– Stajesz się kompletnie bezużyteczny, kiedy już raz się zakochasz— syknął Chuuya, drapiąc się w tył głowy, gdy zaczął mu się udzielać ponury nastrój księcia leżącego od dłuższej chwili w dramatycznej pozie na kamieniu..
Słowa wyszły mu z ust naturalnie w następstwie na obelgi Dazaia, który raptem je usłyszawszy, przybrał poważną minę, jakby naraz coś sobie przypomniał. Jakby... już wcześniej ktoś wypowiedział coś podobnego pod jego adresem, a on nie mógł się z tym zgodzić w najmniejszym kawałku swojego ciała. Było to ze wszech miar upokarzające uczucie, ale najgorsze było to, że tak samo prawdziwe jak jego wiedza o tym. Zakochany był do niczego. Tracił zmysły, nie panował nad emocjami i w efekcie stawał się słaby i krótkowzroczny. Ach, po co mu jeszcze o tym przypominać w takiej chwili? Parsknął wymuszonym śmiechem, chcąc ukryć nagłe zaniepokojenie uczuciem deja vu.
– Więc? Masz jakiś plan? – zagaił Chuuya, chcąc jakoś złagodzić wytworzone w trymiga napięcie.
– Jeden.
– Tylko jeden? – prychnął pogardliwie królewski ochroniarz, wcale nie rozładowując tym sytuacji, a wręcz ją zaogniając. Przecież nie od tej strony znał tę frajerską syrenkę, która wychodziła cało z o wiele gorszych tarapatów, mając w zanadrzu zawsze o jeden plan za dużo....
– Zaufaj mi, spodoba ci się – zapewnił go Dazai z podejrzanym uśmiechem, który wraz z wypowiadanymi dalej słowami zamieniał się w podkówkę, a ta na pewno szczęścia nie przyniosłaby nikomu z obecnych – ponieważ właśnie z całych sił powstrzymuję się przed tym, żeby cię nie zabić.
– Oczywiście... – Chuuya rozłożył ręce w geście bezradności. – Czego ja się w ogóle spodziewałem? Zawsze się tak zachowujesz, kiedy nic nie idzie po twojej myśli. Wyżywasz się na wszystkich wokół zamiast zaakceptować porażkę. Nie umiesz się przyznać, że poniosłeś klęskę, a winnego upatrujesz w każdym, tylko nie w sobie. Przywykłem do tego zachowania tak bardzo, że nawet je zaakceptowałem i wreszcie zacząłem ignorować, ale nie zrobię tego w chwili, w której Królestwo do przetrwania potrzebuje silnych, rozsądnych przywódców, a nie zakochanych Szekspirów, którym trudność z dala od obiektu westchnień sprawia samo oddychanie.
Dazai aż się zapowietrzył i przez chwilę mógł wyglądać jak ryba rozdymka. – Sprowadziłeś rybolubnego chłopca na samo dno, ty cholerny paluszku rybny! To moja wina!?
– Teraz macie szansę razem je zaliczyć...
Dazai przez chwilę nie był w stanie wymówić słowa.
– To nawet nie jest śmieszne! — jęknął z rozpaczą, nie chcąc dać po sobie poznać, jakie silne wrażenie zrobiła na nim ta niespodziewana riposta. — Nie jestem w nastroju do żartów! Chuuya!
– Ja tym bardziej, bo na razie sam jestem z tobą na tym dnie.
Dazai uniósł brew. – Nadal sobie żartujesz.
CZYTASZ
Mermaid AU | Fyozai
Fanfiction"[...] dlatego gdy już ze sobą zamieszkamy, łatwiej będzie nam się poznać. Pod warunkiem, że nie skończę jako sałatka rybna, a ty - jako mój stek. Wiedziałeś, że syreny sa mięsożerne? Wypadający za burtę marynarze to nasze ulubione przystawki!" Bana...