W pomieszczeniu Madary panował mroczny, duszny klimat, jakby wszystkie świece na ścianach wydzielały jedynie cień, bez ciepła. Meble były minimalistyczne, ale ich obecność wydawała się ciężka i przytłaczająca. Sakura została pchnięta na łóżko, zaraz po tym jak ich teleportował. Gniew był wyczuwalny w powietrzu, jakby sam pokój oddychał złością, która gromadziła się wokół Madary. Jego oczy płonęły z intensywnością, która sprawiała, że serce Sakury biło jeszcze szybciej, nie tylko ze strachu, ale i z nieodpartej fascynacji. Był jak płomień, który pożerał wszystko na swojej drodze, a jednocześnie emanował z niego magnetyczny urok, który trudno było ignorować. Z każdym kolejnym pocałunkiem czuła, że przepada w jego ramionach. Dłonie mężczyzny błądziły po całym jej ciele, niekiedy zbyt mocno naciskając na delikatną skórę, ale Sakura nie powstrzymywała go. Cieszyła się każdym dreszczem przechodzącym przez nią, który wywołał. Chciała zapamiętać to wszystko. Ciężar jego ciała, oddech na jej twarzy, płonące spojrzenie. Łudziła się, że może wtedy będzie w stanie znieść wieczność bez niego, nie wariując przy tym. Działania mężczyzny były spowodowane takimi samymi pragnieniami. Z każdym dotykiem czuł, że to wciąż za mało aby ją wypuścić. Aby żyć wiecznie bez niej. Chciał więcej, nie tylko, żeby skończyło się to na fizycznym doznaniu. Pragnął rozmów z nią, kłótni, chwil, w których wchodziła do jego gabinetu aby po raz kolejny wykrzyczeć mu coś absurdalnego, jej przesadzonych reakcji. Chciał tego wszystkiego, co zaraz utraci. Dlatego nie przestawał całować Sakury. Dotykając każdy zakamarek jej ciała, próbował wyryć go sobie w pamięci na zawsze.
- Mogę? - Spytał, podciągając materiał ubrań do góry. Była w stanie jedynie pokiwać głową w odpowiedzi. Gdy spotkali się spojrzeniami, zobaczył jej pozwolenie. Oddała się mu całkowicie.
W głowach mieszkańców Konohy oraz innych wiosek dudniło jedno zdanie. Będzie wojna. Mimo iż od długiego czasu było spekulowane, że nastąpi to niedługo, usłyszenie potwierdzenia od Kage, nadało wszystkiemu rzeczywisty wyraz. A komunikat wyszedł zaraz po tym, jak na spotkaniu przywódców wiosek, pojawił się zamaskowany mężczyzna o imieniu Tobi, który po odmówieniu oddania mu Naruto Namikaze oraz Killera B, postanowił zapowiedzieć wojnę. Konoha, zawsze pełna życia, tętniła teraz jeszcze bardziej intensywnie. Warsztaty pracowały non-stop, produkując zaawansowane bronie i zaopatrzenie, które miały być kluczowe w tym czasie. Na polach treningowych rozbrzmiewały odgłosy walki, a młodzi shinobi doskonalili swoje umiejętności, wiedząc, że wkrótce będą musieli stawić czoła wrogom, których nie znają. To był czas próby charakteru, wierności i determinacji. Każdy musiał stanąć w obliczu swoich własnych lęków i wątpliwości, gotowy na to, by poświęcić wszystko dla obrony swojej wioski i najbliższych. Bo wojna shinobi nie była tylko walką o terytorium czy władzę. To była walka o przetrwanie, o nadzieję na lepszą przyszłość, o której marzyli wszyscy.
- Ino! – Krzyknęła Hana, widząc swoją przyjaciółkę, która akurat wychodziła z kwiaciarni.
- Wróciłaś? – Odparła zdziwiona, odwracając się w stronę brunetki z szerokim uśmiechem.
- Yhym. – Przytaknęła, po czym wymieniły mocny uścisk. – Tak bardzo tęskniłam za wami i wioską.
- Szkoda tylko, że nie nacieszysz się nią teraz. – Westchnęła, patrząc przed siebie. – Jutro wyruszamy na miejsce zgrupowania.
- Słyszałam. – Mruknęła pod nosem. – To wszystko dzieje się tak szybko. Nie ma nawet jak nastawić się mentalnie na to, co nas czeka.
- Ciężko też przewidzieć co się wydarzy. – Dodała Ino. – Masz teraz czas? – Spytała zmieniając temat.
- Tak, właśnie wracam od rodziców. – Poinformowała.
- W takim razie chodźmy do Naruto, większość już powinna u niego być. – Powiedziała, łapiąc przyjaciółkę pod ramię. Hana uśmiechnęła się w duchu. Zdecydowanie teraz potrzebuje spotkania z bliskimi. W rezydencji Namikaze, salon był przestronnym pomieszczeniem, ale pomimo tego, wypełniony był uczuciem napięcia, które czuć było w powietrzu niczym elektryczne ładunki przed burzą. Wielkie, panoramiczne okna pozwalały na widok na majestatyczny krajobraz Wioski Liścia. Jednakże nawet piękno otaczającej natury nie mogło ukoić nerwów towarzyszących zbliżającemu się konfliktowi. W salonie stały wygodne kanapy i fotele, ale teraz były one zajęte przez zmartwionych i skupionych shinobi. Naruto siedział na jednej z nich z pochyloną głową, a jego twarz malowała wyraz głębokiego zamyślenia. Itachi stał obok niego, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, emanując spokojem, który czasami wywoływał niepokój u innych. Ich przyjaciele siedzieli rozrzuceni po salonie, każdy zagłębiony w swoich myślach. Hinata była blisko okna, jej dłonie splecione w modlitewnym geście, a spojrzenie skierowane w dal, jakby próbując znaleźć w sobie spokój w obliczu zbliżającego się chaosu. Ino rozmawiała z Shikamaru, ale ich rozmowa była powściągliwa, a w oczach obojga malował się niepokój. Lee, zwykle pełen entuzjazmu, teraz siedział cicho z zaciśniętymi pięściami, przytłoczony wagą nadchodzących wydarzeń. Nagle w pomieszczeniu rozległ się odgłos teleportacji.

CZYTASZ
Inny Naruto
FanficKiedy Naruto Uzumaki wraca po pięcioletnim treningu z Jirayą, nic nie jest takie jak wcześniej. Dlaczego zdecydował się na tak długi trening? Jak bardzo go zmienił? Jaki związek ma Naruto ze zdrajcą Itachim? Jakie miejsce w ich życiu będą mieć Ino...