34

798 33 2
                                    

ANASTASIA

Siedzieliśmy w opuszczonej klasie kończąc kolejną rundę w karty. Moi towarzysze byli już nieźle podpici jednak ja postanowiłam dziś nie przesadzać i skończyłam dopiero trzeciego drinka, który muszę dodać nie należał do mocnych.

Carmen leżała już w fotelu praktycznie śpiąc a Zack oparty o moje ramię chrapał od mniej więcej dziesięciu minut. Na polu bitwy zostałam tylko ja i Thomas, z którym rozgrywałam kolejną partię.

- Dobrze ci idzie. - Przyznał kiedy wykładałam na stół króla czerwo. 

- Praktyka czyni mistrza. - Uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam przekładać karty tak aby były ułożone rosnąco od najsłabszej do najmocniejszej. - W wakacje i święta nie miałam co robić więc grałam z mamą i ciotką.

- Myślałem, że masz dobre kontakty z Blaisem.

Któryś raz tego wieczora pytał o Blaisa i za każdym razem uważnie się mi przyglądał jakby interesowała go moja reakcja. Uznałam, że robi to z sympatii, w końcu tak miło się do mnie uśmiechał.

- Nie powiedziałam, że nie mam. - Uniosłam brew i spojrzałam na niego z rozbawieniem. - Można powiedzieć, że mamy świetny kontakt ale wolny czas wolimy spędzać osobno.

- No tak, nigdy nie widziałem żebyś siedziała z nim i Malfoyem.

- Właśnie. - Przytaknęłam i z całych sił próbowałam odgonić od siebie nadchodzącą do głowy myśl o Draco. Nie chciałam psuć sobie wieczoru a najlepszym sposobem na to było nie dopuszczanie go do mojej głowy.

Położyłam ostatnią kartę, która ku mojemu zaskoczeniu okazała się tą decydującą. Wygrałam, Thomas miał jedynie waleta i to żołędzia więc nie miał szans z moją damą wino. Spojrzałam na niego z radością i wyciągnęłam w jego stronę rękę.

- Dziękuję za grę. - Uścisnął moją dłoń i za pomocą magii złożył karty w kupkę, która po chwili znalazła swoje miejsce w małym kartonowym pudełku należącym do Cho. 

- To ja dziękuję, że nie odpadłaś tak jak reszta. - Oboje patrzeliśmy teraz na Carmen i Zacka, którzy błądzili już pewnie w snach. Na sam widok ciche ziewnięcie wyrwało się z moich ust a Thomas się zaśmiał. - Za szybko cię pochwaliłem.

- Jest po pierwszej, chyba czas spadać. Normalnie tak długo nie siedzę. - Nie kłamałam, od powrotu do szkoły rzadko kiedy chodziłam późno spać. Lubiłam się zaszyć w łóżku już po kolacji, poczytać jakąś książkę i nadal trzymając ją w ręku zasnąć.

- Odprowadzę cię. - Wstał z miejsca i poprawił bluzę, którą jakiś czas temu przykrył trzęsącą się z zimna Carmen. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i usnęła.

- To raczej ty potrzebujesz mojej pomocy a nie ja twojej. - Wskazałam ręką na śpiącą dwójkę i stanęłam obok nowego kolegi. - Sam nie dasz rady ich zaprowadzić na sam dół.

- Tym się nie przejmuj. Odprowadzę cię do wieży i tu wrócę. Za jakąś godzinę może dwie wstaną i pójdziemy do lochów.

- I co będziesz tu robił przez tyle czasu?

- Nie wiem. - Rozejrzał się po pomieszczeniu i uśmiechnął. - Coś poczytam, może spalę fajki Zacka i zagram sam ze sobą w szachy.

- Nie żartuj. - Było mi głupio, nie chciałam żeby siedział tu sam przez tyle czasu. - Zostanę z tobą aż wstaną.

- Nie trzeba. Ty już prawie zasypiasz na stojąco więc lepiej żebyś poszła do siebie. Śpiącej trójki sam nie rozniosę po szkole.

Zaśmiałam się i naciągnęłam rękawy na ręce, było już chłodno a przez zmęczenie wydawało mi się, że jest zimniej niż było na prawdę. Wieczór pełen emocji dodatkowo spotęgował uczucie wypalenia i senności.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz