Rozdział 35

737 39 25
                                    

 Hana szła niepewnym krokiem, ciągnąc za sobą nogi, jedna po drugiej. Ostatnie miejsce w którym chciałaby się teraz znaleźć było celem jej spaceru. W głowie krążyło jej tysiące myśli, które nawiązywały do tego jak bardzo żałowała, że wczoraj przesadziła z alkoholem. Nie sądziła, że będzie zdolna aż do takiego aktu głupoty. - Co on sobie musi myśleć... - Westchnęła cieżko. Służka, która podążała za nią, spojrzała na nią oczami pełnymi współczucia. Od starszych współpracownic dowiedziała się, że pan Tobirama pokłócił się z panienką, jednak powodu nie zna nikt. Zamyślona nawet nie zauważyła, że brunetka przed nią zatrzymała się, przez co uderzyła głową prosto w jej plecy. 

- Najmocniej przepraszam, ja... - Przerwała, widząc jak panienka uśmiecha się pod nosem zarumieniona, wyraźnie coś wspominając. - Czy aby z pewnością się pokłócili? - Mruknęła niepewnie. Tymczasem do głowy Hany wpadł obraz jak Tobirama zbliżył się do niej jakby chciał ją pocałować. 

- Matko święta. - Mruknęła, kręcąc głową. - Punkt dla mnie za wyprowadzenie go z równowagi. - Sarknęła w myślach po czym ruszyła bez słowa dalej. Zanim jednak doszła do gabinetu, zobaczyła przed sobą obiekt jej dzisiejszej trwogi. 

- Hana. - Kiwnął głową na powitanie, stając przed nią. - Możesz wrócić do obowiązków. - Tu zwrócił się bezpośrednio do służącej, która natychmiast wykonała polecenie, odchodząc od pary.

- Nie miałam pojawić się w twoim gabinecie? - Spytała dziewczyna, chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie. Liczyła w duchu, że ominie ją ta żenująca dla niej rozmowa i wrócą do szarej ale jakże wyczekiwanej codzienności. 

- Zmiana planów. - Westchnął ciężko. - Wybierzesz się ze mną do rezydencji Uchiha. - Mówiąc to, miała wrażenie, że każde słowo przynosiło mu ogromny ból. 

- Dlaczego? Czy coś się stało Sakurze? - Krzyknęła momentalnie, patrząc się, po raz pierwszy od kiedy się pojawił, prosto w jego twarz. 

- Nic z tych rzeczy. - Odparł. - Mamy dziś spotkanie z ludźmi z Konoha. - Poinformował na co ta zmarszczyła brwi. - Z racji tego, że pojawimy się dopiero na polu bitwy, musimy ustalić plan działania. - Hana zacisnęła usta. Przez wesele jej przyjaciół, zapomniała po co tak naprawdę tu jest i co czai się na nich od długiego czasu. - To już najwyższy czas Hana. - Dodał, widząc jej reakcję. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zaczęła panikować. W końcu kto w jej wieku zachowałby spokój na takie wieści. 

- Wiem. - Przytaknęła. - Po prostu to dzieje się tak szybko... - Westchnęła, kręcąc głową. Poczuła ciężar na sercu jak zaczęła myśleć o tym co ich czeka w najbliższej przyszłości. Momentalnie zapomniała o wczorajszej sytuacji. - Nie byłam na to gotowa. - Szepnęła, opuszczając głowę do dołu.

- Nikt nie jest gotowy na wojnę. - Stwierdził, wpatrując się w nią. Przyznał sam przed sobą, że jej umartwiona twarz trafiła go w serce. Nie miał jednak ani czasu ani chęci by głowić się nad tym dlaczego. Rozumiał jedno i przyznał już to przed sobą po swoim wczorajszym zachowaniu, że Hana nie jest mu obojętna. Zrobił krok do przodu, łapiąc ją delikatnie za podbródek, sprawiając tym, że podniosła wzrok do góry. - Jednak aby uczestniczyć w niej, trzeba być pewnym wygranej. Inaczej to nie ma sensu. - Zaczął, nie spuszczając z niej spojrzenia. - Po chwili twoje morały opadną i stracisz ducha walki. Nie możesz sobie na to pozwolić.

- Hai. - Przytaknęła, rumieniąc się lekko. Czuła jak ciężar, który tkwił w jej sercu, powoli ustępuje za przyczyną słów Tobiramy. - Zrobię co tylko mogę aby uratować jak najwięcej istnień. Nie musi się pan martwić. - Zapewniła, starając się delikatnie uśmiechnąć.

- Przestanę się martwić jeżeli zapewnisz, że będziesz starała ratować siebie. - Westchnął, kręcąc głową. - Twoje poświęcenie dla innych wciąż mnie zadziwia. - Stwierdził, puszczając jej podbródek. 

Inny NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz