BLAISE
Głaskałem opartą o moje ramię dłoń Ginny i patrzyłem jej w oczy.
Pogodziliśmy się i tylko to się liczyło. Musiałem przyznać jej rację w paru kwestiach i zmusić ją do spojrzenia na inne z mojej perspektywy. Nie było łatwo ale miałem ją z powrotem i z świadomością, że nie jest tak łatwym przypadkiem jak poprzednie laski, które miałem była jeszcze ciekawsza.
- A jak z bankietem? Pójdziesz ze mną? - Spytałem wciągając ją na swoje kolana.
Ginny spojrzała na mnie spod byka i parsknęła śmiechem. Byliśmy w moim dormitorium, które dzięki imprezie w pokoju wspólnym na całe szczęście było puste i mieliśmy chwilę dla siebie. Oczywiście zadbałem o naszą prywatność rzucając na zamki w drzwiach zaklęcie, dzięki któremu nikt nie mógł wejść do środka.
- Już ci mówiłam, że akurat Malfoy to ostatnia osoba, na której zaręczyny chciałabym iść.
- Nie będziesz musiała nawet na niego patrzeć, uwierz mi, on sam się zatroszczy o to, żeby to trwało jak najkrócej. - Przyciągnąłem ją bliżej siebie i pocałowałem krótko w usta.
Uwielbiałem patrzeć jak na jej twarz wychodził delikatny rumieniec za każdym razem, gdy się do siebie zbliżaliśmy. Była taka czysta, niewinna.
I wredna jeśli chciała. Potrafiła pokazać pazury i walczyć o swoje. Była idealna.
- On wie, że mnie zaprosiłeś?
- Wie.
- A jego ojciec? Zdajesz sobie sprawę, że nasi rodzice nie do końca darzą się sympatią?
- Nie musisz się tym martwić, sam rozmawiałem z Narcyzą.
Oparła głowę o moje czoło i przez dłuższą chwilę patrzyła mi w oczy w ciszy. Dłonią wciąż jeździła mi po piersi, którą odsłoniła rozpinając mi guziki koszuli.
- Okej, pójdę. - Próbowała się nie uśmiechnąć i przegryzała wargę. - Ale pod warunkiem, że będę siedzieć między tobą a Aną. Nie chcę rozmawiać z żadnymi pajacami z kręgu Malfoyów.
Ścisnąłem ją mocno w talii aż jękła z bólu i rzuciłem na plecy tak, że teraz to ja nad nią górowałem.
- Nie mogę się doczekać aż zobaczę Cię w tej sukience. - Muskałem ustami jej szyję, odsłonięty dekolt i ramiona nie reagując na to, że ją to łaskocze.
- Jakiej sukience? - Spytała pomiędzy wybuchami śmiechu i próbami odepchnięcia mnie od siebie.
- Tej, którą ci kupiłem. Czeka na ciebie w twoim dormitorium.
- Jak to? - Otworzyła szerzej oczy i wysunęła się spod mojego ciała. - Kiedy ją tam zaniosłeś?
- Sowa ją zaniosła zanim wyszliśmy na imprezę. - Założyła ręce na piersi i rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie. - Nie patrz tak na mnie, wiedziałem, że się pogodzimy.
- Niby skąd?
- Bo jakbyś nie chciała mnie słuchać to i tak bym się zgodził na wszystko co byś chciała. -Ponownie ją do siebie przyciągnąłem i to ona tym razem wylądowała na mnie. - Nie chcę się więcej z tobą kłócić.
- Więc tego nie rób.
ANASTASIA
Stałam pod zamkniętymi drzwiami patrząc wyczekująco na idiotę, który mnie tu zamknął.
Nie odzywał się od paru minut wypalając papierosa za papierosem. Ręka musiała mu śmierdzieć jak nie czyszczona od lat popielniczka.
Draco co chwila na mnie spoglądał po czym odwracał wzrok gdzieś w bok intensywnie nad czymś myśląc. Pierś unosiła się mu ciężko w górę by po chwili szybko opaść w dół. Nie wiem co widział patrząc na mnie ale czułam się brudna, zdeptana z błotem i opluta i to głównie przez jego słowa.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...