Łucja:
Nad ranem, obudził mnie dziwny ból brzucha, jednak już kilka minut później zorientowałam się, że to skurcze.
Ł: Olo, Olo, obudź się. - mówiłam, szturchając go za ramię.
O: Co? Co? - powiedział, ledwo przytomny.
Ł: Zaczęło się, to już. - zdenerwowanie zaczynało mnie opanowywać i do tego skurcze.
O: CO!? - krzyknął, momentalnie podniósł się z łóżka i zaczął przebierać. - Dasz radę się ubrać sama? Ja idę zadzwonić po mamę i przygotować wszystko.
Ł: Spróbuję. - wstałam i powoli zaczęłam się ubierać. Nie było to łatwe, bo skurcze nie ustępowały, a wręcz przeciwnie, nasilały się.
O: Mama będzie za kilkanaście minut. Chodź pomogę Ci. - podszedł i pomógł mi ubrać się do końca. Kilka minut później byliśmy w drodze do szpitala. Na całe szczęście nie było jeszcze porannych korków na ulicach. Jak dojeżdżaliśmy mama wysłała wiadomość, że jest już u nas oraz dołączyła do niej kilka słów wsparcia. Ja natomiast, cały czas starałam się zapanować na nasilającymi się skurczami.
Ł: Olo, błagam pośpiesz się. - ledwo mówiłam.
O: Zaraz, będziemy. - odpowiedział. Faktycznie po chwili byliśmy w szpitalu, jednak dla mnie trwało to wieczność. Od razu jak podjechaliśmy pod wejście. Trafiłam na SOR, a z niego momentalnie przewieźli mnie na salę. - Mogę, wejść z żoną? - zapytał nie pewnie Blanki, czyli mojej lekarki, która akurat pełniła dyżur w szpitalu.
Lekarka (L): Jak Pani Łucja się zgodzi to jak najbardziej. - odpowiedziała z życzliwym i miłym uśmiechem.
Ł: Tak, tak!!! AAAAAA!!!... - krzyknęłam, ponieważ ból cały czas się nasilał. Oluś podszedł do mojego łóżka, pocałował mnie w usta i chwycił za rękę, dając wsparcie. Niby mały gest, ale dla mnie bardzo ważny. Pielęgniarki w tym czasie podawały mi lek przeciwbólowy, a Blanka wykonywała nie zbędne badania oraz sprawdzała co u Kajtusia.
L: Musi pani teraz się odprężyć i jeszcze chwilę czekamy. To pani drugi poród?
Ł: Tak. - odpowiedziałam z lekką ulgą, bo znieczulenie zaczęło powoli działać i nie czułam już, aż tak dużego bólu. Po chwili zostałam na sali sama z Olgierdem. Byłam mu wdzięczna, że jest przy mnie w tak ważnym momencie. Z czasem skurcze zaczęły przybierać na sile, a do mojej sali weszła lekarka.
L: I jak?
Ł: Zaczyna się chyba. Ałła! - powiedziałam, gdy poczułam silniejszy skurcz, a po nim odeszły mi wody. Blanka kazała mnie przewieźć na salę porodową.
Natalia:
Rano, jak wstałam to czułam się fatalnie i od razu zebrało mi się na wymioty. Czym prędzej pobiegłam do łazienki. Chyba musiałam się czymś zatruć. Poszłam do kuchni po jakieś leki na ból brzucha, ale odkryłam, że się już skończyły. No tak ostatnie dałam wczoraj Zuzi. Postanowiłam pójść do apteki, bo liczyłam na to, że świeże powietrze nieco mi pomoże, bo dalej się kiepsko czułam. Jednak, gdy tylko poczułam na twarzy chłód powietrza, ponownie gorzej się poczułam. Postanowiłam, więc wziąć auto. Kilkanaście minut później byłam na miejscu, zaparkowałam samochód i udałam się w stronę apteki. Weszłam do środka i stanęłam w dość długiej kolejce. No tak wcale nie jest tak wcześnie, stałam w kolejce i myślałam nad tym co mi się dzieje. Już od kilku tygodni mam nadwrażliwość na wszelkie zapachy, nie jestem w stanie nawet powąchać kawy, bo już mnie zaczyna mdlić, boli mnie brzuch, głowa i... mam nadwrażliwe piersi, w dodatku są jakby większe, bo nie mieszczą się już tak idealnie do stanika, od kilku dni mam problem z dopięciem spodni dżinsowych, a dzisiaj to nawet nie próbowałam tylko od razu wzięłam leginsy na gumce w pasie. Podczas tych rozmyśleć mój wzrok wylądował na kalendarzu i właśnie wtedy mnie tchnęło... A gdzie miesiączka? Nie miałam dużo czasu na przemyślenie tego, bo akurat była moja kolej.
CZYTASZ
Gliniarze- Zaczęło się niewinnie
Romance!Książka w trakcie poprawy początkowych rozdziałów! Czwórka ludzi, policjantów i przyjaciół. Natalia Nowak, Łucja Wilk, Kuba Roguz oraz Olgierd Mazur. Ich losy w tej książce będą się splatać. Czy mimo wielu wydarzeń, odkrycia kart swojej przeszłości...