DRACO
Do mózgu docierały do mnie klatki.
Byłem mocno pijany z resztą tak samo jak i Blaise, ledwo idąc trzymaliśmy się nawzajem pod ramię i śmieliśmy głośno jak nigdy. Alkohol mugoli chyba jednak uderzył nas dużo mocniej niż ognista choć zawsze myślałem, że to nasze trunki są mocniejsze.
Raz byłem świadomy tego co robię bo widziałem jak idę, rzucałem jakimś komentarzem a za chwilę otaczała mnie ciemność. Mięśnie mi drżały, kręciło się w głowie i suszyło w ustach.
Po ciemności przyszła świadomość i patrzyłem na trzymaną w dłoni różdżkę i po chwili na rozniesioną w pył lampę. To ja czy Blaise? Blaise też trzymał różdżkę w ręku i śmiał się tak mocno, że z oczu płynęły mu łzy.
- Japierdole Draco patrz! - Zgiął się w pół nie mogąc pohamować wybuchu śmiechu.
Też się śmiałem.
Jak nigdy.
Bawiłem się tak dobrze, że nie miałem w głowie niczego innego niż to co aktualnie się działo. Ja i mój najlepszy kumpel na wyprawie życia po mugolskiej dzielnicy Londynu, w której nie powinniśmy w ogóle być.
- Chyba muszę usiąść. - Szturchnąłem przyjaciela w ramię i chwiejnym krokiem podszedłem do krawężnika, na który po chwili prób usiadłem.
- Dawno się tak nie napiłem, poważnie. - Trzymając w dłoni butelkę kupioną w jakimś sklepie obok baru podszedł do mnie i prawie się przewracając oparł się o znak drogowy.
- Pierwsze co zrobię w domu to wypiję eliskir bo czuję, że jutro będę zdychał.
Położyłem się plecami na płycie chodnikowej i spojrzałem w niebo, które teraz wirowało jeszcze szybciej. Na ulicy było zbyt jasno by było widać gwiazdy, zamknąłem oczy czując, że robi mi się coraz bardziej niedobrze.
- Chyba będę rzygać. - Niepewny głos Blaisa dotarł do moich uszu w momencie, w którym praktycznie odlatywałem.
Słyszałem, że ciągnąc po ulicy nogi idzie pod ścianę i po chwili kaszle. Problem Zabiniego polegał na tym, że jak już mu się chciało wymiotować to i tak nie mógł tego zrobić.
Coś huknęło i błysnęło, że aż uchyliłem powieki. Widziałem podchodzących do nas mężczyzn ubranych na czarno i złapałem w dłoń różdżkę.
- Expelliarmus - Jęknąłem niewyraźnie różdżka nawet nie drgnęła. Mężczyźni zamiast się oddalać zbliżali się.
- Spokojnie Panie Malfoy. - Ukucnął obok mnie i wręczył mi fiolkę z płynem. - Pański ojciec wraz z Panią Zabini nas po Was wysłał.
Spojrzałem na niego podejrzliwie jednak nie miałem ani siły ani chęci szukać w nim prawdomówności. Odwróciłem się w stronę zgiętego w pół Blaisa i widziałem, że drugi z mężczyzn łapie go na ramię nie zwracając uwagi na to, że jego towarzysz robi to samo mi.
ANASTASIA
Cały dom pękał w szwach.
Mama obudziła mnie o mniej więcej trzeciej w nocy informując, że Blaise nie wrócił na noc do domu. Zaśmiałam się, w końcu był prawie dorosły ale strach wszedł mi na twarz w momencie, w którym dodała, że widziano ich w mugolskiej dzielnicy, kompletnie pijanego, rzucającego na prawo i lewo zaklęciami eksplodującymi.
Nie wiedział co mogło mu z to grozić? Mógł stracić wszystko, przyszłość, pozwolenia, mogli złamać mu różdżkę.
Szczęście w nieszczęściu, że gdy zeszłam na dół zobaczyłam Państwa Malfoy, którzy siedzieli w naszym Salonie popijając gorącą herbatę. Oboje mimo późnej godziny byli elegancko ubrani z resztą tak samo jak ciotka i matka. I całe szczęście, że matka kazała mi włożyć na siebie coś bardziej ... odpowiedniego. Kusa piżama w koronkach się raczej nie nadawała zwłaszcza, że oprócz Państwa Malfoy po domu kręciło się mnóstwo agentów pracujących u Lucjusza.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...