#32 Ucieczka czy porwanie

968 18 11
                                    

Łucja:

Wtorek 6 grudnia, czyli kolejny dzień samotności. Przez całą niedziele siedzieliśmy w domu, ponieważ zaczął sypać śnieg. W poniedziałek miałam towarzystwo Zosi, bo bolał ją brzuch i nie poszła do szkoły. Dzisiaj Olgierd zawiózł Zosię do szkoły i pojechał na komendę. Ja gdzieś do godziny 10 siedziałam sama w domu. Później usłyszałam dzwonek do drzwi.

Ł: Kogo niesie o tej porze?- powiedziałam sama do siebie i poszłam otworzyć.- Mamo?

J: Cześć Łucja!- krzyknęła z radości mama Olgierda.

Ł: Cześć! Co tu mama robi?

J: Jak to co? Zosia dzwoniła do mnie rano i powiedziała, że Ci się nudzi samej w domu, więc postanowiłam do Ciebie wpaść.

Ł: No tak. Zosia, ona o wszystkim pomyśli. Miło, że mama przyszła.- poszłam do salonu i położyłam się na kanapie. W ostatnim czasie nie wiele więcej robię. Mama poszła do kuchni zrobić dla mnie i dla siebie herbatę.

J: Lucyjka, jak się czujesz!?- tylko mama Olgierda mnie tak zdrabnia. To jest naprawdę złota kobieta, o złotym sercu.

Ł: W miarę dobrze, wiadomo Kajtuś kopie i się wierci strasznie, ale da się wytrzymać póki co.

J: Kajtuś? Jak super!!! Wreszcie się dogadaliście.- skomentowała mama.

Ł: Tak, Zosia to wymyśliła, bo wszyscy mieli już dość naszych sporów o imię. Zresztą teraz spieramy się o zdrobnienie.

J: Zawsze o coś trzeba.- na takiej rozmowie zeszło nam ze dwie godzinki.- Łucja, o której godzinie Zosia wraca ze szkoły?

Ł: Koło 13 powinna być.

J: To ja w takim razie zrobię obiad, a ty sobie leż i odpoczywaj.

Ł: Ale nie trzeba.- zaczęłam protestować.

J: Trzeba, trzeba. Powiedz mi jeszcze, kiedy będzie Olgierd.

Ł: Pewnie koło 16. Tak jak zawsze.- Asia wzięła się za obiad, a ja zaczęłam czytać jakąś książkę. Tak jak powiedziałam Zosia wróciła chwilę po 13 do domu.

Zo: Już jestem, mamo!

J: Ja też jestem Zosiu!- krzyknęła uśmiechnięta mama. Ona zawsze jest taka szczęśliwa i pełna energii nie zależnie od okoliczności.

Zo: Cześć, babciu. Fajnie, że przyszłaś.

Ł: Hej, Zosiu. Jak tak w szkole?

Zo: Spoczko. Jutro z okazji mikołajek idziemy do kina.

Ł: O to fajnie, ale Mikołajki dzisiaj przecież.

Zo: No tak, ale dziś nie ma ciekawego filmu, a jutro jest, dlatego zdecydowaliśmy się iść jutro.

J: Łucja, Zośka obiad gotowy! Zapraszam do stołu.

Zo: A co dobrego jest?

J: Indyk panierowany z ziemniakami i mizeria.

Ł: Oooo.... Mniam, mniam. Akurat mnie naszła ochota za mizerię.

Zo: Pyszne, babciu.

Ł: Właśnie, pychota. Wiadomo już od kogo Olo uczył się gotować.

J: Cieszę się, że wam smakuje.

Natalia:

Niedzielę spędziłam bardzo aktywnie. Byłam trochę pobiegać i poszłam też na basen. W między czasie spotkałam Anetkę, która wracała z zakupów. Tak, to prawda mimo śnieżnej pogody postawiłam na aktywny dzień. Chwilę plotkowałyśmy i wróciłam do domu. Mniej więcej tak spędziłam wolną niedzielę. W poniedziałek byłam w pracy i mieliśmy z Kubą małą sprawę kradzieży. Niby nie nasza robota, ale okradziony to był jakiś biznesmen i kolega komendanta głównego, dlatego my się tym zajęliśmy. Okazało się, że facet okradł się sam, bo chciał wymusić pieniądze z ubezpieczenia. Prawie mu się udało. Dodatkowo wczoraj Kruczkowska ogłosiła wszystkim, że Kuba wyjeżdża na szkolenie. Widać było, że ich to przybiło, bo Kuba należy do tych najlepszych śledczych w wydziale. Dziś wtorek, więc znów udałam się do pracy. To ostatni tydzień pracy z Kubą przed jego wyjazdem. Nie wiem jak wytrzymam te dwa lata bez niego. Dotarłam właśnie na komendę, a na korytarzu spotkałam Kruczkowską.

Gliniarze- Zaczęło się niewinnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz