Rozdział 36

1K 37 47
                                    

Pokojówka stała pod drzwiami gabinetu Uchihy Madary, trzymając w dłoniach tacę z napojami. Patrząc z boku, można byłoby wziąć za cud to, że zawartość szklanek pozostawała niezmienna gdyż jej dłonie drżały ze strachu. Mimo iż polecenie wydał sam pan rezydencji, młoda dziewczyna bała się wejść do pomieszczenia przez krzyki, które z niego dochodziły. Nikogo nie dziwił fakt, że spotkanie Uchihy z Senju przebiega w ostrej atmosferze. Jednak słysząc donośny głos Sakury i ostre przekleństwa, które kierowała do swojego przyszłego męża były dla niej wystarczającym znakiem aby pozostać w miejscu i czekać aż sytuacja się uspokoi. 

- Będę uczestniczyć w wojnie czy tego chcesz czy nie! - Warknęła, łypiąc groźnie na mężczyznę, który nawet nie próbował udawać, że obchodzą go jej słowa. Widząc to w Sakurze narastał jeszcze większy gniew niż do tej pory zdążył się nagromadzić. - Słyszysz mnie?! - Uderzyła dłonią w blat biurka zza którym siedział obiekt jej tymczasowej nienawiści. Tobirama stojąc oparty o regał z książkami, prychnął rozbawiony pod nosem. Mimo iż przez czas, w którym był zmuszony siedzieć w tym paskudnym pomieszczeniu, nie załatwili nic związanego z wojną, miał nad wyraz dobry humor, słuchając jak młoda dziewczyna gnoi jego wroga. Dziwne jednak dla niego było to, że Madara sobie na to pozwala. 

- Jeśli będziesz dalej się tak drzeć, każdy obecny tutaj ogłuchnie Sakura. - Zaczął, patrząc na nią podirytowany. - Jak więc mogę cię nie słyszeć? - Westchnął, z zadowoleniem stwierdzając, że jest bliski temu aby wyciągnąć z niej wszystko co ukrywa.

- To dobrze! - Sapnęła, prostując się. - Idę i koniec. Jeżeli ci to nie pasuje, napisz skargę do kogoś, kogo będzie to obchodzić. - Sarknęła. Uchiha poczuł narastającą w nim irytację a słysząc głośny śmiech Tobiramy, także i gniew. 

- Nogi nie postawisz poza ten wymiar beze mnie ty gówniaro...

- Możecie powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? - Przerwała mu Hana, mając w odróżnieniu do Senju, dosyć słuchania tego samego w kółko przez pół godziny. Madara spojrzał na brunetkę, wyglądając jakby dopiero zdał sobie sprawę z jej obecności po czym uśmiechnął się z zadowoleniem. Sakura widząc to, podeszła szybkim krokiem do przyjaciółki.

- To nic takiego! - Zapewniła pewnie. - Jakiś staruch nagadał mu głupot i...

- Nie staruch tylko szanowany prorok. - Wciął się jej ostro w zdanie. - I nie powiedziałbym, że wizja własnej śmierci to głupota. - Syknął na co różowowłosa posłała mu mordercze spojrzenie.

- Co? - Rzuciła Hana na wydechu. - Sakura o czym Pan Uchiha mówi? - Spytała a w jej głosie oprócz zdziwienia, przebijał się strach. 

- Ja...- Zająkała się, odwracając głowę w stronę przyjaciółki. - Wyjaśnię ci wszystko, tylko poczekaj...

- Właśnie! - Powiedział donośnym głosem. - Może powinnaś wyjaśnić nam wszystkim co ci chodzi po głowie. - Słysząc morderczy ton, Tobirama z jeszcze większym zaciekawieniem obserwował mężczyznę. Pewna myśl przyszła mu do głowy ale była ona na tyle absurdalna, że momentalnie rzucił ją w zapomnienie. 

- To nie jest coś o czym musisz wiedzieć. - Odpowiedziała pewnie, łapiąc Hanę za dłoń. - Myślę, że poradzicie sobie ze spotkaniem sami. - Mruknęła, ciągnąc brunetkę w stronę drzwi.

- Pieprzona dziewucha! - Warknął Madara jak tylko wyszły z gabinetu. 

- Co cię tak nagle zaczęło obchodzić czy ktoś zginie? - Spytał Tobirama, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni. 

- Chuj ci do tego. - Zaklął pod nosem, odchylając głowę do tyłu.

Hana siedziała z opuszczoną głową próbując pozbierać myśli po tym co powiedziała jej przyjaciółka. Mimo czasów w jakich żyje i samego faktu, że ciągle spotyka się ze śmiercią znajomych na polu bitwy, nie jest łatwe słuchać jak ktoś bliski jej sercu, ze spokojem mówi o własnej śmierci. 

Inny NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz