29. Wypowiedziane

334 12 1
                                    

Przeżyłam coś w rodzaju załamania nerwowego, bynajmniej tak twierdzą ci co mnie badali. Cztery dni zajęło ładnym lekarzom postawienie mnie na nogi. Mówię tu oczywiście o stanie fizycznym bo psychicznie leżę twardo na ziemi, twarzą przyciśnięta do posadzki. Pigułki... Otrzymałam całą masę tableteczek, które niby tak bardzo mają mi pomóc, przejść i wyswobodzić się z traumy jaką przeszłam. Cudowne ozdrowienie widoczne za pstryknięciem paluszka. Jacy oni są śmieszni. Co oni do kurwy nędzy mogą na ten temat wiedzieć. Nie znają mnie. Zobaczyli młodą kobietę w złym stanie, usłyszeli parę ciekawych opowiastek. Z całą pewnością bajkopisarzem tych historii został Oskar. No tak pan i władca.

Teraz stoi nade mną i na siłę chce mi wcisnąć pieprzone tabletki. Jak ja ich wszystkich nienawidzę. Jak ja siebie nienawidzę za to, że wciągnęłam się w to całe bagno.

Za jakie grzechy.

- Połknij i popij. - Takie krótkie zdanie, raptem trzy łączące je znaczniki, a jaki ból wywołują we mnie. Wiem, że nie mam co się wdawać w dyskusje. Siłą wepchnie mi je do buzi. O, tak Oskar lubił takie zabawy.

- Tak jest Panie. - Połykam i popijam pigułkę tak jak mi kazał. Nie patrzę na Oskara, frustruje mnie to całe niańczenie. Co prawda nie słyszę już nikogo w swojej głowie, za to dziwna pustka obezwładnia mój umysł.

Odwracam się od Oskara, po czym kładę się do łóżka, nie zwracając uwagi na otoczenie. Nie widzę ludzi, którzy są tutaj dla mnie. Widzę puchatą poduszkę i na niej próbuję skupić swoje myśli. Taka cudowna w dotyku, miękka i rozkoszna pod palcami.

Po całotygodniowym nadzorze i pobycie jedynie w łóżku na przemian z łazienką, dochodzę w miarę do siebie. Jestem wycofana i dalej śnią mi się koszmary, ale zaczynam dostrzegać potrzebę walki. Mój wybawca jest ciągle ze mną, a raczej przy mnie. Trzymamy się na dystans, więcej milczymy niż rozmawiamy, jednak jest to dla mnie dobre. Dzisiaj miałam pierwsze ćwiczenia na moją już nie połamaną dłoń. Wszystko robię na miarę swoich możliwości, ale palce pracują, więc to jest na plus.

- Nie jestem wariatką Oskarze. - Czas przerwać pakt milczenia panujący między nami. Jeżeli mi nie pozwoli na to, wracam do domu. Jeżeli mi zabroni to ucieknę.

- Wiem aniołku, wiem. - Hyy... What?

- Nie będę brała tych tabletek, zobacz czuję się świetnie. Musisz odpuścić. - Okręcam się teatralnie wokół własnej osi.

- W życiu ci nie odpuszczę, dobrze o tym wiesz.

- Wrrr... - warknęłam niczym wściekła lwica. - Nie prowokuj mnie, odpuść. Nie będę brała tych pieprzonych tabletek.

- Tak kurwa będziesz brała, dla swojego własnego dobra, albo... Albo... - Albo co? Właściwie o co mu chodzi? To tylko tabletki.

- Albo co? Co się takiego stanie?

- Albo powiesz mi w końcu prawdę, całą prawdę. - Cofnęłam się o krok, co on właściwie ma na myśli? To... Nie, to na pewno nie to.

- Tak aniołku, wiem o czym myślisz. Muszę w końcu poznać prawdę. Proszę to mnie zżera. Nie daję już rady. Otwórz się przede mną kochanie.

- Nie, proszę, nie każ mi tam wracać. - Modliłam się sama nie wiem do kogo. Przeżywać to na nowo to jak strzelić sobie między oczy. Rozdzielać swoją duszę od ciała. Lecz ten człowiek przede mną. Jest mi taki bliski, a zarazem tak daleko stoi. Również wiele poświęcił i robi te cholerne oczy kota w butach.

- Kurwa! Ty nie odpuścisz, prawda? - zapytałam.

- Nigdy, ciebie nigdy nie odpuszczę - odpowiedział Oskar.

STWORZONA Z NICOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz