49

603 24 3
                                    

*Pov Jade*

Mieliście kiedyś tak, że nastawiliście się kiedyś na coś i to tak bardzo, mieliście nadzieję, która was napędzała i dawała wam energię, a kiedy doszło do tej wymarzonej chwili, wszystko runęło, jak klocki Jenga? No ja tak. Właśnie tak mniej więcej mogę mogę opisać spotkanie z Perrie po moim powrocie. Niby wszystko w porządku, bo już zrzuciłam z siebie część ciężaru tłumacząc dziewczynie moją wersję, a z drugiej strony wszystko jest nadal w rozsypce, ponieważ nie wiem na czym stoję. Chciałabym już znać jej odpowiedź, ale nie mogę jej ponaglać, niech wszystko sobie przemyśli na spokojnie. Obiecała, że nie będę długo czekać na jej odpowiedź, więc trzymam ją za słowo.

Jako że praca, lot, rozmowa bardzo mnie wyczerpały, wykorzystałam niedzielę na odpoczynek. Wstałam około 12:00, poszłam do łazienki się ogarnąć, a kiedy z niej wyszłam spojrzałam na swoje torby i chwilę zastanawiałam się nad rozpoczęciem ich rozpakowywania, jednak w końcu machnęłam ręką odpuszczając, byłam na to zbyt zmęczona, więc zajmę się tym w przyszłości. Złapałam swój telefon i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie już krzątała się w niej moja mama, przygotowując obiad. Przywitałam się z nią, szybko coś zjadłam, a następnie usiadłyśmy razem przy stole, popijając kawę i rozmawiając, w sumie to tylko ja gadałam, bo tak, jak obiecałam wcześniej, opowiedziałam mojej mamie wszystko, no prawie wszystko co mnie spotkało. Nie chciałam nic ukrywać, ale zrobiłam to dla dobra swojej mamy, ponieważ nie chce żeby się martwiła.

- No i to by było wszystko. - skończyłam

- Jade jestem pod ogromnym wrażeniem tego wszystkiego i jestem z ciebie bardzo dumna, że w tak młodym wieku udało Ci się osiągnąć tak wiele. Jednak coś nie daje mi spokoju i muszę o coś zapytać. - spojrzałam mamie w oczy i pokiwałam głową, aby pytała. - Przez ten cały czas, kiedy tam przebywałaś, byłaś szczęśliwa? 

To pytanie nieco mnie zaskoczyło, naprawdę.

- T-tak, tak byłam. Przez cały czas. - skłamałam, uśmiechając się.

- Dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę. 

Nic już nie odpowiedziałam, po prostu wstałam i umyłam po sobie brudne naczynia, a moja mama zaczęła kończyć wcześniej przerwaną pracę, jak się okazało zabrakło jej pewnego składnika, dlatego musiałam się ubrać i zasuwać do pobliskiego marketu. 

Dawno nie spacerowałam po tych ulicach, dlatego szłam wolnym krokiem, trochę na około, chciałam po prostu lekko się rozluźnić, przewietrzyć, a przy okazji również popatrzyć, czy nic nie zmieniło się na poszczególnych ulicach. Przechodząc przez pasy zauważyłam jakiegoś mężczyznę w kapturze, który przez jakiś czas szedł za mną. Przyśpieszyłam kroku i szybko weszłam do sklepu, oglądając się za siebie, na szczęście mężczyzny już nie było. Odetchnęłam z ulgą, a następnie skierowałam się do odpowiedniej alejki. Stanęłam przed odpowiednią półką i skupiłam się na szukaniu odpowiedniego składnika.

- Przepraszam, czy mogłabym dostać autograf? - usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam.

Kiedy zobaczyłam kto za mną stoi, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Oczywiście, gdzie i co podpisać? - odpowiedziałam

- Może być hmm... o na tej paczce makaronu. - dziewczyna zaśmiała się rzucając się w moje ramiona - Cześć Jadey.

- Cześć Stacey. Dawno się nie widziałyśmy, opowiadaj co u ciebie. - powiedziałam.

- No wiesz niezbyt wiele się zmieniło, szkoła, treningi, chłopak i tak dalej.

- Dalej jesteś z Mattem? - dziewczyna kiwnęła głową - A Pezz to dalej tak was ciśnie na treningach?

- Nie, jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Ale to nieważne, opowiadaj co u ciebie. Jak Miami, randki z Zacem, jak to jest być kimś sławnym?

Everything Has Changed || JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz