29

831 31 3
                                    

BLAISE

Cały wczorajszy dzień musiałem znosić pieprzenie matki o braku odpowiedzialności, bezmyślności i braku poczucia wstydu.

Jakbym nie wiedział, że odjebałem.

Nie chciało mi się już o tym myśleć i dziękowałem Państwu Malfoy, że dzięki swoim znajomościom i wpływom ukryli szybko cały ten incydent, który miałem nadzieję więcej się już nie powtórzy. Dostaliśmy z Draco nauczkę ale mimo wszystko czułem ulgę, że się mu wygadałem.

Wiedział o Ginny i po powrocie do szkoły nie musiałem już udawać. Mogłem ją złapać na korytarzu i do siebie przytulić nie patrząc na to, że komuś nie będzie to pasowało. Jedynie nie wiedziałem czy sama Ginny powiedziała o wszystkim Weasleyowi chociaż jego miałem osobiście gdzieś. Potter też za nią podobno latał ale na to już w ogóle miałem wywalone.

Nie czułem w nim żadnej konkurencji.

Teraz siedziałem przy stole jedząc szybko jajecznicę, którą co chwila zapijałem mocną kawą. Mama zasłaniała twarz gazetą udając, że coś czyta choć tak na prawdę chciała ukryć swoją niezadowoloną i obrażoną minę. Zaraz obok niej siedziała ciotka, która za to co chwila zagadywała do mnie i Any pytając czy na pewno wszystko mamy i czy na pewno nie chcemy zjeść jeszcze więcej.

- Mamo kupimy coś sobie w pociągu. - Ana odłożyła szklankę z sokiem na stół i wzięła w rękę kawałek chrupiącej, letniej jeszcze bułki. - Później pewnie w Hogwarcie dadzą nam ogromną kolację więc wolę się nie opychać.

- Wy tak zawsze mówicie, że tyle tam jecie a nic po was nie widać. - Spojrzała na nas badawczo tak jakby próbowała wyczytać z naszych twarzy czy czasem jej nie okłamujemy. - Blaise pilnuj jej żeby więcej jadła. Jest tak wychudzona, że aż szkoda patrzeć.

- Mamo!

- Nie ma sprawy.

I tak bym tego nie robił ale wolałem by ciotka nie siedziała zmartwiona jak miała to zwykle w zwyczaju. Dokończyłem śniadanie i powoli wstałem z miejsca jednocześnie z Anastasią.

- Chyba musimy już lecieć.

- Całe szczęście, że zobaczymy się już na początku marca. - Ciocia podeszła do do kuzynki i ucałowała ją w czoło. - Weźmiemy was do domu dzień wcześniej to zdążymy jeszcze skoczyć na jakieś zakupy.

- Mam nową sukienkę, kupiłam ją z Blaisem jeszcze przed nowym rokiem.

- Na ten bankiet będziesz potrzebować coś bardziej eleganckiego skarbie.

Nie chciało mi się myśleć o tym bankiecie o i zaręczynach, które szykował Malfoyowi ojciec. Nie dało się ukryć, że sam się w to wkopał ale trzeba było go teraz jakoś z tego wyciągnąć. Nie chciałem patrzeć na załamanego kumpla do końca życia.

Zwłaszcza, że przyznał się do tego, że jest ktoś kto mógłby dać mu szczęście. 

Skrzaty zniosły na dół nasze walizki, które stały już pod kominkiem w salonie. Spojrzałem przelotnie na mamę ale nie miałem zamiaru jej prosić o wybaczenie. Byłem na tyle dorosły i świadomy, że wiedziałem czym groziła nasza chwilowa zabawa.

Jej złość i milczenie nie sprawiały, że czułem się bardziej winny. 

- To do zobaczenia w marcu. - Ana uścisnęła mamę i zniknęła na chwilę za ścianą jadalni, w której pewnie żegnała moją. 

- Nie przejmuj się nią, skarbie. - Ciocia uścisnęła mnie mocno i wygładziła koszulę na piersi. - Przejdzie jej pewnie jeszcze dzisiaj.

- Nie przejmuje się. Doskonale wie, że to się wydarzyło raz i się nie powtórzy.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz