38. Akceptacja

361 12 0
                                    

Ocknęłam się czując silny swąd lawendy pod nosem. Ależ to wdzierające cholerstwo jest paskudne - pomyślałam. Przetarłam palcami pod nosem, tak aby powstrzymać kichanie, które do mnie wracało.

Pod sobą czułam miękkość drogiej pościeli, czyli nie zimne i obskurne miejsce. Dobrze. Moje oczy nie do końca dostosowane do jasności panującej w pomieszczeniu, rozmazują moją i tak już zagmatwaną rzeczywistość. Chwilę intensywnego mrugania i mój wzrok wyostrza się, wskakując na odpowiednie miejsce.

Myśli gonią obrazy przede mną.

- O Boże, przecież byłam w magazynie z Oskarem i całą resztą. - Zadrżałam ze strachu lub z własnej głupoty, sama do końca nie byłam pewna co jest jawą a co snem. Wszystko zaczęło mi się mieszać. - Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam. Kilka głębokich oddechów i całość wyostrza się przede mną. Oglądam się dookoła i z ulgą stwierdzam, że znajduję się w naszej sypialni, w towarzystwie pani Zofii i samego pana i władcy. Żadnych goryli ani mięśniaków w pobliżu. Żadnego Alexa.

Ufff.....

Spojrzałam na kobietę, której ufam bezgranicznie, a ta nie poświęcając mi najmniejszej uwagi schowała biały pojemniczek do swojej torby.  Nie podeszła do mnie, nie przytuliła, jak to miała w zwyczaju robić wcześniej. Kobieta odwróciła się, pokazując mi jak bardzo jest mną zniesmaczona. Zasłużyłam sobie. Spuściłam głowę i przymknęłam ciążące powieki, kilka łez zbiegło się w kącikach. Pewnie dowiedziała się co zrobiłam. Obraz szaleństwa w magazynie ukazał się przede mną. Ze spokojem przyjęłam te cienie. Żaden głos w mojej głowie się nie odezwał, co mnie zdziwiło.

Jestem kowalem własnego losu, który dziwnymi zbiegami okoliczności przypieczętował mnie w taki sposób. Nie będę przepraszać za to co zrobiłam. Nie będę się wstydzić. Nie tego. Odpychając swoją słabość, przepędziłam ją w drogę powrotną.

Wdech. Wydech.

- Aniołku? - odezwał się Oskar, zrobił to tak cicho, że prawie mi umknęło.

Już zatliła się we mnie nadzieja, na ich akceptację. Lecz jak szybko powstała, tak szybko zgasła. Zmartwione spojrzenie Oskara, mówiło wszystko. Dla nich dalej byłam kruchą porcelanową lalką, którą trzeba trzymać bezpiecznie na górnej półce.

Kolejny rozczarowany - pomyślałam.

- Cześć. Co tam? – odezwałam się.

Cisza.

Dobra może powiem im to wprost, że nic mi nie jest.

Nie, na nich nie zadziała.

Raz się odzywają, raz milczą. Raz kochają, raz złoszczą. Tych emocji otaczających mnie jest zdecydowanie za dużo. Nie nadążam za samą sobą, a co dopiero za nimi.

- Mam dwa pytania. Pierwsze, czy mogę dostać wody, a drugie co się z Wami dzieje? - Zapytałam.

Cisza.

- Ty! - Machnęłam ręką przed Oskarem. - Najpierw mi tu aniołkujesz, a teraz milczysz. Co się dzieje do jasnej cholery? Wracamy do jakiś starych nawyków z paktem milczenia? Powiedz na co jesteś tak bardzo zły i miejmy to z głowy. - Powiedziałam do mężczyzny.

Złapałam narzutę i odrzuciłam ją ze złością. Czując się okropnie, i wyglądając zapewne jeszcze gorzej, zaczęłam zsuwać swój tyłek z łóżka. Nie, to nie. Sama sobie ze wszystkim poradzę. Mimo iż świat wirował przed moimi oczami, byłam zbyt dumna, aby kolejny raz prosić. Dumna wariatka.

Najgorsze w tym wszystkim jest wyobcowanie lekarki. Humory pana i władcy są mi znane, lecz zachowanie Pani Zofii to dopiero zaskoczenie. Odwrócona do mnie tyłem, stoi wpatrzona w okno, i spogląda twardo przed siebie.

STWORZONA Z NICOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz