ANASTASIA
Przekładałam między palcami purpurowe pudełeczko, w którym ukryty był kupiony przez matkę prezent świąteczny. Złota bransoletka, która była w nim schowana wisiała na moim nadgarstku z pełną świadomością tego, że jeszcze dziś ją z siebie ściągnę i schowam prawdopodobnie na zawsze w szkatułce.
Nie lubiłam tego typu ciężkiej biżuterii, każdy kto mnie dobrze znał wiedział, że raczej ograniczam się do minimum.
- Jak po świętach? Blaise nie zostawił cię tutaj samej? - Przyjemny, spokojny głos mamy rozniósł się po pokoju i czułam, że materac obok mnie lekko się ugina.
- Było na prawdę fajnie. - Uśmiechnęłam się krzywo i odłożyłam pudełko na szafkę nocną.
- Wyglądasz jakby tak nie było. - Mimo tego, że z mamą widywałam się na prawdę rzadko to nie mogłam powiedzieć, że mnie nie znała. Byłyśmy do siebie trochę podobne i wiele rzeczy potrafiła wywnioskować właśnie przez to.
- Po prostu trochę mi smutno, że już pojutrze wracamy do szkoły i znów nie będę się z tobą widziała.
- Skarbie. - Pogłaskała mnie po włosach i przejechała dłonią po policzku. - Przepraszam, że musiałam wyjechać z ciotką... Wiesz, że bez mojej kontroli mogłaby skończyć nie tam gdzie powinna.
- W Wielkanoc też planujecie gdzieś jechać?
- Oczywiście, że nie. - Ucałowała mnie w czoło i uśmiechnęła się miło. - Jedne święta to już zbyt dużo. I ty i Blaise tak szybko dorastacie, że szkoda mi tracić kolejnych wspólnych chwil.
- Chociaż udało się wam załatwić to co miałyście załatwić?
- Tak. Ale mam też jeszcze jedną niespodziankę.
Podniosłam się lekko tak, że teraz siedziałam na łóżku a mama klęczała na materacu tuż obok mnie. Wyglądała pięknie jak zawsze, jej ciemna skóra idealnie grała z pięknymi, brązowymi lokami, które miała upięte w wysokiego koka.
- Zobaczymy się dużo wcześniej niż w Wielkanoc.
- Jak to? - Uniosłam w zdziwieniu brwi po czym złapałam ją za ręce. - To znaczy cieszę się ale skąd ta okazja? Przecież nie możemy wracać do domu między świętami.
- To wyjątkowa okazja. Dostaliśmy zaproszenie całą rodziną na bankiet, pierwotnie miał się odbyć na koniec stycznia ale przenieśli go na początek marca.
Mama przytuliła mnie do siebie i przez chwilę siedziałyśmy w miejscu w uścisku. Cieszyłam się, że w końcu spędzimy razem więcej czasu. Po skończeniu szkoły podejmę pracę, w której na pewno nie będę mieć aż tyle czasu co teraz i pewnie jeszcze mniej czasu spędzimy razem.
Resztę dnia spędziłam na grach planszowych z mamą, do których później dołączyła się również ciotka. Blaise wyszedł z domu przed południem oznajmiając, że wróci dopiero późnym wieczorem ale w sumie było to mi na rękę.
Potrzebowałam czasu bez kogokolwiek kto przypominałby mi o Malfoyu a byłam pewna, że matka z ciotką na pewno od razu by go wypytywały co u niego słychać i czy czasem nie wpadnie do nas na herbatkę?
Tak jakby Malfoy umawiał się na herbatki.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Ciocia wyłożyła ostatnią kartę na blat stołu i z dumą wyprostowała plecy. - Znalazłam faceta.
Uśmiechnęłam się najszczerzej potrafiłam choć tak na prawdę nie chciało mi się cieszyć ani trochę. Przecież to nie był pierwszy raz kiedy to słyszałam, średnio co roku oświadczała, że poznaje kogoś nowego.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...