21

1K 33 4
                                    

DRACO

Trzymałem ją w objęciach i czekałem aż zaśnie nieco głębiej. W sumie nie wiedziałem czemu nie skorzystałem z jej upicia tylko leżałem i pozwoliłem się jej wygadać, nawet nie czułem takiej potrzeby. Dziwił mnie fakt, że jedyne czego potrzebowałem to jej obecność a nie ciało.

Chciałem odsunąć myśli od tego co roznosiło się po mojej głowie echem. Wbiłem wzrok w tablicę wiszącą na ścianie jej sypialni i zacząłem się przyglądać przyczepionym do niej zdjęciom. Ona i Blaise, ona i Cho, ona i matka, znów Cho i Blaise, Roger, matka, Blaise, ona Cho i Roger.

Jedyne osoby, na którym jej zależało i każda z nich była moim kompletnym przeciwieństwem. Nawet Blaise. Nie pasowałem do niej a raczej ona była dla mnie zbyt dobra a wiedziałem jak łatwo jest mi nakłonić drugą osobę do przejścia na tę złą stronę.

Anastasia jakby wyczuwając o czym myślę drgnęła i mocniej się wtuliła tak jakby chciała mnie zatrzymać. To obce uczucie jeszcze mocniej uderzyło w żołądek, brzuch, pierś jakby chciało mnie rozsadzić i odebrać całą osobowość, którą budowałem przez lata.

Chciałem stąd odejść i wrócić do siebie, do Draco Malfoya, który zawsze ma nad sobą panowanie, który decyduje o tym czego chce i kiedy tego chce, który nie siedzi w domu i nie rozmyśla nad dziewczyną, który nie rzuca wszystkiego i nie stawia przyjaźni na szali by tylko ją poczuć.

Stary Draco wyciągnąłby z tego korzyści, przynajmniej skorzystałby z okazji i pieprzył całą noc tak by więcej bała się na niego spojrzeć.

- Żałosne. - Mruknąłem pod nosem starając się na siebie spojrzeć z boku. Siedziałem jak ostatni idiota wąchając jej pachnące włosy i trzymając ją w ramionach a najgorsze było to, że nie mogłem przestać.

Co się nakręciłem, że już dość zabawy, że czas wrócić do siebie to spoglądałem w dół i czułem jak powoli wrastam się w łóżko a dłonie automatycznie zaciskałem mocniej na jej nagich ramionach.

Powinienem z kimś o tym porozmawiać, tylko z kim?

Powinienem jakoś to ogarnąć, przez to ogłupiające uczucie mogłem stracić wiele. Reputację, przyszłość, wszystko. Kończyłem szkołę, nie miałem w planie ciepłej posadki w biurze Ministerstwa tak jak planował ojciec. Nie miałem zamiaru siedzieć na dupie w Londynie a czułem, że ona może mnie zatrzymać.

- Anastasia. - Delikatnie ruszyłem jej ramieniem i zacząłem głaskać twarz, która powoli wybudzała się ze snu. - Obudź się.

Zielone oczy wychodzące powoli na widok lekko się rozszerzyły i widziałem w nich to, co podświadomie miałem nadzieję zobaczyć.

Cieszyła się z tego, że dalej tu leżę, że dalej z nią jestem. I jak miałem jej to odebrać? Nie potrafiłem, nie bezpośrednio. Nie potrafiłbym powiedzieć jej prosto w oczy, że jednak się rozmyśliłem i ma się ze mnie wyleczyć.

- Chodź pod kołdrę. - Okryła się wyżej ciepłą pościelą i przymknęła oczy wciskając głowę w moją pierś.

- Muszę już wracać do siebie.-

- Zostań... rzucimy zaklęcie na drzwi, nikt tu nie wejdzie. - Uniosła się lekko na poduszce marszcząc brwi w smutnym wyrazie.

Propozycja była kusząca jednak nadal z tyłu głowy siedział męczący gnom, który tłukł bez przerwy o tym, by stąd wyjść. Oddalając od umysłu uczucia sam stwierdzałem, że ma rację. Miałem plany, miałem wszystko pod kontrolą i nie mogłem tego zaprzepaścić.

- W Malfoy Manor czeka na mnie rodzina i parę ważnych spotkań. Nie mogę ryzykować, że się spóźnię.

Podniosłem się z łóżka i znalazłem koszulę, którą wcześniej ściągnąłem z myślą, że zostanę tu na noc. Zacząłem zapinać guziki z bólem stwierdzając, że chłód zastępujący jej miejsce aż kłuje.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz