scenariusz | czas spędzony z tobą

347 42 5
                                    

Dazai budzi się w kiepskim nastroju, choć na ten dzień nie mógł się już doczekać od dawna, dlatego, nie wiedząc czym to jest spowodowane, złości się podwójnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dazai budzi się w kiepskim nastroju, choć na ten dzień nie mógł się już doczekać od dawna, dlatego, nie wiedząc czym to jest spowodowane, złości się podwójnie. Ma nadzieję na to, że rozpogodzi się natychmiast, jak tylko zobaczy się z marynarzem, z którym dziś był umówiony.

Ich długo przez niego wyczekiwane spotkanie przynosi wręcz odwrotny skutek; Dazai jest jeszcze bardziej zdołowany, gdy się dowiaduje, że...

No właśnie. Nic.

Przez całą drogę nie odzywa się do mężczyzny, cicho siedząc na krawędzi łodzi ze zwisającym za burtą ogonem, którym smutno macha. Pogoda tego dnia pasuje idealnie do jego nastroju; szare, ponure chmury ciasno oplatają niebo od samego rana, a morze groźnie powarkuje, odstraszając nazbyt śmiałych marynarzy do wypraw w głąb. Siąpi deszcz, któremu wiatr nadaje kierunek, ale Dazai nie zwraca uwagi na nieprzyjemne zimno, jakie sieka go po nagich ramionach.

Gdy dobijają do brzegu, sam się chowa do worka, choć zwykle niechętnie to robi, drocząc się z marynarzem, nim temu udaje się go wreszcie zagonić do drapiącego wnętrza. Widząc go w środku, zwiniętego w kłębek, Fyodor zaczyna się martwić, czy Dazai nie ma mu czegoś do zakomunikowania, a w ten sposób tylko oznajmia, że coś jest na rzeczy. Wcześniejsze starania, by porozumieć się z naburmuszonym trytonem nie przyniosły efektu, dlatego decyduje się poczekać aż Dazai z własnej woli zechce się przed nim otworzyć. Nie męczy go natarczywymi pytaniami, bo sam nie jest jakoś specjalnie wylewny, nad czym Dazai ogromnie ubolewa, ani domyślny, jak widać...

W domu sytuacja się nie polepsza.

Próby rozweselenia ponurej syrenki tylko pogłębiają jej apatyczny stan. Ostatecznie Dazai, chcąc pobyć sam, zamyka się w łazience i ukrywa w swojej ukochanej, świecącej wannie, w której zasypia na całe południe.

Mimo próśb Fyodora i jego zachęceń, Dazai później też nie chce opuścić swojego przytulnego pokoju jak nazywa łazienkę, którą udekorował również rzeczami przyniesionymi z morskiego królestwa (jakieś poduszki, koce, książki, roślinki, nawet stare zabawki!), żeby przypominała choć trochę jego własny kącik. Włącza lampkę z projektorem gwiazd zmieniającym kolory i zanurza się w wodzie, wpatrzony w rozświetlony sufit, z którego zwisają brązowo-pomarańczowe lampy wyglądem przypominające lampiony.

Fyodor w końcu decyduje się wejść do łazienki. Zapala światło, mówi coś, ale nie otrzymuje żadnej odpowiedzi, nawet burknięcia. Z wanny wystaje tylko nieruchomy, połyskujący ogon, więc podchodzi bliżej, by sprawdzić, co u Dazaia. Wtedy zostaje ochlapany i opluty wodą, którą Dazai, wynurzywszy się, nagle wypuszcza z ust wprost na jego twarz.

Fyodor: Co w ciebie wstąpiło?

Dazai: Zapomniałeś, jaki dziś dzień!? *pyta z wyrzutem*

Fyodor: ?

Dazai: *nie wierzy własnym oczom i uszom* Ty naprawdę zapomniałeś...

Odkąd obejrzeli Kevina samego w domu, mina Kevina przed lustrem po wklepaniu wody kolońskiej w twarz staje się ulubioną miną Dazaia, gdy trzeba pokazać swoje teatralne zdziwienie, i taką też przybiera teraz...

Fyodor: Byłoby prościej, gdybyś od razu powiedział, co ci dolega...

Dazai: Nic mi nie dolega! Czekałem na ten dzień jak na żaden inny, wiesz!? To nasza r o c z n i c a, rybolubny chłopcze! Rok temu spotkaliśmy się tego dnia po raz pierwszy, a ty zapomniałeś! *wściekle wymachuje ogonem, rozchlapując wodę na boki* Wiesz, jak lubię niespodzianki, ale gdy mówiłem o nich, miałem na myśli przyjęcie-niespodziankę, a nie przyjęcie-zapomnę-że-go-w-ogóle-poznałem!

Fyodor:

Fyodor istotnie nigdy nie miał głowy do dat, a wtedy nawet nie zwrócił uwagi na wyrwaną kartkę z kalendarza (w tamtym czasie wszystkie dni i noce wyglądały dla niego podobnie), ale sądzi, że to Dazaia niewiele będzie obchodziło, więc nie próbuje się natychmiast tłumaczyć.

Dazai: *odwraca się do niego plecami* Jeśli to dla ciebie nic nie znaczy, możesz już iść. Będę teraz świętował na swój sposób. Bez ciebie. Wody kokosowej mam pod dostatkiem. Upiję się nią i zapomnę o tobie.

Fyodor: *chce go dotknąć, ale wycofuje rękę* Przepraszam *mówi nagle*

Dazai:

Fyodor: *wkłada dłoń do chłodnej wody* Daty rzeczywiście nie są dla mnie aż tak istotne, bym chciał o nich pamiętać. Dotąd nie miałem nawet szczególnego powodu, by to robić. Czasem zdarza mi się również zapominać o własnych urodzinach! No, teraz już nie, odkąd ci powiedziałem... Na szczęście jest coś ważniejszego od nich *dotyka syreniego ogona i Dazai się wzdryga* Ważny jest tylko czas spędzony z tobą, mój Książe. Dlatego, gdy już przestaniesz się na mnie gniewać, możemy jeszcze spędzić koniec tego dnia wspólnie, co ty na to? *chce wyjąć z wody dłoń, ale Dazai nagle zamyka ją w obu swoich i wciąga mężczyznę do wanny*

Za chwilę uznaje, że nie był to jego najlepszy pomysł, gdy marynarz przygniata mu swoim ciałem jego ogon, aż wydusza z niego za wysokie tony. Choć są podobnej postury, a sam ogon jest wystarczająco twardy, by nie dało się pogruchotać jego struktury tak łatwo, to Dazai ma tak samo wrażliwe miejsca na nim jak ludzie między nogami... Po tym jak go uwalnia, z ulgą rozprostowuje swoje płetwy na nogach mężczyzny i przytula go, gdy Fyodor opiera się tyłem głowy o jego klatkę piersiową. Leżą tak w bezruchu przez dłuższy czas; tryton oparty o białą ścianę wanny, a Fyodor o niego, aż nastrojową ciszę pod lampionami burzy głośne burczenie dobywające się z brzucha głodnego Dazaia, który już dawno zjadł wszystkie poukrywane na zapas przekąski...

Fyodor: Czyżby ktoś tu zgłodniał? *szczypie go w brzuch*

Dazai:

Fyodor: *upatrując w tym szansę wyciągnięcia opornego trytona z łazienki* No, chyba pora wyjść z wanny, czyścioszku. Nie będziesz zawiedziony. W kuchni od paru godzin czeka na ciebie pyszny obiad...

Dazai: !

Fyodor: Twoje ulubione mięso z krabów...

Dazai: !!

W następnej chwili syrenka jest już poza łazienką.

Marynarz z uśmiechem wzdycha, zastanawiając się, czy to zawsze było takie proste, ale woli już nie dopuszczać do podobnych sytuacji, by to sprawdzić. 

Wraz ze zbliżającym się wieczorem niebo wreszcie się przejaśnia i Fyodor w ramach prezentu postanawia pierwszy raz zabrać Dazaia na spacer, oczywiście na wózku inwalidzkim i z przykrytym ogonem.

Chce go owinąć w dwa koce, w kształcie ogona syreny i okryć zwykłym, dla bezpieczeństwa, a jakże, ale Dazai wali go płetwą w twarz, przypominając, że na dworze znowu jest trzydzieści stopni i na pewno nie ugotuje sobie ogona tylko dlatego, bo przypadkiem dzisiaj mogą natrafić na całą wycieczkę szkolną; trzeba dodać, że ta dzika plaża nie była zbytnio uczęszczana poza osobami mieszkającymi niedaleko.

Fyodor daje się przekonać, że jeden koc wystarczy, ten będący ogonem syreny, i razem udają się na plażę, gdzie podziwiają piękny zachód słońca. Wieczorem letnie niebo rozświetlają fantastyczne, wielobarwne fajerwerki, tymczasem oni, wciąż przebywając na plaży, nad którą już dawno roztacza się ciemność, zapalają zimne, kolorowe ognie.

Wtedy Dazai pomyślał, że chciałby zobaczyć ludzki festiwal na własne oczy. Z marynarzem u boku.

Mermaid AU | FyozaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz