14. Witajcie w piekle

493 16 5
                                    

sceny +18

-------

Spory czas musiałam być nieprzytomna. Moja głowa pulsowała coraz mocniej z każdą następną koleiną. Leżałam związana na tylnym siedzeniu jakiegoś starego auta, w którym śmierdziało skórą, potem i papierosami. Nie słyszałam żadnych rozmów prowadzonych przez moich porywaczy, jedynie radio cicho wystukiwało znane kawałki pop listy. Wsłuchiwałam się w muzykę, wyciszając zbierający się we mnie płacz. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy, ale chciałam zapamiętać nawet najmniejszy szczegół, który w przyszłości mógłby mi się przydać. Nie próbowałam się uwolnić, już wcześniej zrozumiałam, że mój opór w niczym nie jest w stanie pomóc. Choć bardzo chciałam się przeciwstawić się całemu złu jakie mnie goni, na tamtą chwilę nie mogłam podjąć takiego ryzyka.

Samochód się zatrzymał, drzwi się otworzyły i następnie zamknęły. Czułam na swojej skórze zbliżający się obcy oddech. Nie wiem, może trwało to sekundy, kiedy to drzwi z tyłu się otworzyły i dostałam cios prosto w twarz, ciepło krwi wypełniło moje usta. Jasność się zamazała i czerń zalała mój umysł.

Zabrał moje ciało. Trzymał mocno i niósł w nieznane. Przebłyski świadomości skały po mnie, jak po trampolinie. Otaczało nas pustkowie. Brak domostw, i odgłosów towarzyszących życiu, oznaczał jeszcze większe kłopoty. W oddali widziałam mały zagajnik. Po środku rosło kilka drzew, a pomiędzy nimi znajdowała się mała górka, do której była przymocowana drabinka. Chyba nie pochowa mnie tam żywcem? Serce łomotało mi w piersi jak szalone. Moja widoczność ograniczała się do spoglądania bokiem. Byłam za słaba, by uwolnić się z ramion oprawcy. Bolało mnie wszystko. Nie miałam nic na sobie od pasa w dół. Zostałam obnażona i zbrukana. Zimno szorstkich dłoni porywacza przeszywało moje biodra lodowatym dotykiem, prawy obojczyk miałam mocno opuchnięty. Byłam przyciśnięta tą stroną do ramion mężczyzny i z każdym następnym krokiem, ocierałam się raną o niego. To cholerne uczucie wkuwania tysiąca małych igiełek było niczym palący żywcem fragment skóry.

Nie miałam żadnej szansy na obronę.

Musiałam zapomnieć o swoim bólu, zepchnąć go w głąb, żeby przetrwać. Po to aby żyć. Takie rozwiązanie było jednym z lepszych jakie mogłam w tym momencie wymyślić. Jedynym o czym mogłam śnić było uwolnienie się z tej popapranej sytuacji i wrócić całą do domu.

Ale jak ja mam tego dokonać, skoro wszystkie drogi mam zamknięte w zimnych stalowych ramionach.

***

Byłam zdana na łaskę mojego oprawcy.

Dałam się uwięzić.

Rzucił mną o ziemię, upadłam na cuchnącą posadzkę, zaciągając się smrodem wilgoci. Mężczyzna złapał moją stopę, i umieścił na niej metalową obręcz, z której luźno zwisał łańcuch. Porywacz pociągnął za koniec, tym samym ciągnąc moje biedne ciało za sobą. Diabeł zbliżył się do podłogi i usłyszałam specyficzne kliknięcie, towarzyszące dźwiękowi przekręcanego zamka. Nie musiałam tam zerkać, aby wiedzieć, że to kłódka, na koniec sprawdził wytrzymałość. Nie ma szans na urwanie się z tych metalowych łap. Przyszpilił mnie do posadzki niczym zwierzę.

- Chyba jestem w średniowieczu - pomyślałam.

- Nie martw się ślicznotko tylko jedna noga będzie na łańcuszku. Możesz swobodnie poruszać się po swoich włościach. Wiadro masz z boku. Jak będziesz posłuszna, to dostaniesz coś do okrycia tej smacznej dupeczki. Nie marnuj swojego czasu na próby uwolnienia się, to bez celowe. Nigdy stąd nie odejdziesz. Od ciebie zależy na jakich warunkach tutaj pozostaniesz. - Diabeł uśmiechnął się cynicznie, pokazując swoją dominację nade mną. Nie mogłam się poruszyć, nie dosyć, że byłam traktowana jak zwierzę, to właśnie w tym lochu mam dopełnić swojego żywota.

STWORZONA Z NICOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz