ANASTASIA
Dojeżdżaliśmy do stacji w Hogsmeade i za chwilę musiałam wrócić do przedziału po walizki. Niby mogłam załatwić to jednym machnięciem różdżki i bez stawiania czoła Cho i Rogerowi wyciągnąć je na zewnątrz ale po co? Tak czy tak od nich nie ucieknę a bez nich nie dam rady.
Kończyłam palić papierosa, którego wyciągnęłam od dzieciaka z czwartego roku. Stwierdziłam, że w sumie i tak był za młody by palić a ja jako prefekt miałam zupełne prawo odebrać mu całą paczkę i tak zrobiłam. Dzięki jego nieuwadze i naiwności paliłam teraz trzeciego papierosa oparta o zimny parapet metalowego okienka pociągu.
- Cześć Anastasia. - Ciepły, męski głos dobiegał zza moich pleców a gorąc przeszedł przez całe moje ciało.
- Hej Zack. - Odwróciłam się w jego stronę i jego widok jak zwykle wywołał u mnie uśmiech.
Niestety byłam świadoma tego, że to za mało.
Patrzył na mnie takim spojrzeniem, że powinnam mięknąć na sam widok a tymczasem czułam się głupio, że żywi wobec mnie jakąś nadzieję.
- Jak tam święta?
- Szybko zleciały. - Uśmiechnęłam się i poprawiłam włosy, które zaczęły spadać mi na twarz. - A twoje?
- Trochę się dłużyły. - Wzruszył ramionami i stanął bliżej mnie dając przejście wychodzącym w stronę wyjścia ślizgonom. - Ale w końcu się widzimy.
- A sylwester? Dobrze się bawiłeś?
- Nie pytaj. - Uśmiechnął się wesoło i pokręcił głową. - Szczerze mówiąc to mało co z niego pamiętam ale chłopaki mówią, że nie narzekałem.
Odwzajemniłam jego uśmiech i spojrzałam na lewą dłoń, w której wciąż trzymałam ledwo tlącego się już papierosa. Przyłożyłam go do ust i się zaciągnęłam po czym poczułam, jak Zack łapie mnie za rękę.
- Palisz? - Zmarszczył czoło i wyciągnął mi spomiędzy palców papierosa. - Wyrzuć to.
- Właśnie skończyłam. - Trochę mnie to zdenerwowało, że ot tak wyrzucił mi papierosa, nie lubiłam gdy ktoś próbował kontrolować to co robię. - Z tego co wiem ty też palisz.
- Ale ja jestem facetem.
Ponownie zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytająco. Należał do tych ludzi, którzy twierdzili, że nam, kobietom czegoś nie wolno? Od urodzenia byłam feministką i zawsze robiłam to co według niektórych dziewczynom nie wypadało.
- Mam nadzieję, że to był żart?
Patrzył na mnie z zmieszaniem po czym uśmiechnął się rozbrajająco. Był na prawdę przystojny a jego uśmiech potrafił naprawić wiele i nawet teraz sprawił, że denerwował mnie trochę mniej niż parę sekund wcześniej.
- Ana. - Splótł nasze dłonie i spojrzał mi w oczy w sposób, który mógłby hipnotyzować. - Nie to miałem na myśli. Po prostu jesteś taka... - Przyjrzał się mi uważnie po czym kciukiem przejechał po mojej żuchwie. - Delikatna.
- Od papierosa nie zrobię się nagle szorstka.
- Myślę, że nawet po spaleniu całej góry papierosów byłoby to niemożliwe. - Mruknął pochylając się lekko nade mną tak jakby szykował się do pocałunku, na który nie byłam gotowa.
Nadal.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odsunęłam o krok w tył próbując obrócić sytuację w jak najmniej niezręczną. Zack nie spuszczał mnie ze wzroku aż czułam jak na policzki wychodzi mi rumieniec. Nie lubiłam być pod ostrzałem ani w centrum uwagi.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...