Miałem wszystko zaplanowane i upięte na ostatni guzik. Chciałem jak najszybciej pozbyć się Sonii ze swojego życia. Nie spodziewałem się z jej strony takiej reakcji. Przecież nic nas nie łączyło. Kochanków miała całą rzeszę, a jeszcze większe tłumy chcące ją zaliczyć. Zawsze była próżna. Nie zwracała uwagi na swoją opinię. Tak naprawdę nigdy nie interesowała się nikim prócz samej siebie. Zaczęło mnie to drażnić, kiedyś mógłbym ją zniszczyć, skrzywdzić, nawet zabić. Teraz mam to głęboko w dupie co będzie się z nią działo, po prostu mnie to nie interesuje. Nie chcę takiego życia dalej ciągnąć. Chcę Zuzy.
Kiedy dostałem propozycję ożenku z Sonią, przystałem na to. Chodź nie podobała mi się ta wizja, było to jedynym mądrym posunięciem, aby utrzymać rodzinny biznes. Nasze rodziny łączy szczególna więź, jesteśmy z mrocznego świata, jakim jest mafia, a obok tego dochodzą całkiem dochodowe interesy. Wspólnie z Mario, ojcem Sonii prowadzę kilka wspólnych przedsięwzięć, z których nie tak łatwo zrezygnować, kiedy prowadzi się je na dużą skalę. W naszym świecie nie było mowy o życiu zdała rodziny. Każdy do każdego zawsze przynależał. Dlatego tak szybko na wszystko przystałem. Na samym początku nim wzięliśmy cichy ślub, całe szczęście tylko cywilny, miałem ochotę poznać ją bliżej. Była piękna, naturalna. Dużo czasu poświęcała na ćwiczenie i doskonalenie się w świecie biznesu. Oczywiście to była tylko i wyłącznie sztuczna fasada zbudowana na poczet przyszłości. Wcisnęli mi ją, a ja durny połknąłem haczyk.
Pierwszy rok moja żona nawet nieźle udawała. Chciała coś dostać, a tym czymś byłem ja. Byłem głupi, bo nabrałem się na to jak małe dziecko. Starałem się podejść do tej całej farsy z powagą i zaangażowaniem. Po to, by nie żałować kobiety, do której nie pałam żadnym uczuciem. Jeszcze wtedy dawałem nam szansę. Przecież bliższe poznanie może zaowocować w całkiem udany związek. Oczywiście myślałem w ten sposób krótko, do czasu, aż po roku złapałem ją na bzykaniu z kucharzem. Zwolniłem go natychmiastowo. Nawet frajer dobrze gaci nie założył, a spieprzał niczym mysz przed kotem. Tym kotem byłem ja, nie to, że chciałem go zabić za to co zrobił. No dobra może chciałem, ale poczułem i ulgę kiedy zobaczyłem prawdziwą twarz tej dziwki. Nigdy nie byłem o nikogo zazdrosny. Sam popadałem w swój własny dziwnie nakręcony świat. Jednak Sonia okazała mi brak szacunku, w dodatku pod moim własnym dachem. Dotarło do mnie co z niej za intrygantka. Zimna suka. Straciła w moich oczach wszystko, a chciałem być dla niej dobry. Wchodząc w to całe małżeństwo odstawiłem swoje zabawki na boczny tor i usiłowałem coś zmienić. W jasny dla niej sposób przekazała mi, że ma to głęboko w tyłku. Dlatego odesłałem ją do domu rodziców. Okryła hańbą rodzinę Scoruto, nawet ich włoskie korzenie nie pomogły. Dla nich był to cios, wyrzekli się jej. Wytrwała tam trzy dni, nim wyrzucili ją na zbity pysk. Błagała mnie na kolanach w salonie, przysięgając nigdy nie dotknąć innego mężczyzny, nie zerkając nigdy w przeciwną stronę. Nie miałem zamiaru dotykać jej więcej, brzydziłem się nią. Choć nie powiem, wcześniej udało nam się zaliczyć całkiem fajne pieprzenia. Poddawała mi się jak marionetka, czasami mnie to nakręcało, lecz później czułem się jak w tanim burdelu. Tak więc, po tym wszystkim pozwoliłem żonie zostać na moich warunkach. Nie byliśmy razem. Pozostaliśmy tylko i wyłącznie lokatorami. Sonia starała się coś ugrać przy ludziach, a w domu za każdym razem przepraszała. Miała mnie tylko reprezentować na towarzyskich imprezach, ale to jej nawet nie wychodziło. Jej natura bezczelnie rozkładała nogi przed każdym dostępnym fiutem.
Moim jedynym sprzymierzeńcem okazał się, mój przyrodni brat, o którym nie miałem bladego pojęcia. Kochany tatuś na boku miał drugą rodzinkę, o którą równie mocno dbał, jak o naszą. Pomimo, iż spotkałem Sebastiana mając dopiero dwadzieścia osiem lat, między nami od razu nawiązała się braterska więź. Był ode mnie rok młodszy. Spędzaliśmy dużo czasu razem, poznając siebie i swoją przeszłość. Szokiem dla nas okazało się to, że mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy, w Wilanowie. Kilka domów od siebie, dlatego ojciec nigdy się nie spóźniał, czy nie zapominał, o uroczystościach którejś z rodzin. Miałem udane dzieciństwo, nie narzekałem na brak ojcowskiej uwagi. Nie przyszło nam przez myśl, że kochany ojczulek prowadził podwójne życie. Tak dobrze to ukrywał. Matkę straciłem w wieku piętnastu lat, zajmował się mną dziadek, a pomagał ojciec. Widziałem, że po śmierci mamy coś w nim umarło, ale nie spodziewałem się, że odizoluje mnie od siebie tak bardzo.
CZYTASZ
STWORZONA Z NICOŚCI
RomanceKSIĄŻKA +18 "Nie krępowało mnie to wcale, po prostu wyłączyłam swój wstyd. Byłam spełniona, jednocześnie dalej napalona, tak na wpół świadoma. Mógł, ze mną zrobić co chciał, podobało mi się to. Jasno dawał mi do zrozumienia, że On tu rządzi." Zuzann...