35. Demony

325 12 0
                                    


Zajechaliśmy pod wielki magazyn, starałam się nie odzywać, chociaż kilka razy byłam bliska przełamania się. Sama się powstrzymywałam. Mały wróbelek wśród sępów. Brutalne. Rozglądałam się dookoła ciekawość i moja wyobraźnia buszowały między drzewami. W tej chwili nie mogłam nic zrobić. Jedna wielka pustka dokoła, kilka aut z wyższej półki ustawionych przed nami, stary kontener na śmieci i ogromny baniak na wodę. Dziwne i opustoszałe miejsce.

Mężczyźni przed autami żywo dyskutowali, byli wielcy i wyglądali na typowych gangsterów. Ubrani w szykowne czarne garnitury, jak seryjni zabójcy z zimnymi przeszywającymi oczami patrzyli na nas. Jeden coś burknął i zaczęli się zbliżać. Zerknęłam przestraszona na Oskara - tak pewnie zaraz wyciągną swoje wielkie gnaty i nas zabiją - burczałam cicho do siebie. Mój pan i władca skinął na drzwi i sam wyszedł nie czekając na mnie. Wysiadłam potulnie za resztą i stanęłam w pobliżu Oskara, chociaż nie musiałam się obawiać problemów ze strony jego towarzyszy, pomimo wszystko blokada we mnie nie pozwalała mi na bliski kontakt z innym mężczyzną, tym bardziej wszyscy tutaj wyglądają na groźnych, tylko dotyk Oskara łagodził moje obawy, a wyglądał na równie niebezpiecznego jak oni, a jednak dla mnie był dobry.

Oskar chwycił mnie delikatnie za rękę i splótł nasze palce razem. Skierował swój wzrok na magazyn potem na mnie, przytaknęłam kiwając.

- Na pewno aniołku? - zapytał.

- Z całą pewnością idę z tobą. - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, przełknęłam ciężar w gardle i ruszyłam z nim do środka. Dziwne wnętrze uderzyło w moją ciekawską naturę. Od środka nie był to obskurny magazyn, a raczej zaadaptowany budynek z ponumerowanymi pokojami. Na lewo był odsłonięty aneks kuchenny ze zlewozmywakiem, mikrofalówką i mini lodówką, przed nim stał wielki drewniany stół z czterema krzesłami i zwisającą nisko lampą. Obok za przedzieloną ścianką, mieścił się pokój przypominający siłownię, na długim szarym dywanie stały rozmieszczone poszczególne przyrządy do ćwiczeń, było ich co najmniej dziesięć. Wszędzie panował ład i porządek.

Oskar chwycił mnie mocniej za rękę i pociągnął za sobą wprost do pokoju oznaczonego liczbą cztery.

- Zostań z nimi i się nie ruszaj. Możesz patrzeć twój wybór, ale nie komentuj i nie rozpraszaj mnie. Zrozumiałaś? - Przede mną stanęło dwóch mężczyzn, których wcześniej nie widziałam. Ci dwaj nie wyglądali na morderców, a raczej na potężnych ochroniarzy. Nie patrzyłam im w oczy, spuściłam głowę i mocniej chwyciłam dłoń Oskara.

- Skarbie puść mnie idę zakończyć to gówno. - Szepnął mój zbawca zakładając czarne skórzane rękawiczki. Zrobiłam tak jak nakazał. W głowie miałam jego słowa. " Masz się mnie słuchać i nie pokazuj nikomu, że trzymasz mnie za jaja"

Stałam za mężczyznami jak cichy obserwator tego całego cyrku. Nie pojmowałam po co tyle osób jest tutaj, mój wzrok powędrował do mężczyzny przed nimi i zesztywniałam. Zabrakło mi powietrza i dusiło mnie w piersiach. Na taborecie ze spuszczoną głową siedział facet, ręce ma przywiązane do metalowego słupa za swoim ciałem. Obraz się przede mną trochę zamazał, a panika mocno chwyciła mnie za gardło. Czyjeś silne ręce chwyciły mnie od tyłu.

- Oddychaj spokojnie, wciągnij mocno powietrze i wypuść. Powtórz kilka razy. - Nie patrzyłam kto za mną stoi i ośmiela się mnie dotknąć. Jedynie co miałam przed oczami to diabła ze spuszczonymi spodniami znęcającego się nad moim biednym ciałem. - Oddychaj, no dawaj dziecinko, nie chciałbym aby twój facet skopał mi tyłek. - Miałam wykrzyczeć temu mężczyźnie, "że próbuję do cholery", lecz nie miałam czasu, moja głowa pracowała inaczej od mojego ciała.

Ten, który zniszczył mi życie był przede mną.

Alex.

Oddech ugrzęzł mi w gardle.

STWORZONA Z NICOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz