#49 Ojciec Łucji

739 20 3
                                    

Natalia:

Spotkanie z mamą i wytłumaczenie jej wszystkiego można uznać, za najbardziej wyczerpujące przesłuchanie na świecie. Chciała znać dosłownie każdy szczegół naszej znajomości, ale my stwierdziliśmy, że niektóre momenty zachowamy dla siebie. Później Kuba zabrał mnie na naszą pierwszą oficjalną randkę. Mimo, że minął od niej dobry tydzień to mogłabym o niej myśleć godzinami, bo naprawdę było super. W międzyczasie mój dziadek miał okazję poznać Kubę i spotkać się z wnukami. Tosia i Florek bardzo ucieszyli się z wizyty dziadka, a my ponownie musieliśmy opowiedzieć jak to z nami było, tyle, że tym razem dziadkowi. Kilka dni temu, przejęłam już wszystkie obowiązki naczelnika, a aktualnie zajmujemy się sprawą Zdzisława Grochowskiego. To jest właśnie ojciec Łucji. Na początku Monika próbowała coś załatwić, ale nie wiele jej się nie udo zdziałać, więc sprawę pozostawiła mi, a ja przekazałam ją Kubie, który prowadzi ją sam, ale z pomocą Łucji i Olgierda. Wiem, że powinnam ich, a w szczególności Łucję odsunąć od śledztwa, jednak jak tak zrobiłam na jeden dzień, to Łucja i tak niczym się nie zajmowała, ewentualnie warczała na mundurowych, bo nie mogła się skupić. Z dwojga złego wolę mieć ją na oku.

Ł: Udało się!!! - do mojego gabinetu wpadła Łucja, a za nią Kuba i Olgierd. - Żaneta w taki mało, legalny sposób namierzyła mojego nie ojca. 

N: Gdzie? - zapytałam i zaczęłam się zbierać do wyjścia.

Ł: W magazynach pod Warszawą. O dokładnie tu. - wskazała palcem na mapę, która wisiała na jednej ze ścian.

N: Dobra zbieramy się. Ja dzwonię po At. - zwróciłam się do nich, po drodze napotykając wzrok Kuby. - Kubuś nie zaczynaj. - zwróciłam się do niego, gdy zostaliśmy na chwilę sami.

K: Wiesz, że się o Ciebie boję?

N: Wiem, ale ty też jedziesz, więc nie marudź tylko się zbieraj, bo ja już dłużej nie wytrzymam ze wściekłą Łucją i myślę, że wszyscy mają już dość. - uśmiechnęłam się, a przechodząc koło niego dostałam buziaka.

K: Nich będzie. - powiedział, po czym poszedł po swoje rzeczy. Ja poinformowałam Monikę jak wygląda sytuacja i wyszłam przed komendę. Prawie godzinę, później byliśmy na miejscu, gdzie chwilę po nas pojawiło się At. 

N: Łucja, ty wchodzisz na końcu. - popatrzyłam na nią.

Ł: Ale... - popatrzyła na mnie oburzona.

N: Nie ma "ale". Jeszcze mu coś zrobisz i będą z tego problemy. Zresztą nie wiemy, jak zareaguje na twój widok. - przekonywałam ją. Mimo, że głuche telefony ustały po jakiś dwóch dniach, a Grochowski zapadł się pod ziemię, nie dając żadnego znaku życia i nie pojawiając się na mieście, to wolałam dmuchać na zimne.

O: Ona ma rację. - poparł mnie Olgierd.

Ł: Nich Wam będzie. - powiedziała nie zadowolona. Wytłumaczyłam pozostałym plan działania i weszliśmy do dość sporego budynku. Ja, Kuba i kilku antyterrorystów sprawdzało dół budynku, a Łucja z Olem i kilkoma antyterrorystami piętro budynku.

K: Patrz. - Kuba bronią pokazał mi na ścianę ze zdjęciami z ostatniego tygodnia. Pokazywały one Łucję z dziećmi i Olgierdem. - Nie podoba mi się to. - szepnął. Miał rację, coraz gorzej to wyglądało.

AT1: Dół czysty. - usłyszeliśmy w słuchawce, więc skierowaliśmy się na piętro, gdzie było jednak pusto.

N: Cholera. Gdzie oni są? - zapytałam bardziej sama siebie i skierowałam się w stronę Kuby, który znalazł jakieś schody. - No zaj******e. - skomentowałam, gdy obserwowaliśmy co dzieje się na dachu budynku. Grochowski stał na skraju dachu z mieczem i wszystko było by dobrze, gdyby tego miecza nie trzymał na szyi Łucji.

Gliniarze- Zaczęło się niewinnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz