ANASTASIA
Wtorkowy obchód minął bardzo szybko i już przed jedenastą kończyłam wypełniać raport końcowy w towarzystwie starszego kolegi. Obojgu nam zależało na szybkim powrocie do dormitorium więc pożegnaliśmy się i bez zbędnych rozmów ruszyliśmy w swoje strony.
Ja miałam przed sobą odrobienie pracy domowej a Ron wyglądał tak jakby po prostu miał dość i chciał się położyć spać.
Godzinę zajęło mi pisanie referatu, trzydzieści minut prysznic, ogarnięcie się przed snem i przed pierwszą w nocy w końcu położyłam się do łóżka.
Zimna, pachnąca pościel objęła moje ciało swoją miękkością i po chwili zasnęłam. Nie wiem co mi się śniło ale rano gdy budzik będący swoją drogą prezentem od Cho zaczął głośno się drzeć jej ponaglającym głosem "WSTAWAJ! SPÓŹNISZ SIĘ!" poczułam się tak jakby wyrwano mi z rąk najciekawszą książkę świata.
- Zamknij się. - Burknęłam pod nosem i sztucznie uśmiechnęłam się do szklanego oka, które oceniało czy faktycznie się obudziłam czy nie.
- Idę do ciebie więc wstawaj. - Oko mruknęło pośpiesznie parokrotnie po czym się zamknęło a o drewnianą powierzchnię drzwi uderzyły drobne kostki Cho.
Pieprzony prezent.
Zero prywatności we własnym pokoju.
Bez słowa machnęłam różdżką w kierunku drzwi, które po chwili otworzyły się na oścież a do pokoju weszła jak zwykle gotowa na dzień szkolny Cho.
- Wiedziałam, że nie wstałaś.
- Zasnęłam dopiero o pierwszej. - Zsunęłam się z łóżka i zostawiając otwarte drzwi od łazienki zaczęłam myć twarz i zęby.
- I jak Weasley? Zachował się?
Słyszałam rozbawienie w jej głosie. Miała nad wyraz dobry humor i biegała po moim pokoju co chwila odkładając rozrzucone ciuchy na swoje miejsce. Wiedziałam, że jest pedantką i w sumie do niedawna byłam pod tym względem taka sama ale teraz gdy moje myśli wciąż wirowały wokół Draco nie byłam w stanie zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak sprzątanie.
- Mhm. - Potwierdziłam płucząc usta wodą. - Nawet dobrze się z nim rozmawia. Może rodzinne obiadki nie będą takie złe.
- Merlinie, nie wyobrażam sobie twojej ciotki, Blaisa i całej rodziny Weasleyów przy jednym stole.
- Byłoby ciekawie.
Uważając by Cho nie zwróciła uwagi na to co robię wyciągnęłam ostatnią już fiolkę eliksiru poprawiającego samopoczucie i wlałam ją sobie do gardła. Pustą buteleczkę wrzuciłam do śmietnika łazienkowego i w pełni już gotowa weszłam z powrotem do pokoju.
- Wow, przed chwilą wyglądałaś jakbyś piła przez cały weekend. Musisz mi wysłać buteleczkę tego podkładu, który dostałaś od matki.
Uśmiechnęłam się krzywo i złapałam ją pod ramię. Na ścianie obok wyjścia z dormitorium wisiał mój plan dnia, przy którym zatrzymała się dziewczyna. Palcem zaczęła śledzić każdą linijkę starannie wypisanego harmonogramu czytając na głos:
- Śniadanie, eliksiry, historia magii, alchemia, ONMS, zielarstwo, latanie, obiad i zebranie prefektów. Wow. Współczuję. - Z udawanym smutkiem objęła mnie jeszcze mocniej ramieniem i otworzyła drzwi od dormitorium. - Nie zabij się na tym lataniu, ostatnio praktycznie zleciałaś z miotły.
Miała rację, jeśli chodzi o latanie byłam w tym kompletnie tragiczna. Nie lubiłam tego uczucia gdy nie miałam gruntu pod nogami i między innymi dlatego byłam również słaba w pływaniu.
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...