scenariusz | nic dobrego

162 15 0
                                    


art: Dazai i Tołstoj, własny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

art: Dazai i Tołstoj, własny

Bale w Podwodnym Królestwie nigdy nie należały do ulubionych rozrywek syreniego księcia. Będąc młodszym, w takich dniach ukrywał się w pałacu i wtedy wszyscy porzucali własne obowiązki i przyłączali się do poszukiwań, czym go niezmiernie bawili, aż znajdował go Chuuya i żarty się kończyły. Tymczasem jeden zbliżał się wielkimi krokami, nazywany dla niepoznaki spotkaniem dyplomatycznym, ale Dazai dobrze wiedział, jak wyglądają spotkania dyplomatyczne z książętami z innych krajów, gdy organizował je ojciec, zawsze żyjący z rozmachem i nigdy nieoszczędzający na takich błahostkach. Myśl, że wkrótce będzie musiał wziąć w nim udział, nie daje mu tak samo spokoju, co on Chuuyi. Zmęczony strażnik, marzący już tylko o szybkim śnie i nabraniu sił przed jutrzejszym ciężkim dniem, ma dość słuchania narzekań natrętego księcia w środku nocy i robi wszystko, aby pozbyć się go ze swojego mieszkania, ale Dazai robi jeszcze więcej, żeby mu to uniemożliwić i jak zawsze wydaje się przy tym świetnie bawić.

Dopóki czyjeś ostre jak szpilki zęby nie wżerają mu się w miękki, mięsisty ogon, wyciągając z niego najwyższe dźwięki.

Noc spędzają na wzajemnych próbach wyrwania sobie płetw i pocięcia łusek, gdy akurat nie są zajęci rozmową i tkliwymi wspomnieniami.

Sen przychodzi do nich dopiero nad ranem, tak stając się ich rozjemcą. Ale mimo kilku godzin solidnego wypoczynku budzą się w ponurych nastrojach. W przeciwieństwie do Dazaia Chuuya ma co robić, więc nie pogrąża się z lubością w przygnębieniu jak syreni książę, i szybko się rozstają.

Dazai nie zjawia się w pałacu do ostatniej chwili, a gdy już łaskawie przypływa on i jego cholerny, pocięty, zabandażowany książęcy ogon, Kunikida, jego nauczyciel, omal nie wychodzi z siebie.

Dazai: Uważaj *mówi łagodnie, niemal przepraszająco po tym, jak już wysłuchał wszystkich swoich grzechów, a przynajmniej mu się wydawało, bo wszedł w słowo Kunikidzie, który przygotowywał się chyba do recytacji grzechów z kolejnej niewidzialnej listy* w twoim wieku łatwo już o zawał...

Kunikda: Jestem dosłownie w t w o i m wieku, mój k s i ą ż ę.

Dazai: O tym mówię... Obaj jesteśmy zagrożeni, jeśli będziesz się tak zawsze przejmował, mój drogi nauczycielu... Na mnie to też odbija się niekorzystnie... Jestem wrażliwą rybką. Im mocniej się denerwuję, tym bardziej szorstkie stają się moje łuski... Jeszcze zaczną mi wypadać i co ja zrobię! Wyłuskuję się, a ty będziesz winny mojego wyłuskowania.

Kunikda:

Kunikida: Winny czego?

Dazai: Wyłuskowania! Ludzie łysieją pod wpływem stresu. Wypadają im włosy! My z kolei możemy wyłuskować, skoro najcenniejsze są nasze ogony. Widzisz? *pokazuje łuskę Chuuyi z poprzedniej nocy, w trakcie której prawie się zagryźli, przeszkadzając sobie nawzajem* Jedną już straciłem.

Kunikda: *na jego przeciętą grymasem złości twarz wkrada się wahanie i jednocześnie obawa* To...

Dazai: Oczywiście kłamstwo *rzuca z uśmiechem i szybko znika mu z pola widzenia*

Kunikida: !

Bogato przystrojona sala tronowa powoduje, że wpłynąwszy do niej, Dazai od razu chce się skryć za jedną z fantazyjnych ozdób w rogu za rzeźbą z białego kamienia i nie wychodzić do zakończenia uroczystości, ale etykieta nakazuje mu trwać u boku swoich braci i sióstr dumnie prężących się na honorowych miejscach obok ojca. Kiedy udaje mu się przeżyć jakimś cudem najnudniejszą oficjalną część powitania księcia z rosyjskich wód, Lwa Tołstoja, z którym sam nieoficjalnie już się spotkał, król zezwala latoroślom na rozprostowanie płetw i dołączenie do biesiadników. Wszyscy przyjmują tę wiadomością z nieskrywaną ulgą, niemal od razu wtapiając się w tłum.

Rozpoczyna się huczny bal, mający potrwać przynajmniej dwa dni, który Dazai pewnie też by niespostrzeżenie opuścił tak, jak się na nim pojawił, i zaraz odpłynął do swojego marynarza, nic nie wiedząc, co się wydarzyło w ostatnim czasie, gdyby drogi nie zagrodził mu swym ciałem sam... gość. A jeśli tak by się nie stało, miałby jeszcze Chuuyę na ogonie, prawie dyskretnie obserwującego go z drugiego kąta na sali.

Prawie, bo co chwilę przysyłał mu urocze wiadomości, żeby nawet nie próbował myśleć o wymknięciu się.

Tołstoj: Czyżbyś nie bawił się dobrze, mój japoński książę? *pyta z dziwną troską w głosie, obdarzając go ociekającym słodyczą, zupełnie nieszczerym uśmiechem niezapowiadającym niczego dobrego, że Dazai krzywi się na sam jego widok*

Okazując całkowitą niechęć, tylko z przymusu podtrzymania poprawnych relacji wdaje się z nim w rozmowę.

Choć znają się zaledwie od wczoraj, a Lew Tołstoj utrzymuje, że bywał na japońskim dworze także w dzieciństwie, Dazai dziś czuje, jakby znał go o wiele dłużej niż chciał i nienawidził przez całe życie.

Albo był po prostu zły, że znów ktoś przeszkodził mu w próbie wypłynięcia na powierzchnię...

Mermaid AU | FyozaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz