DRACO
Lekcje dobiegały końca, za oknem padał deszcz a w zamku było zimno. Niby ogień buchał z kominków ale miałem wrażenie, że to za mało by nagrzać stare, kamienne mury. Dziewczyny w klasie były poobrzucane cieplejszymi szatami próbując wymusić na chłopakach choć trochę atencji a ci, którym zależało na darmowym bzykaniu chętnie łapali je w objęcia.
Jakie szczęście, że Greengrassowie nie mieli tego pecha i nie urodzili zamiast samej Dafne bliźniaczek. Wtedy zapewne siedziałbym tu z Astorią, która nie dałaby mi żyć jeśli bym jej chociaż nie objął ramieniem a doskonale wiedziałem, że nawet gdybym był taki jak te pół roku wcześniej to bym tego nie zrobił.
Nigdy nie potrzebowałem zabiegać o laski, choćbym na nie splunął to pewnie znalazłaby się garść chętnych na wylądowanie ze mną w jakimś ciemnym miejscu sam na sam. Tak niektóre z nich były puste. Mądrzejsze nawet się do nas nie zbliżały bo wiedziały, że nam zależało tylko na jednym.
Mi, Blaisowi, Nottowi a czasem nawet i Goylowi, któremu w sumie też zależało na tym co nam ale miał trudności z realizacją swoich marzeń.
- Idziesz do Hogsmeade? - Odwrócona w moją stronę Pansy naciągała za długie rękawy szaty na dłonie i sama się obejmowała ramionami. - Podobno jest jakiś festyn i reszta też idzie.
- Festyn? - Prychnąłem i spojrzałem na nią jak na idiotkę. - W Hogsmeade? W tej dziurze?
- Nie słyszałeś? - Siedzący obok mnie Nott podsunął się bliżej biurka i z zdziwionym wyrazem twarzy wywrócił oczyma. - Przecież mówiłem ci o tym ostatnio jak wracałeś z obchodu.
- To to z tym wróżeniem? - Skrzywiłem się. Nie lubiłem wróżbiarstwa i choć parę rzeczy, które przepowiedziała mi profesor Trelawney na lekcjach się sprawdziło to nadal podchodziłem do tego sceptycznie. - Jak dorzucicie do tego butelkę ognistej to w to wchodzę.
- Bez tego sam bym tam nie poszedł.
- Ej! - Pansy obrzuciła Notta, który był dla niej czymś w rodzaju chłopaka oburzonym spojrzeniem i jęknęła niezadowolona. - Chcę się dowiedzieć czy na pewno dobrze wybrałam, Teo.
Chłopak wychylił się do przodu by złapać jej rękę i zaczął się do niej zaczepnie uśmiechać. Ślizgonka od razu pękła i odwzajemniła uśmiech a mi zaczęło się chcieć rzygać.
- Japierdole, musicie robić to przed moją twarzą? - Walnąłem go z łokcia i odchyliłem się na oparciu krzesła.
- Nie zazdrość, Malfoy. Zawsze możesz oblać rok i zostać z Astorią w jednej klasie.
Chciałem powiedzieć, że mi jeszcze nie jebło coś w głowie żeby chcieć siedzieć z nią w jednej klasie a znając jej zapędy nawet w jednej ławce więc po prostu zamilkłem. Zbierając w sobie spokój, którego resztek musiałem szukać w naprawdę odległych kątach umysłu przesiedziałem ostatnie parę minut lekcji aż w końcu mogłem wyjść z sali lekcyjnej.
Na moje nieszczęście w sali naprzeciwko lekcje miała Astoria, która wyszła praktycznie równocześnie ze mną na korytarz. Od razu mnie zauważyła i podeszła z szerokim uśmiechem.
- Cześć, skarbie. Czekałeś na mnie? - Złapała mnie za rękę i przytuliła się do ramienia.
- Właściwie to nie. Po prostu wychodziłem z klasy. - Postawiłem krok w tył by się od niej osunąć jednak Astoria nie należała do kompletnie głupich lasek.
Zawsze wiedziała jak uzyskać to, czego chce i nie znała granic. Doskonale wiedziała, że nic do niej nie czuję a zaręczyny są tylko i wyłącznie sprawą naszych rodziców jednak wciąż próbowała wmówić sobie, mi i innym, że między nami jest coś więcej.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...