Rozdział 41

226 15 11
                                    

Bitwa okrzyknięta ostatecznym starciem w pełni rozgorzała, a polana była przepełniona krzykiem, hałasem wybuchów i walki. Shinobi toczyli zaciekłe boje, kiedy w tym samym czasie, obok nich mnożyły się ciała poległych wojowników. Każdy krok niósł śmierć i zniszczenie. Wiadomość o tym, że Tobirama i Madara, legendarni wodzowie, są po stronie wojowników, szybko rozniosła się na polu bitwy jak grom z jasnego nieba. Była to informacja szokująca i niewiarygodna, która wstrząsnęła sercami wszystkich shinobi, niosąc ze sobą burzę emocji, a także wątpliwości. Po chwili zrozumieli jednak, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, muszą być jednością. Ponadto fakt, że mają tak silnych sprzymierzeńców, zaczął pozytywnie wpływać na ich morale.

Mimo iż znajdowali się w tym samym miejscu, Hana nie miała nawet szans by zbliżyć się do Tobiramy. Sama robiła wszystko aby przetrwać, zwłaszcza kiedy bestia wyrwała się spod kontroli i zaczęła ciskać ostre jak brzytwa, pociski.

- Przed tym nie da się uchronić. – Usłyszała dochodzący z boku głos Mei, która niemalże otarła się o śmierć. W porę jednak zjawił się Kakashi. Ratując ją z opresji, jednocześnie prawił kazanie, że powinna być bardziej ostrożna. Nie zdążyła odetchnąć z ulgą, gdyż zobaczyła jak przed nią pada jej znajoma, przybita do ziemi czymś na kształt włóczni. W mig pojęła, że gdyby nie stała tam, to w nią trafiłby śmiertelny cios. Dlatego zaostrzyła wszystkie swoje zmysły, licząc na to, że wyjdzie stąd cało.

Sytuacja Sakury wyglądała zupełnie inaczej, gdyż kiedy tylko pojawiła się na głównym polu bitwy, Madara nie opuszczał jej na krok. Odwróceni plecami do siebie, bronili się przed atakami. Wewnętrzna potrzeba spędzenia razem ostatnich chwil, wpływała na ich podświadomość, która kierowała ich ku sobie.

- To zaczyna robić się nudne. – Westchnął ku zdziwieniu kobiety, która wylewała siódme poty, odpierając pociski.

- Jesteś chory... - Warknęła przez zaciśnięte zęby, podnosząc blok skalny tak, że stanowił dla nich tarczę.

- Cóż. – Zaczął, zerkając na nią kątem oka. – Gdybyś posłuchała się mnie i... - Przerwał, widząc jak bestia zaczęła formować bombę, którą natychmiast cisnęła w bliżej nieokreślony teren. Za nią poleciały kolejne, również w dal.

- Celują w ludność. – Usłyszała Hinatę, która stała niedaleko. I nagle chwila stanęła, kiedy do wszystkich dotarł głos Inoichiego, informujący ich o tym, że kwatera dowodzenia zaraz przestanie istnieć. Po raz kolejny jednak nie mieli czasu na przeprocesowanie tego co się działo, gdyż Yamanaka nie próżnując, zaczął przedstawiać plan obmyślony przez Shikaku. Sakura wychwyciła wzrokiem Ino, która przecierała dłonią samotną łzę, spływającą jej po twarzy, gdy rozległ się odgłos wybuchu. Widząc to poczuła uścisk w sercu oraz szybsze jego bicie. Od teraz wiedziała, że nie może wycofać się z wykonania techniki, którą opracowała.

Naruto otoczony przez zgiełk bitwy, chwilowo zamarł, czując ciężar przygniatający go od wewnątrz. Tyle lat myślał, że to jemu będzie pisane zginąć, walcząc o pokój na świecie. Tymczasem wciąż stoi żywy, podczas gdy jego sojusznicy żegnają się z życiem. Rozpacz jaką dostrzegł na twarzach Ino i Shikamaru, ryła w jego sercu głęboką ranę. Łapał pospiesznie oddech, próbując skumulować z Kuramą chakrę, zużytą przez dotychczasowe walki. Bestia jednak nie zamierzała dać im więcej czasu na odpoczynek, gdyż ponownie w ich stronę poleciał grad pocisków. Nagle przed nim pojawiła się Hinata wraz z jej ojcem, odbijając te, które mogły go trafić. Nieopodal Neji, obdarzony niezwykłą siłą i umiejętnościami, walczył z oddaniem, broniąc siebie i swoich przyjaciół. Jego byakugan świecił w mroku, a ruchy były precyzyjne i płynne. Ale nawet to, nie mogło go uchronić przed losem, który czekał na polu bitwy. Z gardła Naruto wydostał się krzyk, widząc jak przyjaciel został trafiony włócznią, która była przeznaczona dla niego. Zerwał się, łapiąc jego ciało, które opadło na ziemie.

Inny NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz