ANASTASIA
Chwilę po odejściu Zacka i po niezręcznej ciszy, w której Draco bezlitośnie wbijał we mnie ostre spojrzenie niespodziewanie złapał ręką mój nadgarstek i zaczął mnie ciągnąć w stronę wieży Ravenclaw.
Ledwo za nim nadążałam, jego jeden krok równał się dwóm szybkim moim a należy zauważyć, że się nie ociągał. Praktycznie za nim biegłam wykrzywiając twarz z bólu gdy ściskał moją rękę jeszcze mocniej, skóra piekła i miałam wrażenie, że zaraz mi ją rozerwie.
- Możesz zwolnić?! - Szarpnęłam mocno dłonią by spowolnić jego ruchy jednak on tylko prychnął.
- Możesz przyspieszyć? - Odpowiedział sarkastycznie i skręcił raptownie w prawo.
- Puść tą rękę! - Zażądałam naiwnie myśląc, że się mnie posłucha.
Przez ten krótki czas zapomniałam jak zaborczy i uparty potrafi być zwłaszcza gdy jest wściekły. Zaśmiał się złośliwie pod nosem i odwrócił głowę w tył by na mnie spojrzeć. W jego oczach widziałam szaleństwo bo jak inaczej można opisać spojrzenie osoby wściekłej i rozbawionej na raz?
- Nie martw się, zaraz cię puszczę. - Burknął i kopnięciem nogi otworzył drzwi od spiżarni. Wciągnął mnie do środka po czym pchnął lekko w kierunku wielkiego stołu, o który musiałam się zaprzeć rękoma. - Proszę bardzo.
- Jesteś nienormalny.
Nie odpowiedział.
Patrzyłam jak kompletnie poważny przeczesuje rozmierzwione włosy i patrząc mi w oczy stawia dwa kroki w przód. Oblizałam usta i opierając się pośladkami o brzeg stołu uniosłam do góry głowę.
- Wyjaśnisz mi dlaczego byłaś z nim o tej porze sam na sam po środku zamku? - Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte zęby, wyglądał groźnie i okropnie przystojnie.
- Wracaliśmy z Wieży Astronomicznej.
Krótki i kpiący podmuch powietrza wydobył się z jego nosa a usta wygięły się w uśmiechu, który można było nazwać poniżającym. Podszedł jeszcze bliżej chyba tylko po to by zaciągnąć mocny haust powietrza i zmierzyć mnie wzrokiem.
- Czuć od ciebie papierosy i alkohol.
- Od ciebie wiecznie czuć to samo. - Nie żebym tego nie lubiła, połączenie tych dwóch aromatów z jego wodą kolońską działało na mnie mega rozpalająco.
Wyciągnął rękę w przód jakby chciał dotknąć moich loków ale w ostatniej chwili ją cofnął.
- Włosy rozwiał ci wiatr, jak mam rozumieć? - Skrzywiona mina blondyna mówiła sama za siebie. Brzydził się mnie i to ukłuło mnie najbardziej. Nigdy nie widziałam tego typu wyrazu na jego twarzy i już wiedziałam, że go nie cierpię.
Czułam się tak jakby zdeptał mnie z ziemią i opluł.
- Co to ma do rzeczy? -Spytałam już spokojniej bojąc się co może paść z jego ust. Nie odważyłam się już patrzeć mu w oczy, wystarczyło, że uraczył mnie tym okropnym, rozbijającym wzrokiem, przez który bałam się już nawet wyprostować.
Cała odwaga jaką nabrałam po wypiciu ognistej prysnęła.
- Nie jesteś idiotką. Doskonale wiesz o czym mówię i unikasz odpowiedzi.
Tak. Wiedziałam do czego dąży ale odpowiedź była dla mnie tak oczywista, że aż głupio było mi ją powiedzieć na głos.
- Wiało. Co mam ci jeszcze powiedzieć? Bawiliśmy się, to normalne, że fryzura się psuje.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...