42

806 28 2
                                    

DRACO

- Astoria możesz iść się zająć czymś innym? - Strąciłem jej rękę z kolana i wrzuciłem na jej miejsce ciężką księgę od zaklęć. - Dafne ryczy pod pokojem Blaisa, idź uratuj resztki jej honoru zanim zobaczy ją reszta.

Dziewczyna wywróciła oczyma i schowała kosmyk włosów za ucho. Nie patrzyłem na nią ale kątem oka widziałem wszystko, nie zawdzięczałem tego jednak jakiemuś ukrytemu talentowi a temu, że robiła wszystko parę razy intensywniej by zwrócić na mnie swoją uwagę.

- Cieszę się, że interesuje cię honor mojej rodziny. - Położyła dłoń na moim ramieniu i lekko je ścisnęła. - I że w końcu bierzesz nas na poważnie. Wiesz, że nie robię tego dla interesu naszych rodziców. - Złożyła na moim policzku krótki pocałunek i oparła głowę na ramieniu, które wciąż ściskała.

Miałem ochotę ją odepchnąć jednak coś w podświadomości mówiło mi, że ta jej pewność siebie może mi się jeszcze przydać. Na meczu i w paru innych sytuacjach dałem upust emocjom i sporo osób widziało jakim szacunkiem a raczej jego brakiem ją darzę. Mało kto by wierzył, że się z nią zaręczam więc musiałem lekko zszyć nasz "związek" by nazwisko Malfoy nie kojarzyło się nikomu z dziecinadą.

Musiałem zadbać o nazwisko. 

Nie dla siebie ale dla rodziców.

W paczce od ojca, w której było mnóstwo aktów własności był też list, który napisała matka. Prosiła bym ich nie zawiódł, mówiła, że wszystko co im pozostało zostało w moich rękach.  Nie mogłem ot tak odrzucić Greengrassów kiedy wszystko wisiało na włosku.

Plan Blaisa mógł mi pomóc ale czy to wszystko było tego warte? 

Anastasia była.

Ale rezygnując z Astorii straciłbym Anastasię. Żadne wyjście nie było dobre. Musiałem wybierać między rodziną a dziewczyną.

Chore, głupie i dziecinne. Jakim cudem tu dotarłem? Zawsze podejmowałem dojrzałe decyzje, zawsze byłem ten mądry i dorosły więc skąd teraz ta dziecinada? Jakim cudem człowiek, który do niedawna jedyne co cenił czyli nazwisko stawiał na szali z jakąś małolatą?

- Pamiętaj, że jak uznają ją za psycholkę, mój ojciec może ponownie rozważyć nasze zaręczyny. - Przewróciłem kartkę księgi na drugą stronę olewając łaszącą się ślizgonkę i błagałem w myślach by w końcu poszła.

- Swoją drogą mógłbyś pogadać z Blaisem. Dafne to dużo lepsza partia niż ta zdrajczyni krwi, pieprzona Weasley. - Miałem wrażenie, że gdyby mogła to by splunęła. Jeszcze jakiś czas temu podobałaby mi się jej reakcja, sam podzielałem odrazę, którą czuła do rudej i całej jej rodziny ale z drugiej strony gdyby nie ona to Thomas zdążyłby posunąć się dużo dalej a Anastasii mogła stać się krzywda.

- Blaise ma swój mózg, Greengrass. Nie mój interes w co wkłada kutasa.

Astoria lekko się ode mnie odsunęła i czułem, że napiera na mnie wzrokiem. Mogłem nie wspominać o kutasie, dziewczyna była ewidentnie na wykończeniu spowodowanym brakiem seksu, którego ode mnie nie dostała. A próbowała przy każdej okazji, nawet gdy siedzieliśmy wszyscy razem z znajomymi to szeptała mi wulgarne słowa i próbowała mnie wyciągnąć w ciemny kąt.

- Idę po Dafne. - Burknęła pod nosem i stukając obcasami wyszła z pokoju wspólnego a ja odetchnąłem z ulgą. 

Gdy całkowicie zniknęła mi z oczu odłożyłem księgę na ławę i odpaliłem papierosa. 

Luty powoli dobiegał końca a wielkimi i głośnymi krokami zbliżał się marzec. Bankiet był zaplanowany na początek miesiąca i chociaż mało kto wiedział, że jego głównym powodem są zaręczyny to plotki rozsiane oczywiście przez Lucjusza działały tak jak zaplanował.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz