BLAISE
Ostatni list, który wysłałem do domu był listą rzeczy, których oczekiwałem po powrocie. Skrzaty były doskonale wyszkolone i wiedziałem, że spełnią każdą zachciankę jaką mógłbym wymyślić . Tym razem jednak postawiłem na kolację świąteczną dla dwóch osób i dostatni wybór posiłków, słodyczy i przekąsek dla mnie i Anastasii.
Zaprosiłem na parę wieczorów chłopaków więc rozkazałem stworzyć zapas ognistej i jakieś wino dla Any. Co prawda nie powinienem ale wolałem by wypiła to w domu na spokojnie a nie po kryjomu z Zackiem.
Jebanym Zackiem.
W jego sprawie zasięgnąłem nawet rady u tego krukona, Daviesa. Znał Anastasię lepiej niż ja lecz nie wykazał chęci współpracy. Powiedział, że by mu nie wybaczyła gdyby knuł za jej plecami i nie chce ryzykować.
No tak, ważniejsza lojalność niż dobre intencje.
Typowe.
Kończyłem pakować swoje rzeczy i choć nie robiłem tego ręcznie tylko za pomocą magii to poczułem się zmęczony. Powinienem się cieszyć, że jutro wracamy do domu ale w sumie z czego?
Z pustego domu, który zapełnię tylko ja i kuzynka oraz braku obecności Ginny?
Ta dziewczyna... była tak nie świadoma tego jak mocny ma na mnie wpływ. A zaczęło się wtedy gdy pomogła mi wywołać z ziemi te pieprzone zioła. Miałem nadzieję, że uda się jej załatwić chociaż chwilę na wspólne spotkanie przed powrotem do szkoły.
Była już dziewiąta wieczorem a ja już planowałem położyć się do łóżka choć miałem ochotę siedzieć z otwartymi oczyma by jutrzejszy dzień nie nadszedł tak szybko jak zapewne nadejdzie. Do ręki włożyłem leżącą wcześniej na stoliku nocnym książkę i czytając długie, nudne rozdziały zasnąłem.
ANASTASIA
Tak jak nakazywał regulamin, przed obchodem wrzuciłam na siebie szkolny mundurek po czym ruszyłam w kierunku pokoju wspólnego prefektów.
Nie miałam ochoty na to spotkanie, oddałabym wiele by siedzieć teraz w dormitorium lub gdziekolwiek indziej w towarzystwie Cho i Rogera lub Zacka a musiałam spędzić noc na krążeniu po szkole z wysokim prawdopodobieństwem natrafienia na Malfoya.
Na samą myśl w brzuchu aż mnie coś załaskotało.
A nie powinno.
Chciałam spróbować czegoś z Zackiem, chciałam dać nam szansę bo mózg aż krzyczał z radości na jego widok. Wiedziałam, że z nim mogę liczyć na poważny związek, w którym będę bezpieczna. Serce jednak zbyt mocno nie skakało, raczej leżało i co chwila uchylało oko by na ułamek sekundy obudzić siedzące w moim brzuchu motyle.
Przy Malfoyu te motyle w ogóle nie spały.
One tylko czekały aż napotkam jego spojrzenie albo poczuję zapach jego perfum. Latały nieustannie wypatrując jego szerokich, mocno zarysowanych pleców i wyraźnej żuchwy.
A mózg?
Przeklinał, wyzywał i tupał nogą. Przypominał, że wcale go nie lubię i jego charakter jest czymś co mnie odrzuca a nie przyciąga.
I jak miałam logicznie myśleć?
Jak miałam podejmować rozsądne decyzje?
Powinnam słuchać mózgu czy serca?
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...