opowiadanie | święta syreniego księcia i marynarza

253 30 14
                                    

art: własny, w trakcie 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

art: własny, w trakcie 

Kolejne święta Dazai spędził już z marynarzem.

Ale zanim to nastąpiło, stała się rzecz okropna.

Syreni książę dostał zakaz wstępu do domu marynarza! 

Wyraził swoje ogromne zdziwienie na wieść, że odtąd będą spotykać się na morzu, gdyż Fyodor szykował dla niego prezent świąteczny, jednak w tym czasie Dazai nie mógł przebywać u niego. Choć były to wiele zdradzające informacje, które sam wycisnął z mężczyzny, ostatecznie nie odgadł, co to za prezent, a wkrótce znudziło mu się drążenie tematu i skupił się bardziej na narzekaniu na złe warunki, w jakich przyszło mu żyć. Wygodna syrenka bowiem musiała zadowolić się ciasną kajutą, choć potem już tyle nie marudziła, odkrywając, że dzięki temu miała przynajmniej pretekst, by w ogóle nie schodzić ze swojego marynarza.

Przykleiła się do niego ogonem i odkleić się już nie chciała.

Kot Czajkowski znalazł schronienie na dni ich spotkań u sąsiadów.

Dazai, o dziwo, posłuchał swojego marynarza i nie zbliżał się do domu, lecz myśl zaprzątała mu głowę każdego dnia i bywał czasem już w połowie drogi, by się przekonać, czy jego miejsca przypadkiem nie zajął ktoś inny, jednak zawsze zawracał, tknięty dziwnym przeczuciem, że lepiej odpuścić niż zepsuć sobie niespodziankę. I nie pomylił się.

Tajemniczy prezent przeszedł jego najśmielsze wyobrażenia, gdy wreszcie po ponad miesiącu pojawił się w progu domu Fyodora. Otóż dostał na wyłączność osobne, dobudowane skrzydło, w którym znajdował się... kryty basen! Tak, ogromny, szeroki basen o niepospolitym kształcie imitującym oczko wodne w ogrodzie, na wprost okien w sosnowych ramach ciągnących się od podłogi aż do sufitu, w całości wykonanych z lustra weneckiego, o czym Fyodor zaraz poinformował swojego syreniego księcia, by ten się nie musiał martwić o to, że ktokolwiek go zauważy. Ledwo otworzył usta, a jego głos już zagłuszył plusk i śmiech uradowanej rybki przemierzającej w szaleńczym pędzie basen od jednego do drugiego końca, jak zwykle niespecjalnie przejmującej się swoim bezpieczeństwem, skoro nawet nie zainteresowała ją lustrzana ściana na wprost nowej "wanny", za którą rozciągała się pusta plaża i spokojne, zimowe morze.

Wokół basenu ustawiono najróżniejsze rośliny, małe i większe, zielone i obsypane kwiatami, w brązowych donicach, żeby w ten sposób pomieszczenie choć trochę przypominało trytonowi jego własny, ukryty pod wodą dom. Jednak większość z nich była sztuczna, bo Fyodor nie przepadał za pielęgnacją kwiatów. Środek wyłożony jasnym drewnem, cegłami i dodatkowo ozdobiony gładkimi, świecącymi kamieniami na myśl przywodził japońskie gorące źródła. Nie zabrakło również małego placu zabaw z prostą zjeżdżalnią, na którą prowadziły drewniane schody, ale nie była ona umiejscowiona jakoś wysoko. Obok niej znajdowała się okrągła wanna z hydromasażem w ceglanej obudowie. Niewielką wnękę przy basenie przeznaczono na kącik do wypoczynku. Znajdowały się w niej szklany stolik, kremowa skórzana kanapa, fotele tej samej barwy i... dobrze zaopatrzony barek. Również kotu Czajkowskiemu marynarz uszykował wygodne miejsce do spania.

Basen zawrócił Dazaiowi w głowie do tego stopnia, że przez cały dzień tryton, mimo ciągłego przypominania, nic nawet nie zjadł, tracąc energię na zabawy, ale nie na tyle zawrócił, by zrezygnował ze spania w swoim ciasnym baseniku przy łóżku marynarza i z samym marynarzem.

Gdy tak Fyodor siedział na brzegu, tryton podpłynął do niego i usiadł obok. Objął swój ogon, a mokrą czuprynę oparł o jego ramię.

— Wiesz, że nie musiałeś tego robić, rybolubny chłopcze, prawda? — wyszeptał cicho, jakby speszony, co trochę nawet zdziwiło Fyodora, który spodziewał się bardziej aroganckiej "książęcej" postawy po osobie, która przywitała go słowami "Mam osiemnaście lat, nie muszę być jeszcze grzeczny." 

Być może wcale nie znał go tak dobrze jak myślał. 

Tymczasem od ich spotkania minęło półtora roku.

Dazai miał już dziewiętnaście syrenich wiosen i zdawał się być o wiele dojrzalszy, mimo usilnych starań, by zachowywać się jak dziecko.

— Tamta wanna była wystarczająca, a ja starałem się nie zajmować tyle miejsca...

Tylko cały parter i połowę piętra, pomyślał rozbawiony marynarz i westchnął.

— Powiedzmy, że tak zainwestowałem w lekcję nauki pływania — odparł z uśmiechem, drapiąc coraz bardziej zaskoczonego trytona pod brodą. — Reszta zależy już od ciebie, mój książę. Wesołych świąt — dodał, składając pocałunek na czubku jego głowy.

Sporo przepłacił (zdecydował się na wzięcie kredytu na opłacenie części inwestycji), to oczywiste, ale nie to wtedy było najważniejsze. 

Ten uśmiech był wart wiele więcej.

Dazaiowi oczy prawie wyszły na wierzch. Sens słów docierał do niego powoli, a gdy już dotarł, pisnął i całym ciężarem oparł się o Fyodora, który wpadł do basenu, tak zaliczając swoją pierwszą lekcję.  

Było tu cicho przez ponad 1,5 miesiąca, bo basen się budował.

Mermaid AU | FyozaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz