2. Przywódcą?

3.2K 107 2
                                    

Chcąc nie chcąc postanowiłam pójść na imprezę nowo poznanej dziewczyny ale przed tym umówiłam się ze Scottem że wpadnę do niego do domu i wyjaśnię mu parę rzeczy związanych z jego drugą osobowością. Allison również idzie na tą imprezę ale powiedziałam jej wcześniej że przyjdę później. 

Impreza zaczyna się o dziewiętnastej tak przekazała mi Allison, ponieważ ona więcej rozmawiała z Lydią. Musiałam się przebrać, więc wybrałam czarny krótszy podkoszulek, dżinsowe czarne spodnie i skórzana kurta. Przeglądnęłam się w lustrze i lekko poprawiłam swoje rozpuszczone włosy. Po chwili do mojego otwartego pokoju weszła Alli. 

- W co się ubierasz? - zapytała siadając na krańcu mojego łóżka, wskazałam na siebie i na moje ubrania które miałam na sobie. Siostra posłała mi rozbawione spojrzenie.

- Serio? Idziesz na imprezę czy na
pogrzeb? - Zachichotała, przewróciłam oczami.

- O co ci chodzi? Nie pójdę w
sukience. - Oburzyłam się bo ja nie chodzę w sukienkach, są bardzo problematyczne i trudno się w nich biega.

- Nudziara - rzekła krótko, a ja pokręciłam głową.

- I właśnie tak lubię. - Zerknęłam na zegarek stojący na mojej szafce nocnej, wskazywał siedemnastą trzydzieści. Musiałam już wyjść bo jeszcze musiałam zahaczyć o dom Scotta co będzie dla mnie trudną rozmową. - Będę już szła bo muszę jeszcze coś załatwić, okej? 

- Załatwić? Co będziesz robić prawie dwie godziny przed imprezą? - zapytała zdziwiona, myśl Sky. 

- Pójdę się przejść, przecież wiesz lubię wieczorne spacery. - Tu akurat nie skłamałam często w poprzednich miastach na długo wychodziłam na spacery i często do lasu. 

- No dobra, ja będę później i nie
sama - powiedziała i lekko się zarumieniła, zmarszczyłam brwi.

- Nie sama? To był twój pierwszy dzień szkoły i już z kimś idziesz? Imponujące. Kto
to? - zapytałam zaskoczona ale i ciekawa. 

- Scott McCall to ten który miał numer jedenaście na boisku, kiedy grał w lacrossa, pamiętasz? - zapytała, a ja pokiwałam głową. Nie byłam z tego zadowolona, Scott był świeżym wilkołakiem z brakiem kontroli i może zagrażać Allison ale nie nic nie powiedziałam będę tam, więc postaram się mieć na niego oko. -  Na przerwie zapytał się mnie czy pójdę z nim na imprezę, więc się zgodziłam i trochę się denerwuję. - Posłała mi nerwowy uśmiech, a jej serce przyśpieszyło.

- Ej nie denerwuj się będzie dobrze tylko bądź sobą i tego się
trzymaj. - Uśmiechnęłam się do niej. Byłam okropna, nie byłam nigdy w związku i nie wiedziałam co mówię.

- Dziękuje. - Odwzajemniła uśmiech.

- Będę już szła, do zobaczenia
później - powiedziałam i wyszłam ze swojego pokoju, zbiegłam po schodach i po kilku sekundach wyszłam całkowicie z domu. Szłam z buta, nie chciałam jechać samochodem wolałam się przewietrzyć.

Jakiś czas później doszłam do domu Scotta, zapukałam do drzwi i czekałam na otwarcie. Po chwili otworzyła mi brązowowłosa kobieta, automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Dzień dobry, jestem Skylar i szukam Scotta, jest w domu? - zapytałam uprzejmie.

- O tak, jestem Melissa mama Scotta, już go wołam. - Szeroko się uśmiechnęła - Scott, zejdź na dół ktoś do ciebie - krzyknęła. Chwilę czekaliśmy w ciszy z niezręcznymi uśmiechami do siebie ale w końcu Scott pojawił się na dole.

- Cześć Sky, Stiles też już jest. - Posłałam ostatni uśmiech w stronę mamy McCalla po czym, kiedy ją ominęłam przestałam się uśmiechać bo rozbolała mnie buzia.

Podążyłam za chłopakiem ażdo jego pokoju w którym siedział już Stiles na łóżku, Scott usiadł obok przyjaciela, a ja umieściłam się na krześle przed nimi.

- Okej, więc... - Wzięłam oddech. - Scott jest jest wilkołakiem tak samo jak ja, on jest betą, a ja jestem alfą czyli tak zwanie przywódcą tylko że nie mam stada.

- Przywódcą? - zapytał Stiles marszcząc brwi.

- Tylko alfa może przemienić drugiego człowieka, dlatego jesteś betą. - Popatrzyłam na Scotta. - To alfa cię ugryzł. 

- A ty? Jak zostałaś wilkołakiem? - Scott zadał pytanie.

- Urodziłam się taka, jestem alfą od urodzenia. To skomplikowne bo zostałam adoptowana i moi rodzice i Allison nie są moją biologiczną rodziną. - Chłopcy patrzyli na mnie ze współczuciem, nie czułam tego bo już się z tym pogodziłam. 

- Wow, jak sobie radziłaś z tym wszystkim? - spytał Stiles drapiąc się po karku.

- Gdy byłam oddana do domu dziecka, zostałam oddana z książką mojej mamy o różnych istotach nadprzyrodzonych i jej notatkami stąd wiem kim jestem i tyle mi zostało. - Prawda była ciężka ale i tak nie powiedziałam im całej prawdy o mich realistycznych snach. Zaczęły się pojawiać u mnie od dłuższego czasu mimo że to sny to mam wrażenie jakby były realistyczne. 

- To interesujące - powiedział krótko McCall, kiwnęłam głową. 

- Jak zostałeś ugryziony, Scott? - zapytałam ciekawa. 

- W lesie w nocy, ugryzł mnie w żebra, a na następny dzień to zniknęło. - Zacisnęłam usta w cienkiej lini w zamyśleniu ale po chwili rozluźniłam je.

- A Derek Hale? Gadałeś z nim albo coś? - zapytałam chcąc się dowiedzieć czy wie że Hale też jest wilkołakiem, zrobili zmieszane miny.

- Skąd wiesz o Dereku? - spytał Stilinski, wzruszyłam ramionami.

- Nie ważne, jestem tylko ciekawa, więc? - Patrzyłam na nich wyczekująco.

- Okazało się że zgubiłem inhalator, więc razem z Stilesem poszliśmy do lasu no i właśnie tam go spotkaliśmy, nic więcej. - Okej czyli nie wiedział. Nie miałam zamiaru mu o tym mówić, sam pewnie za niedługo się o tym dowiem. Wzrokiem zerknęłam za okno, a na niebie swoim jasnym blaskiem świecił księżyc oznaczającym pełnie. 

- Pewnie czytałeś coś o wilkołakach i wiesz że jest dzisiaj pełnia nie będziesz miał kontroli, a idziesz z moją siostrą na imprezę. - Wróciłam wzrokiem do Scotta, trochę się spiął. 

- Muszę iść na tą imprezę, nie mogę wystawić Allison - powiedział nagle zdobywając pewność siebie. 

- Normalnie przypięłabym cię kajdanami do grzejnika ale masz szczęście i ja też idę na imprezę. Będę cię pilnować. - Wstałam z krzesła i popatrzyłam z góry na Scotta u którego odleciała krótka pewność siebie i czuł się niekomfortowo przy moim wzroku.

Nie chciałam aż tak surowo traktować Scotta ale chciałam aby chłopak wziął to na poważnie, a nie traktował to jak zabawę bo to wcale nie było takie proste. Mógł zabić kogoś w każdym momencie albo mógł zabić siebie. Przynajmniej będę miała co robić na tej imprezie i będę go pilnowała. 

- I mam prośbę nie mów Allison o tym kim jesteś ani nikomu, ona nie wie o tym i tak będzie lepiej dla jej bezpieczeństwa, rozumiesz? - zapytałam, a Scott kiwnął
głową. - Miłej imprezy - powiedziałam na koniec i wyszłam z jego pokoju po czym z jego domu idąc w kierunku domu Lydii.

WOLF SHADOW II DEREK HALE (POPRAWA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz