*Pov Jade*
Od godziny 5:00 jestem na nogach. Mimo tego, że tak wcześniej zaczyna się mój dzień, nie czuję zmęczenia, bynajmniej nie kiedy jestem wśród dziennikarzy, reporterów, kiedy jestem na scenie lub kiedy rozmawiam i pozuje do zdjęć z fanami. Zmęczenie dopada mnie dopiero wtedy, kiedy jestem już w domu, kiedy po prysznicu siadam na łóżko i myślę o tym wszystkim.
Na szczęście dzisiaj nie mamy takiego napiętego grafiku i wolna będę już około godziny 13:00 może 14:00. A na chwilę obecną leżę sobie na sofie wtulona w pierś Zaca. Chłopak otula swoją jedną ręką moją talię, natomiast drugą delikatnie masuje moje udo. Jesteśmy w jednym ze studiów, więc mimo tego, że kamery są wyłączone to i tak musimy zachowywać się, jak para. Chodzi tutaj naprawdę dużo ludzi, więc przedstawienie musi trwać, jak to się mówi.
- Myślisz, że co by pomyślała twoja dziewczyna, gdyby nas teraz zobaczyła? - zapytał znienacka Zac.
Jego pytanie lekko mnie zdezorientowało, dlatego podniosłam się i dopiero po chwili byłam w stanie coś z siebie wydusić:
- Z pewnością by się to jej nie podobało. - odpowiedziałam, przypominając sobie, jak Perrie zareagowała, kiedy powiedziałam jej o tej ustawce.
- Jade. - odwróciłam się i spojrzałam na niego. - Jak długo jeszcze będziesz się męczyć?
- Nie rozumiem, jak to będę się męczyć?
- Chodzi mi o to, że widzę, jak ciężki jest ten związek dla ciebie. Nie łatwiej by ci było, po prostu zakończyć go. Nie zrozum mnie źle, ale i ty i ona, mogłybyście żyć spokojnie i nie martwić się sobą wzajemnie. Nie tęskniłybyście tyle i nie odliczałybyście godzin do ponownej rozmowy, czy nie czekałybyście na wiadomość, to wiele by ułatwiło.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Miałabym zostawić dziewczynę, którą kocham i dla której zrobiłabym wszystko. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak ważna ona dla mnie jest i nie wiesz, jak bardzo mi pomogła, kiedy nikt inny tego nie robił. Jest najpiękniejszą, najmądrzejszą i najzabawniejszą dziewczyną, jaką znam i... w ogóle co ja będę ci jeszcze tłumaczyć. Po prostu, zanim coś takiego znów powiesz, pomyśl nad tym. - powiedziałam, odchodząc.
Muszę przyznać, że ciśnienie mi trochę skoczyło, jak on w ogóle śmiał mi powiedzieć, nawet nie powiedzieć, on mi zaproponował zerwanie z Perrie. Rozumiem, że się o mnie martwi, zbliżyliśmy się do siebie przez ostatnie miesiące, poznaliśmy się lepiej i wiem, że on niekiedy potrafi powiedzieć coś niestosownego i nieprzemyślanego, ale to już była przesada.
Wyszłam przed budynek, lekko się przewietrzyć. Do moich oczu cisnęły się łzy, jednak nie mogłam pozwolić im spłynąć. Ledwo zrobiłam kilka kroków, a już podeszło do mnie kilka osób po zdjęcie i autograf. Nie mogłam im odmówić, dlatego uśmiechnęłam się i zrobiłam, o co mnie prosili. Kiedy dostali to, co chcieli, podziękowali mi i odeszli, zostawiając mnie samą.
- Jade! Jade! - obejrzałam się przez ramię i ujrzałam Efrona.
- Co chcesz?
- Przeprosić. - podbiegł do mnie zdyszany. - Nie powinienem się odzywać, przepraszam. Nie miałem na myśli nic innego, oprócz twojego szczęścia.
- Rozumiem, ale twoje słowa mnie zabolały.
- Przepraszam, nie chciałem Cię zranić.
- Eh zapomnijmy o tym. - nie chciałam ciągnąć dalej tej rozmowy, dlatego tak powiedziałam.
- Patrz, kto stoi naprzeciwko.
Spojrzałam w lewo i ujrzałam paparazzi.
- Boże... Tylko bez przesady.
Zac podszedł jeszcze bliżej mnie i nachylił się, złączając nasze usta. Kiedy dziennikarz dostał, to na co czekał, odszedł, natomiast my wróciliśmy do studia, gdzie udzieliliśmy ostatni wywiad, a zaraz po nim mieliśmy wolne.
Kiedy zbierałam swoje rzeczy w garderobie, do środka wszedł Efron, a następnie oparł się o ścianę i przez kilka minut patrzył, jak wszystko ogarniam. Przez cały ten czas nikt z nas się nie odezwał, dopiero kiedy założyłam kurtkę, a na ramię zawiesiłam torebkę, chłopak podszedł do mnie i załapał mnie za dłonie.
- Jade, przyznam, że niezbyt dobrze się czuję z tym, co dzisiaj zrobiłem, dlatego chce ci wynagrodzić dzisiejszą kłótnię i zabrać Cię gdzieś. - powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy.
- Zac, nie musisz mnie nigdzie zabierać, już Ci powiedziałam, żebyśmy zapomnieli o tej sytuacji.
- Wiem, ale proszę. - zrobił smutną minkę i spojrzał na mnie prosząco.
- Eh niech będzie i więcej tak na mnie nie patrz, bo kiedy to robisz, nie potrafię odmówić. - odpowiedziałam, śmiejąc się.
Wyszliśmy razem z budynku, trzymając się za ręce, a jako że kilka minut stąd znajdowała się niezła restauracja, postanowiliśmy się do niej przejść i zjeść coś porządnego.
Po obiedzie wsiedliśmy do samochodu chłopaka i ruszyliśmy. Po drodze dużo rozmawialiśmy, więc nawet nie zorientowałam się, kiedy samochód się zatrzymał.
- Jesteśmy.
Wyszłam z auta, rozejrzałam się dookoła i teraz uzmysłowiłam sobie, że jesteśmy pod jakimś parkiem rozrywki.
- Trochę zabawy się przyda. - powiedziałam bardziej do siebie niż do swojego partnera.
- Racja. - szepną mi do ucha. - Zapraszam na randkę marzeń. - powiedział, podając mi swoje ramie.
- Randka? No dobra, niech będzie. - po powiedzeniu tego poczułam lekkie wyrzuty sumienia, jednak mimo tego złapałam go i ruszyliśmy.
Na szczęście przy kasie nie było tłumów, więc udało nam się szybko kupić bilety i wejść na teren parku.
- Nawet tutaj nie dadzą nam spokoju.
- Jak ich wypatrzyłeś? Ja to nawet nie zauważyłabym, gdyby stanęli przede mną.
- Nie jestem świeżakiem, lata w tym biznesie wyostrzają zmysły. Nie zwracajmy na nich uwagi, po prostu róbmy to, co byśmy robili, gdyby ich nie było.
Pokiwałam głową, zgadzając się z jego słowami, następnie udaliśmy się na kolejkę górską, potem inną i kolejną, w międzyczasie graliśmy też w rzutki i inne gry, Zac wygrał dla mnie kilka nagród, głównie pluszaków. Na sam koniec udaliśmy się na koło młyńskie. Będąc na górze, siedząc w objęciach Zaca, coś poczułam, tylko nie byłam pewna co. Może i w tym, co robiliśmy, nie było niczego nadzwyczajnego, a nasze rozmowy też nie były jakieś wymyślne, ale było coś w tej atmosferze. Poczułam się tak prawdziwie, poczułam się jakbym była na prawdziwej randce, nie żeby te z Perrie, które mam przez Internet nie były prawdziwe, ale teraz czułam się taka wolna. Mogłam poczuć tą bliskość i ciepło, którego tak bardzo mi brakowało.
Po dwóch godzinach spędzonych w parku postanowiliśmy wracać, jednak zanim jeszcze wróciliśmy do samochodu, daliśmy paparazzi dość sporo kontentu 'Zade', trochę buziaków, przytulasów i wygłupów.
- Świetnie się dzisiaj bawiłem. - powiedział Zac, otwierając mi drzwi, ponieważ już staliśmy pod hotelem.
- Ja też. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Naprawdę?
Pokiwałam mu głową na znak zgody i nie kłamałam, dzisiejszy wieczór był naprawdę udany. Jak na dżentelmena przystało, Efron odprowadził mnie pod same drzwi.
- Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj. - powiedział, zbliżając się do mnie.
- To chyba ja powinnam dziękować. - odpowiedziałam, podnosząc na niego wzrok. Chłopak, powoli zaczął nachylać się w moją stronę, na co moje serce przyśpieszyło. W ostatniej chwili położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i odwróciłam głowę. - Nie mogę tego zrobić.
- Rozumiem. Do jutra Jade. - powiedział i odszedł.
Weszłam do pokoju, rzucając swoją torebkę w kąt, następnie rzuciłam się na łóżko. Przycisnęłam poduszkę do twarzy i zaczęłam krzyczeć.
Trochę minęło, zanim się uspokoiłam, a kiedy w końcu to się stało, poszłam się wykąpać, a następnie szybko położyłam się do łóżka i zasnęłam.
CZYTASZ
Everything Has Changed || Jerrie
RomancePerrie Louise Edwards - popularna, dobrze ucząca się nastolatka. Kapitan szkolnej drużyny cheerleaderskiej i przewodnicząca szkoła. Dziewczyna ma wszystko o czym każda zwykła nastolatka może pomarzyć, wspaniały chłopak, cudowne przyjaciółki i bajecz...