DRACO
- Jesteś chory. Nie znam nikogo bardziej popieprzonego od ciebie, Malfoy. - Próbowałem nadążyć wzrokiem za Anastasią, która właśnie w rajstopach i staniku zbierała rozrzucone wcześniej ubrania.
Była na mnie wściekła i nie dała mi dojść do słowa. Nie chciała słyszeć żadnych tłumaczeń ani na mnie spojrzeć. Mogłem się tego spodziewać i nie wiem co mi wpadło do głowy by mówić jej o tym w tym momencie.
- Stój. - Rozkazałem wciągając na siebie spodnie. Nie miałem głowy do tego by szukać teraz koszuli, chciałem ją złapać zanim kompletnie mnie skreśli. - Anastasia!
- Pierdolony książe, zawsze dostajesz wszystko to czego chcesz, nie? Mnie też wziąłeś sobie jak pierwszą, lepszą laskę do przelecenia i pewnie odhaczyłeś moje nazwisko z listy, co? - Parsknęła nerwowo pod nosem i szybkimi, niezdarnymi ruchami zapinała koszulę.
- Nie mam żadnej listy. - Wywróciłem oczami i podrapałem się pod głowie. Żaden ruch, który chciałem wykonać w rezultacie nie mógł skończyć się dobrze. Zjebałem na całej linii ale z tego co mi się wydaje najgorsza prawda była lepsza od kłamstwa?
- Nie rób ze mnie idiotki, myślisz, że nie wiem o tych waszych wyścigach w zaliczaniu lasek? Jak mogłam być taka głupia i pomyśleć, że mnie to nie dotyczy? - Złapała się za głowę i warknęła w złości. - Jak mogłeś mnie tak omotać?
- To ty mnie omotałaś. - Taka była prawda. To przez nią nie mogłem nawet dotknąć Astorii, którą przecież jeszcze niedawno gościłem w dormitorium prawie co noc. Inne dziewczyny nie były już obiektem moich obserwacji nawet jeśli były w moim typie.
- Nie zrzucaj tego na mnie. - Uniosła w górę palec w sposób w jaki rodzic grozi dziecku i zmrużyła oczy. - To nie ja robię ci nadzieję by po chwili zmieszać cię z błotem.
- Anastasia, do merlina. - Złapałem jej dłoń i lekko pociągnąłem ją w swoją stronę. Stawiała opór i mimo tego, że trzymałem ją delikatnie to wyrwała swoją rękę z obrzydzeniem. - Nikt cię nie miesza z błotem. Daj mi wytłumaczyć.
- Co ty chcesz tłumaczyć? - Uniosła pytająco brwi i ręce w górę po czym wyciągnęła usta w sztucznym uśmiechu. - Jak dla mnie wszystko jest jasne.
- Między mną a Astorią niczego nie ma. To tylko interesy naszych rodziców.
Przestała na chwilę cały ten nerwowy pokaz by zawiesić dosłownie na sekundę spojrzenie na moich oczach i wrócić do zapinania ostatniego guzika.
- A ty jak zwykle pobiegniesz za tym co ci mówi Lucjusz jak grzeczny pies.
- Anastasia. - Warknąłem spinając całe ciało. Pozwalała sobie na zbyt wiele, obrażała mnie i mojego ojca doskonale wiedząc, że honor jest dla mnie jednym z priorytetów. - Uważaj na to co mówisz.
- Nie wiem jakim cudem oczekujesz ode mnie po tym wszystkim zrozumienia i szacunku. - Stanęła dwa duże kroki ode mnie i założyła ręce na piersi. - Może rzeczywiście jesteś taki jak mówią inni. Bez serca i skrupułów. Nikt normalny nie uprawia seksu by po chwili oznajmić, że ma zamiar się zaręczyć z inną.
- To będzie małżeństwo tylko na papierze, rozumiesz? - Denerwowało mnie jej podejście i brak zrozumienia. - Blaise miał mi pomóc to ogarnąć ale teraz pewnie sama rozumiesz, że tego nie zrobi. Nie dam rady sam znaleźć na nią haka a bez tego nie mogę anulować tych jebanych zaręczyn.
- Próbujesz wywołać u mnie litość? - Odgarnęła za ucho mokry kosmyk kręconych włosów i mimo gęstego, mlecznego powietrza widziałem, że oczy zaczynają się jej mocno błyszczeć. - Ma mi być ciebie szkoda, że obracasz dwie laski naraz?
CZYTASZ
Mój błąd
FanfictionSiedziałam w rogu przedziału mocno opatulając się sweterkiem. Za oknem sypał śnieg a w środku mimo ogrzewania panował chłód. - Powiesz nam co się stało? - zmartwiona Cho po raz kolejny podjęła próbę wyciągnięcia ze mnie prawdy. Ale co miałam jej po...