#44 Decyzja

798 17 5
                                    

Łucja:

Minęło kilka dni, w ciągu których podjęłam decyzję. Mam nadzieję, że tą właściwą. Teraz siedzę w kawiarni z Natalią, a z naszymi dziećmi została mama, która nawet nie chciała słyszeć sprzeciwu. Ta upartość to u nich chyba rodzinna.

Ł: W ogóle muszę Ci się pochwalić. - powiedziałam w pewnym momencie rozmowy.

N: Czym?

Ł: Wracam do pracy, Kruczkowska zaproponowała mi szybszy powrót, bo brakuje jej ludzi.

N: Super! Widzę, że się cieszysz. - wykrzyknęła.

Ł: Długo myślałam i stwierdziłam, że to już chyba czas. Szczególnie, że mama zaproponowała opiekę nad Kajtkiem... A co tam u Zuzki, bo dawno jej nie widziała? - zapytałam.

N: Dobrze, nawet chyba bardzo. Dostała się do Szczytna i jest zachwycona, ale chyba nie wie co ją czeka. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Też kończyłam szkołę oficerską w Szczytnie, więc wiem, że to jest ostra nauka no, ale dzięki temu rosną kolejne pokolenia wspaniałych gliniarzy.

Ł: Niech się uczy, a później kto wie? Może Monika zaproponuje jej pracę u nas.

N: Oj, może, może...  - porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym wspólnie stwierdziłyśmy, że przejdziemy się na komendę. - Boże, jak mnie tu dawno nie było. - westchnęła, gdy stanęłyśmy przed budynkiem. - Odkąd wylądowałam w szpitalu. Podobno się pozmieniało.

Ł: No pozmieniało, pozmieniało. - uśmiechnęłam się. - Ja idę do Kruczi. - powiedziałam i zniknęłam za zakrętem. Zapukałam do drzwi gabinetu Kruczkowskiej i jak mi odpowiedziała "Proszę" to weszłam. - Hej, podjęłam decyzję. - siadłam na przeciwko niej i spojrzałam na nią poważnym wzrokiem.

M: Jaką? Mam szukać kogoś na zastępstwo? - zapytała i na mnie popatrzyła.

Ł: Nie musisz. Wracam. - powiedziałam, a ona się szeroko uśmiechnęła.

M: Na szczęście. Już się martwiłam, że będę musiała kolejnego żółtodzioba zatrudnić. - zaśmiała się. - Dobra, w takim razie będziesz pracowała z... 

O: Szefowo można? - przerwał Olgierd, stając w drzwiach. - Cześć, kochanie. - dodał, gdy mnie zobaczył.

M: Właśnie z Olgierdem? Pasuje Wam? - zapytał i na nas popatrzyła, ale mój mąż chyba nie do końca wiedział o co chodzi.

O: Yyyy... A co?

M: Będziecie razem pracować od przyszłego tygodnia. Pasuje? Wiem, że nie powinnam tego robić, ale przez te kilka miesięcy jak tworzyliście zespół to mieliście świetne wyniki, więc stwierdziłam, że Was przywrócę. - dodała na swoje usprawiedliwienie, widząc nasze miny. No wiadomo, oboje mięliśmy wątpliwości, ale słysząc wywód Moniki, u mnie one przeszły.

Ł: Mnie odpowiada. - powiedziałem i spojrzałam na męża.

O: I mi też, jak najbardziej. - podszedł i mnie objął w pasie.

M: Świetnie, w takim razie wołam resztę i ogłaszam zmiany... - ucieszyła się.

Ł: Natalia, też jest na komendzie. - dodałam, gdy wszyscy zaczęli się zbierać.

M: O to fajnie, bo dawno się nie widziałyśmy. - powiedziała.

Natalia:

Po tym jak Łucja poszła do szefowej, ja zadzwoniłam do mamy czy z bliźniakami wszystko w porządku i poszłam do Danusi, po drodze witając się mundurowymi. Jak się dowiedziałam do komendy dobudowali nowoczesne prosektorium wraz z odpowiedniki pomieszczeniami i zapleczem technicznym.

Gliniarze- Zaczęło się niewinnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz