Łucja:
Otrząsnęliśmy się po świątecznej oraz sylwestrowej gorączce i wróciliśmy do normalnego biegu tygodnia z tą różnicą, że od około tygodnia na stałe w domu siedzi ze mną mój mąż. Stwierdził, że do porodu już bardzo blisko i chce mnie mieć na oku tak na wszelki wypadek. Mnie to jest na rękę, bo ostatnie dni przed porodem są bardzo wykańczające i nie mam na nic siły. W związku z tym całymi dniami leże na kanapie, czytam różne książki lub oglądam telewizję, no i oczywiście coś tam podjadam.
Ł: Mam dość, Olo. - zaczęłam narzekać, co ostatnio również stało się moim zajęciem.
O: Co się dzieje, skarbie?
Ł: Ciężko mi i wszystko mnie boli.
O: Termin masz za tydzień, więc dużo czasu nie zostało.
Ł: Przyniesiesz mi coś do jedzenia, Oluś? Najlepiej kanapkę z ogórkiem kiszonym.
O: Tak, tak. - powiedział z westchnieniem. - Zwariuję z tempem zmiany tematów z tobą.
Ł: Spokojnie wytrzymasz, a i jakbyś mógł też przynieść tabliczkę czekolady! - krzyknęłam do niego, bo zdążył już wyjść do kuchni.
O: Proszę bardzo. - powiedział podając mi talerz z kanapkami i czekoladą w kostkach. - Smacznego.
Ł: Dzięki, chcesz?
O: Nie, nie. - odpowiedział z niechęcią. Mimo, że takie połączenia praktykuję już od dłuższego czasu to Olo jeszcze się do nich nie przyzwyczaił i cały czas ma do nich niechęć. - Co masz zamiar dzisiaj robić? - spytał retorycznie, bo jak dla mnie odpowiedź jest oczywista.
Ł: To samo co wczoraj. W ogóle przeglądałam wiadomości w Internecie i zauważyłam, że rośnie liczba nastolatków faszerujących się narkotykami i dopalaczami. Muszę o tym porozmawiać z Zosią, żeby ona nie brała tego świństwa.
O: Ty nawet na zwolnieniu myślisz o pracy, Lucy.
Ł: Jakiej pracy, Olo? Dbam o bezpieczeństwo córki.
O: Dobra, dobra, ale jednak tu Cię zaskoczę. Ktoś już o tym pomyślał. Od początku tygodnia warszawska policja jeździ po szkołach i prowadzi rozmowy na ten temat. - zauważyłam, że Olo wie coś więcej o tej sprawie, ale nie chce mi nic powiedzieć. No nic, później to z niego wyciągnę.
Ł: Oby przyniosły sukces. - powiedziałam i się zamyśliłam. Po głowie chodziły mi słowa Zosi. Powiedziała mi, że ostatnio w szkole cały czas ktoś ma problemy żołądkowe wymiotują, słabną, są bladzi, nerwowi, a czasami ktoś kto zawsze jest spokojny, nagle staje się agresywny. Podobno wychowawczyni wszystko zamiata pod dywan i o niczym nie chce mówić. Może to paranoja, ale coś mi tu nie pasuje.
Natalia:
Od początku roku pracuję z Adamem, bo Aga wzięła dłuższe wolnego i wyjechała pomóc rodzicom. Od kilku dni staramy się rozwiązać zagadkę związaną z jedną ze szkół średnich. Co gorsza tą, do której chodzi Zosia. Dostaliśmy cynk ze szpitala, że od jakiegoś tygodnia trafiają do nich nastolatkowie z różnymi dziwnymi objawami. Każdemu z nich robią badania krwi i wszystkim wychodzi to samo, czyli najdziwniejsze związki chemiczne.
N: Adam, musimy dziś zakończyć to śledztwo, bo już mam go całkowicie dość.
A: Oj tak. Nastolatków przybywa, a my cały czas nic nie wiemy. Większość z nich jest z jednej klasy, ale nikt nie chce powiedzieć od kogo to mają.
N: Pora wykonać telefon do informatora w tamtej szkole. Nie chciałam tego robić, ale chyba muszę.
A: Kogo masz na myśli?
CZYTASZ
Gliniarze- Zaczęło się niewinnie
Romance!Książka w trakcie poprawy początkowych rozdziałów! Czwórka ludzi, policjantów i przyjaciół. Natalia Nowak, Łucja Wilk, Kuba Roguz oraz Olgierd Mazur. Ich losy w tej książce będą się splatać. Czy mimo wielu wydarzeń, odkrycia kart swojej przeszłości...