestaniesz robić, to co robisz. - syczę przez zaciśnięte zęby.

Następnie odwracam się i idę na lekcje, z daleka dociera do mnie jeszcze to, że Malik coś jeszcze tam krzyczy, ale nawet nie chciałam się wsłuchiwać, więc po prostu go olałam.

Serio, co on sobie w ogóle myśli. Przez większość czasu kiedy byliśmy razem, nic dla niego nie znaczyłam, nie interesował się mną, a teraz kiedy jestem z kimś, kogo kocham i wiem, że ta osoba również mnie kocha oraz darzy poczuciem bezpieczeństwa oraz zainteresowaniem, którego wcześniej nie miałam, zachciało mu się mnie odzyskać, tylko po co? Żeby znów być na szczycie, żeby było o nim głośno, żeby zainteresowanie nim wzrosło? Żałosny jest....

Dotarłam do klasy, akurat w momencie, w którym zadzwonił dzwonek, szybko zajęłam swoje miejsce i kiedy czekałam na rozpoczęcie zajęć, dosiadł się do mnie nie kto inny, jak Zayn, dlatego, zanim zdążyła przyjść nauczycielka, zabrałam swoje rzeczy i się przesiadłam.

Na szczęście po pierwszej lekcji miałam spotkanie z samorządem, a następnie trening cheerliderek, więc nie będę musiała już dzisiaj patrzeć na tego pajaca.

Na spotkaniu omówiliśmy wszystkie ważniejsze sprawy, takie jak imprezy sportowe, naukowe, różne bale, występy, czy też dni otwarte, które co roku cieszą się dużym zainteresowaniem. W punkt, kiedy spotkanie się skończyło i wychodziłam z sali, mój telefon zaczął wibrować, dlatego wyciągnęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniało imię mojej dziewczyny. Od razu sama do siebie się uśmiechnęłam i odebrałam.

Po rozmowie poszłam na trwający niecałe 5 godzin trening, a po nim szybko pobiegłam do szatni, przebrałam się i biegiem ruszyłam do swojej szafki. Kiedy ją otworzyłam, wyleciała koperta. Domyśliłam się od kogo, ale i tak nachyliłam się i ją podniosłam. Delikatnie ją otworzyłam i wyciągnęłam z niej zdjęcie przedstawiające mnie i Zayna z naszych ostatnich wakacji. Odwróciłam zdjęcie i zobaczyłam napis: 'Zerrie na zawsze. Będę o Ciebie walczył kochanie. Twój Zayn!' No bez jaj, chyba zaraz pawia puszcze. Zabrałam swoją kurtkę, a kopertę ze zdjęciem wywaliłam do kosza.

Everything Has Changed || JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz