31. Nadzieja

321 7 4
                                    


Opuść mury.

Czy to aby na pewno nie jest sen?

Nie chcę się obudzić.

Po kolacji Oskar znikł, bez wyjaśnień i zapewnień. Nie chciałam się narzucać, bo wciąż we mnie tkwiło mnóstwo sprzeczności i obaw. Odpuściłam bieg za nim. Postanowiłam poczekać, aż wróci i wtedy dowiedzieć się co się dzieje. Poszłam do swojego nowego pokoju, czyli sypialni Oskara i zastanawiałam się co mam przez ten czas ze sobą zrobić. Z nudy pościeliłam łóżko, i wyniosłam brudy do pralni. Wracając poszłam do swojej starej sypialni w poszukiwaniu telefonu. Miałam nadzieję na rozmowę z Mańką, a jeszcze lepiej na odwiedziny. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będę mogła stad wyjść. Zajrzałam do komody, a w jednej z szuflad znalazłam moje dokumenty i telefon. Wybrałam numer ciotki i czekałam, aż odbierze. Niestety po trzech próbach odpuściłam. Widocznie była zajęta. Do tej pory po moim pseudo powrocie do rzeczywistości, nasz kontakt był mocno ograniczony. Po za tym tygodniem, który spędziłam z Manią rzadko się widywałyśmy. Tęskniłam za nią. Nie chciałam wywierać presji prosząc, by ponownie wkroczyła do mojego świata. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że więź, która nas łączyła jest zerwana. I nie jestem w stanie powiedzieć czy kiedykolwiek Mania będzie w stanie wrócić do takiej relacji jaką miałyśmy przedtem.

Moja samotność jest moim przyjacielem, chociaż czasami bywa i wrogiem.

Zrobiłam sobie gorącą czekoladę, ukroiłam kawałeczek sernika, który znalazłam w lodówce i z nimi udałam się do salonu. Postanowiłam siedzieć tu i czekać, aż wróci pan i władca.

***

Chyba przysnęłam na chwilę, bo obudziłam się słysząc trzask drzwi. Zerwałam się z kanapy zlękniona, siostra we mnie odezwała się, choć nie chciałam jej nigdy więcej słyszeć. Suka zmartwychwstała i sieje w mojej głowie zamęt. Podsyca we mnie większy lęk, podpowiada żebym uciekała. Wiruje i mąci wpuszczając przed moje oczy obrazy, o których marzę zapomnieć. Jak gdybym mogła to zrobić - prycham. Moje nogi przywarły do paneli. I jestem święcie przekonana, że w tej właśnie chwili się ze mnie śmieją.

- To nie jest kurwa zabawne - mówię sama do siebie.

Próbuję się uspokoić i nie słuchać tej intrygantki w głowie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Łapię za krzesło i staram się przesunąć odrobinę do przodu. Kiedy mi się to udaję, docieram do ściany i przyklejam się do niej niczym duży pająk. Czekam, aż ten ktoś się zbliży i go rąbnę. Jestem zdeterminowana, nie pozwolę się skrzywdzić. Nigdy więcej. Słyszę kroki, są coraz głośniejsze. Ciężki chód rozbrzmiewa tuż obok mnie. Zaciskam z całej siły palce na oparciu krzesła, co jest wyjątkowo trudne, zwarzywszy na to, że tylko jedna moja dłoń jest w pełni sprawna. Podnoszę swoją broń, zamykam oczy i z całej siły walę intruza, najmocniej jak tylko potrafię.

- Oszalałaś kurwa!!!!

Otwieram oczy, i z przerażeniem patrzę jak biedny Oskar trzyma moje krzesełko. Purpura zalewa moją twarz. Jak mogłam się tak pomylić.

- Przepraszam nie wiedziałam, że to ty, ok? Myślałam, że ktoś chce mi coś zrobić.

- Aniołku, tu jesteś bezpieczna - mówi, po czym idzie do barku.

- Wiem, po prostu się wystraszyłam.  - Odpowiadam mu, i siadam z powrotem na kanapie.

Momentami jestem przekonana o tym, że to co było przed odsuwa się ode mnie. Wtedy przychodzi chwila, taka jak ta. I uzmysłowiam sobie, że dalej tkwię w szambie po uszy. Patrzę na mężczyznę, który jest tak blisko mnie. To co jeszcze kilka godzin temu od niego emanowało, gdzieś odeszło. Zagryzam wargę ze zdenerwowania. Nie wiem o co chodzi, ale przeczuwam, że nie wszystko jest tak jak powinno. Spojrzenie Oskara nie jest skierowane na mnie, a jedynie na płyn w małym szkle.

STWORZONA Z NICOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz